W kontrolowanej przez Demokratów Izbie Reprezentantów ruszyła w środę debata nad artykułem impeachmentu prezydenta USA Donalda Trumpa. W związku z zeszłotygodniowymi wydarzeniami na Kapitolu oskarża się go o "podżeganie do powstania".
Głosowanie nad artykułem impeachmentu prawdopodobnie odbędzie się w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu.
Jest właściwie pewne, że prezydent - jako pierwszy amerykański przywódca w historii - zostanie po raz drugi postawiony przez niższą izbę parlamentu w stan oskarżenia. Jak się oczekuje, do głosujących "za" impeachmentem Demokratów dołączy kilkunastu lub kilkudziesięciu Republikanów.
Następnie sprawa trafi do Senatu, gdzie proces prezydenta rozpocząć się może już w przyszłym tygodniu. Ze względu na obwarowania proceduralne raczej nie nastąpi to przed zaprzysiężeniem prezydenta elekta Joe Bidena 20 stycznia.
Lider Republikanów w Senacie Mitch McConnell, de facto "nr 2" po prezydencie w partii, powiedział swoim współpracownikom, że jego zdaniem gospodarz Białego Domu zasługuje na impeachment i cieszy się, że Demokraci rozpoczynają tę procedurę - doniosły amerykańskie media. To, jego zdaniem, ma ułatwić pozbycie się Trumpa z partii. Wpływowy polityk z Kentucky nie ujawnił jednak, jak sam zamierza głosować w prawdopodobnym procesie senackim.
W centrum sprawy jest wystąpienie Trumpa przed szturmem jego zwolenników na Kapitol z 6 stycznia. Przywódca USA sprzed Białego Domu mówił m.in. do swoich sympatyków: "Jeśli nie będziecie walczyć jak diabli, nie będziecie już mieć kraju".
Po przemarszu przez centrum Waszyngtonu tłum wtargnął do Kongresu, który zatwierdzał wyniki głosowania Kolegium Elektorów z wyborów prezydenckich z 3 listopada 2020 r., wygranych przez Bidena. Kordony funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa zostały przerwane. W ciągu trzech godzin chaosu parlamentarzyści, w tym wiceprezydent Mike Pence, zostali ewakuowani, niektóre biura splądrowano. Śmierć poniosło pięć osób, w tym policjant.
Trump, pytany we wtorek, czy uważa, że ponosi odpowiedzialność za zeszłotygodniowy szturm na Kapitol, odparł, że jego ówczesne słowa były "całkowicie właściwe".
Przywódca USA uważał, że jego zastępca, który przewodniczył posiedzeniu w głównie ceremonialnej roli, jest władny odrzucić część głosów elektorskich. Pence nie uległ presji gospodarza Białego Domu. W trakcie szturmu Trump krytykował swojego zastępcę za "brak odwagi", a część tłumu wznosiła hasła wzywające do powieszenia konserwatysty z Indiany. Mimo zagrożenia Pence zadecydował nie opuszczać Kongresu.
Pence odrzucił we wtorek apele Demokratów, by uruchomił procedurę z 25. poprawki konstytucji, która mówi o usunięciu ze stanowiska urzędującego prezydenta.
Portal Hill ocenia, że Partia Republikańska (GOP) stoi "na rozdrożu w obliczu przyszłości bez prezydenta Trumpa". Przywódcy Republikanów w Izbie Reprezentantów zdecydowali nie przekonywać kongresmenów Republikanów do głosowania przeciwko impeachmentowi.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.