Dziesiątki tysięcy demonstrantów wypełniły w sobotę szeroką Aleję Wolności i przyległe ulice w centrum Lizbony, aby zaprotestować przeciwko planowanym obniżkom płac i innym środkom antykryzysowym podejmowanym przez rząd.
Protest zorganizowany przez Wspólny Front związków zawodowych administracji publicznej, powołany do walki przeciwko zapowiedzianym cięciom w wysokości 5 miliardów euro, to przygotowanie do strajku generalnego.
Strajk ten został wyznaczony na 24 listopada.
Demonstranci gromadzili się pod transparentami, na których widniały hasła: "Nie polityce, która odbiera nam chleb!", "Żądamy reform, ale bez odbierania nam godności!"
Jeden z organizatorów demonstracji, Jose Lanca, który kieruje lokalnym związkiem pracowników administracji publicznej w Setubalu, tak wyjaśnił dziennikarzom stanowisko Wspólnego Frontu: "Staramy się opanować społeczną eksplozję. Wskazujemy rządowi te wielkie inwestycje publiczne, których powinien zaniechać w warunkach kryzysu, aby nie skazywać pracowników na głód i nie zmuszać ich do żywienia się w parafialnych ośrodkach pomocy".
Rząd socjalisty Jose Socratesa chce zredukować zarobki w sektorze publicznym o 3 do 10 proc., obniżyć dodatki rodzinne i podnieść podatek dochodowy.
Przeciętna płaca portugalskiego urzędnika w sektorze publicznym wynosi 600 euro miesięcznie.
W sobotniej demonstracji po raz pierwszy uczestniczą członkowie związków policji i innych służb porządkowych.
Po raz pierwszy od 1988 roku doszło w Portugalii do porozumienia centrali związkowej CGTP, zbliżonej do partii Komunistycznej, i centrali UGT związanej historycznie z socjalistami.
Zapowiedziany strajk generalny - według przewidywań portugalskich mediów - unieruchomi transport, w tym komunikację lotniczą, a także przemysł naftowy i urzędy.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.