Dziś Kościół przypomina nam, że wszyscy mamy szansę być świętymi
W pierwszych wiekach chrześcijanie czcili męczenników. W rocznicę śmierci na ich grobach odprawiano Msze święte i czytano opisy męczeństwa. Swoją wiarę potwierdzili krwią. Dosłownie wydali swe życie. Pamięć o nich była pieczołowicie przechowywana przez gminy chrześcijańskie. Potem zaczęto czcić świadków, których życie było przesiąknięte nauczaniem Jezusa. Nie przelali krwi w Jego imię, ale swoim życiem dali dowód, że należą do Niego. Było ich tak wielu, że nie sposób zapamiętać ich imion. Stąd wzięła się uroczystość Wszystkich Świętych.
Uroczystość, która przypomina, że świętość nie jest tylko dla garstki wybrańców, którzy żyli dawno, dawno temu, mieli jakąś nadludzką moc i dzięki niej byli gotowi położyć głowę w imię wierności Jezusowi.
Kościół dziś szczególnie mocno akcentuje powszechne powołanie do świętości. Przypomina, że wszyscy podążamy ku niebu. Gwarantem tego jest miłość Boga do człowieka. Na tę miłość musimy jednak pozytywnie odpowiedzieć.
Wleźmy na drzewo jak Zacheusz. Popatrzmy przez chwilę z innej perspektywy. Może uda się zobaczyć Jezusa. Ten widok olśniewa. Zacheusza, celnika, krwiopijcę, kolaboranta, olśnił na tyle, że połowę majątku oddał biednym, a tym, których skrzywdził, oddał poczwórnie. W jednej chwili, w jednym spojrzeniu zyskał szansę na świętość, musiał jednak zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń w imię miłości. Zaryzykujemy taki widok?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.