Romain Grosjean po raz pierwszy opowiedział o wypadku, jakiemu uległ w niedzielę w trakcie wyścigu Formuły o Grand Prix Bahrajnu. Francuski kierowca przyznał, że miał śmierć przed oczami i od razu pomyślał o Niki Laudzie, którego także wyciągnięto z palącego się bolidu.
Z prędkością 221 km/h Grosjean uderzył w niedzielę w bandę. Jego bolid natychmiast się rozpadł i zajęły go płomienie. Francuz trzykrotnie próbował sam wyjść z samochodu, ale dopiero służby zdołały mu w tym pomóc.
"Miałem śmierć przed oczami. Nie wiedziałem co robić, ale instynkt mi podpowiadał, że trzeba się jak najszybciej stąd wydostać. Jak zobaczyłem później ten wypadek, nie byłem w stanie uwierzyć, że z tego wyszedłem. Nawet w Hollywood nie ma czegoś takiego" - powiedział 34-letni Grosjean telewizji TF1.
Prawie 30 sekund trwało, zanim Francuzowi udało się wyjść z palącego bolidu. "Nic nie widziałem. Tylko ogień. Wszędzie były płomienie. Może ktoś powie, że 30 sekund to jest nie jest długo, ale mi się wydawało, że to cała wieczność i nigdy się nie wydostanę" - wspominał.
Ostatecznie Grosjean sam uwolnił się z pasów, ale to ratownicy go wyciągnęli. Jeden z nich powiedział później, że wszystko się już rozpuszczało od ciepła.
"Nie chciałem skończyć jak Niki. Ciągle o tym myślałem, przez co on musiał przechodzić, gdy jego bolid się palił. Co potem się stało. Musiałem się wydostać. Dla moich dzieci" - dodał Francuz, który został natychmiast przetransportowany do szpitala. Okazało się, że nic poważnego mu się nie stało.
Teraz Grosjean mówi już o powrocie do rywalizacji. Chciałby wystąpić w finałowym wyścigu 13 grudnia w Abu Zabi. "To mój cel" - wyznał i umieścił w mediach społecznościowych zdjęcia, na których widać mocno zabandażowane dłonie.
"Bardzo chciałbym wsiąść do bolidu jak najszybciej. Chcę wiedzieć, czy jeszcze jestem w stanie normalnie rywalizować" - przyznał.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.