Google naruszył brytyjskie przepisy o ochronie danych, kiedy zbierając zdjęcia do serwisu Street View zapisywał jednocześnie informacje z prywatnych sieci bezprzewodowych - oświadczył w środę brytyjski komisarz ds. ochrony informacji Christopher Graham.
Amerykański gigant może uniknąć grzywny, musi jednak obiecać, że nie będzie więcej tak postępował.
Google wywołał międzynarodowe oburzenie, gdy wyszło na jaw, że samochody fotografujące ulice dla serwisu Street View, który umożliwia wirtualne spacery po ulicach wybranych miast, zbierały również e-maile, adresy internetowe i hasła z niezabezpieczonych sieci bezprzewodowych.
Scotland Yard zapowiedział ostatnio, że nie rozpocznie śledztwa w sprawie włamań do prywatnych sieci. Google zapewnia, że dane były zbierane przypadkowo.
Graham otrzymał niedawno uprawnienia, by nakładać grzywny do 500 tys. funtów za poważne naruszenia przepisów. W oświadczeniu stwierdził jednak, że "najbardziej odpowiednim i proporcjonalnym działaniem regulacyjnym" będzie ubieganie się o pisemne zapewnienie od firmy Google, że włamania nie powtórzą się, oraz przeprowadzenie kontroli praktyk tej firmy związanych z ochroną danych.
Z kolei koncern, którego siedziba znajduje się w Mountainview w Kalifornii, zapewnił, że jest mu przykro z powodu włamań. Dodał, że pracuje nad poprawieniem kontroli wewnętrznych.
"Nie chcieliśmy tych danych, nie wykorzystaliśmy ich nigdy w naszych produktach czy usługach i próbowaliśmy usunąć je tak szybko jak to możliwe" - zapewnia Google.
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.
Nazwy takie nie mogą być zakazane - poinformowała Rada Stanu powołując się na wyrok TSUE.
Najbardziej restrykcyjne pod tym względem są województwa: lubuskie i świętokrzyskie.
"Czytanie Dantego przez niewierzącego przynajmniej przygotuje jego umysł i serce na nawrócenie."