W 2060 roku ludność Polski może spaść do 30 milionów – mówi KAI Zbigniew Derdziuk, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Dodaje, że dziś na 1 emeryta przypada 3 ubezpieczonych, natomiast już od 2038 roku na 1 emeryta będzie przypadało mniej niż 2 ubezpieczonych, a w 2060 r. na 3 emerytów – tylko 4.
Brzmi to niepokojąco. Jak można temu przeciwdziałać? Czy istnieją jakieś środki zaradcze?
– Nie jest to problem tylko Polski. Cała Europa tak funkcjonuje. Wiele społeczeństw, także Polacy, żyje na koszt przyszłych pokoleń. Nasze zadłużenie, w sensie długu publicznego, wynosi ok. 700 mld zł.
Ogólnie mówiąc istnieją trzy mechanizmy poprawy płynności systemów emerytalnych. Pierwszym jest demografia. Odwrócenie niekorzystnych tendencji w tej sferze w istotny sposób się do tego przyczyni. Najlepszym środkiem zaradczym jest nie pozwalanie na tak duży spadek demograficzny. Wymaga to jednak długoletnich działań w skali makro. Są kraje w Europie, które do tego skutecznie podchodzą, tworząc systemy polityki rodzinnej, której celem jest stymulowanie wzrostu demograficznego. Nasze polskie próby w tym zakresie są nieśmiałe. Jest to obszar bardzo niewdzięczny z punktu widzenia krótkiej perspektywy, którą na ogół mają przed oczami politycy. A tymczasem, aby takie instrumenty wspomagania dzietności rodzin działały, muszą one trwać długo, poprzez dziesięciolecia. Wszelkie ulgi czy inne instrumenty polityki rodzinnej są kosztownymi inwestycjami w daleką przyszłość. Niektórym państwom udało się te tendencje odwrócić, np. Francji. Rodzina powinna mieć co najmniej trojkę dzieci i w tym zakresie instrumenty wsparcia powinny być skuteczne.
A jeśli nie poprawimy wskaźników demograficznych, co nam grozi?
– To skazujemy się na znacznie niższe świadczenia. Na zubożenie przyszłych emerytów. Ten mechanizm jest wpisany w system. Innym wyjściem jest zwiększanie długu publicznego, ale to prowadzić będzie do casusu Grecji.
Drugim mechanizmem utrzymywania płynności systemów emerytalnych jest zwiększenie aktywności zawodowej. Na światowym rynku pracy musimy być konkurencyjni pod tym względem.
Należałoby rozważyć także wydłużenie okresu pracy osób uprzywilejowanych. Niesolidarne jest, że niektóre kategorie zawodowe przechodzą znacznie wcześniej na emeryturę. Pozostałbym jednak przy pewnym uprzywilejowaniu kobiet, chcących wcześniej przejść na emeryturę. W tym wypadku trzeba uszanować uwarunkowania kulturowe, silnie zakorzenione w Polsce. Myślę o tradycyjnej roli kobiety jako opiekunki w rodzinie. Kiedy w domu nie ma babci to kariera zawodowa młodych kobiet jest o wiele trudniejsza. A wtedy jest mniej dzieci. A więc możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę kobiet w takich przypadkach może być czynnikiem wspierającym dzietność.
A co Pan Prezes sądzi o uzależnieniu wysokości emerytury od liczby dzieci, które są płatnikami składek? Ten, kto ma więcej dzieci dostarcza przecież więcej osób składkujących. Czy nie byłby to istotny instrument stymulujący dzietność? Kiedyś przecież, przez całe wieki, od liczby posiadanych dzieci zależała bezpieczna starość. A powstanie powszechnych systemów emerytalnych, pomijających tę współzależność, było jedną z istotnych przyczyn spadku dzietności.
– Są takie kraje, gdzie kobiety w zależności od liczby dzieci mają różny okres przechodzenia na emeryturę. Jednak w Polsce takie myślenie jest słabo zakorzenione. Zbyt mało doceniamy element infrastruktury państwa, jakim jest demografia.
A czy oszczędności nie można poszukać w ramach samego ZUS-u? Czy obecny system nie jest zbyt kosztowny. ZUS zatrudnia przecież 46 tys. osób.
– Liczba zatrudnionych wynika wprost z konieczności wykonywania zadań Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, nakładanych przez państwo. Niemal każdy obywatel od momentu zatrudnienia aż po śmierć, podlega naszej ewidencji oraz obsłudze. Taka liczba pracowników ZUS jest niezbędna chociażby do prowadzenia 15 mln kont dla ubezpieczonych, zawierających dane o wszystkich składkach. W sumie są one zapisane na 7 miliardach 200 milionach rekordów. Jest to szczegółowa baza, niezbędna do liczenia wysokości przyszłych emerytur. Kwota zobowiązań z tytułu naliczonego kapitału początkowego oraz składek wynosi prawie 2 biliony złotych.
Zajmujemy się wypłatą 5 mln emerytur oraz 2,5 mln świadczeń rentowych: rent z tytułu niezdolności do pracy, rent rodzinnych, powypadkowych, itp.
Drugi obszar związany jest z różnymi zasiłkami, np. zasiłkiem macierzyńskim czy pogrzebowym. Wypłacamy też zasiłki chorobowe. W 2009 r. było to aż 126 mln „dni zasiłkowych”.
Do tego dochodzą różnorodne świadczenia pozaubezpieczeniowe: dodatki kombatanckie, ryczałty energetyczne, świadczenia dla żołnierzy-górników, itp. Staramy się też wspierać aktywność ludzi na rynku pracy. W 2009 r. wypłacaliśmy miesięcznie około 60 tys. świadczeń rehabilitacyjnych, które mają służyć powrotowi do pracy osób, które uległy np. wypadkowi.
ZUS wypłaca też kilkadziesiąt tysięcy emerytur dla obcokrajowców, albo Polaków, którzy pracowali w różnych miejscach za granicą. W Unii Europejskiej istnieje system koordynacji świadczeń emerytalnych Dlatego warto, aby Polacy pamiętali o tym i za granicą pracowali legalnie, gdyż to wszystko liczy się im do emerytury.
Samych klientów ZUS - gdyby dodać każdą ze wspomnianych kategorii - jest niemal 40 mln. Do ich dobrej obsługi konieczna jest taka liczba pracowników ZUS. Muszę jednak zaznaczyć, że systematycznie zmniejszamy zatrudnienie i to pomimo przypływu nowych zadań do ZUS! W ostatnich dwunastu miesiącach zatrudnienie w Zakładzie spadło o ponad 600 osób. Konsekwentnie także poprawiamy wskaźnik naszych kosztów do puli obsługiwanych środków. Rozwiązań na przyszłość szukałbym więc w niezbędnych reformach w skali makro, o czym już mówiliśmy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.