Nie kwestionuję nauki Kościoła. Szukam miejsca, gdzie będą mogli spotkać się wierzący, będący na obrzeżach i poza nim.
Pewne zwroty, czy tego chcemy, czy nie, na długo wchodzą do codziennego języka, stając się wyrażającymi przekonania ikonami. Jednym z nich jest refren piosenki, jaka zrobiła furorę po sławetnym zwycięstwie na liście przebojów. Jeżeli zastanowić się nad jej przesłaniem może okazać się, że mówi nie tylko o stosunku artysty do pewnego polityka, ale wskazuje także na przyczyny toczącego się od kilku dni sporu.
Wbrew pozorom nie jest to spór wewnątrz wspólnoty Kościoła. Spora część jego uczestników już dawno jest albo na jego obrzeżach (tak zwany katolicyzm kulturowy), albo poza nim. Kościół ma pełną świadomość takiego stanu rzeczy, czego wyrazem jest choćby zalecenie Obrzędów Chrześcijańskiego Wtajemniczenia Dorosłych, by stosować je także w przypadku ochrzczonych w dzieciństwie, którzy nie doszli jeszcze do dojrzałej wiary. Czytaj: nie traktują jej jako spotkania z Osobą, w związku z tym nie czują się zobowiązani do postępowania według jej zasad. A jeśli nie doszli nie można stosować argumentu z wiary.
Dlaczego? Bo już w punkcie wyjścia zakładamy, że nasz argument jest lepszy od przedstawianego przez drugą stronę. On jest ważny dla nas, idących za Słowem Życia. Niekoniecznie musi być i najczęściej nie jest, dla idących inną drogą. Co nie znaczy, że mamy czuć się zwolnieni z podążania za tym, co dla nas jest Dobrem Absolutnym. Ale też, z tego samego powodu, czuć się zwolnieni z szukania tego, co jest dobrem wspólnym.
Aby określić co nim jest najpierw musimy odbyć kilka ćwiczeń z logiki. Są pojęcia (mówiąc najprostszym językiem) wykluczające się nawzajem, nakładające się i nachodzące. Dobro wspólne należy do ostatnich. Obrazowo: dwa koła mające wspólną część swoich obszarów. Czyli ja i mój rozmówca mamy coś, co nas wyraźnie dzieli, ale i coś, co nas łączy. Jak tę wspólną część odkryć?
Z pomocą przychodzi nam Benedykt XVI. Warto przywołać jego mało znane, wygłoszone w niemieckim Bundestagu, przemówienie. We wrześniu 2011 roku mówił:
„Jak rozpoznaje się to, co jest słuszne? W historii przepisy prawne były niemal zawsze uzasadniane religijnie: to, co między ludźmi jest słuszne, rozstrzyga się na gruncie odniesienia do Bóstwa. W przeciwieństwie do innych wielkich religii chrześcijaństwo nigdy nie narzucało państwu i społeczeństwu prawa objawionego, uregulowania prawnego, wywodzonego z objawienia. Odwoływało się natomiast do natury i rozumu jako prawdziwych źródeł prawa – odwoływało się do zgody między rozumem obiektywnym a subiektywnym, do zgody, która jednak zakłada istnienie obu dziedzin, powstałych w stwórczym Umyśle Boga. W ten sposób teologowie chrześcijańscy włączyli się do ruchu filozoficznego i prawnego, jaki tworzył się od II w. przed Chr. W pierwszej połowie II stulecia przedchrześcijańskiego doszło do spotkania między rozwiniętym przez filozofów stoickich społecznym prawem naturalnym a wpływowymi nauczycielami prawa rzymskiego. Z tego kontaktu narodziła się zachodnia kultura prawna, która miała i do dzisiaj ma decydujące znaczenie dla kultury prawnej ludzkości”.
Cytat długi jak na redakcyjny komentarz. Jednak konieczny, by znaleźć przestrzeń, w której zmieszczą się wszystkie strony. Bez odwoływania się do objawienia szukać zgody między rozumem obiektywnym a subiektywnym. Czyli przejść z poziomu objawienia na poziom etyki. Z poziomu wiary na poziom rozumu. Mając nadzieję, że – podobnie jak doszło w przeszłości do spotkania teologów chrześcijańskich i starożytnych filozofów – znajdziemy wspólną płaszczyznę porozumienia.
Na konieczność pójścia w tym kierunku wskazał Franciszek w Liście do kardynała Pietra Parolina: „Europo, odnajdź siebie samą! Odkryj na nowo swoje głęboko zakorzenione ideały. Bądź sobą! Nie bój się swojej tysiącletniej historii, która jest bardziej oknem ku przyszłości niż ku przeszłości. Nie lękaj się swojej potrzeby prawdy, która ogarnęła ziemię od czasów starożytnej Grecji, uwypuklając najgłębsze pytania każdego człowieka; twojej potrzeby sprawiedliwości, która rozwinęła się z prawa rzymskiego, a z czasem stała się szacunkiem dla każdej istoty ludzkiej i jej praw”.
Jesteśmy w punkcie krytycznym. Nieodpowiedzialni ludzie z dwóch skrajnych stron politycznego sporu wyciągnęli zawleczkę mogącego w każdej chwili wybuchnąć granatu, wokół niego gromadząc kierujące się najczęściej emocjami tłumy. Potrzeba dobrych saperów, by go zneutralizować. Ale nie tylko saperów. Także potrafiących oczyszczone z niewybuchu pole zagospodarować. Jeśli nie w imię Boga, to przynajmniej w imię dobra wspólnego. Bez zakładania na wstępie, że moje dobro jest lepsze od twojego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.