Niewiele można – to i nie za wiele trzeba.
„W obecnej sytuacji w sumie niewiele da się zrobić” – wzdychamy w tym stylu niejednokrotnie. Może nie jesteśmy aż tak okrutni, by powiedzieć, że „nic” się nie da, ani tak odważni, by zadeklarować, że spróbujemy „coś” zrobić. Jednak nasze „niewiele” zbyt często bywa dość asekuracyjne. Niewiele mamy do zrobienia – to i niewiele się staramy. Niewiele się da – to i nic się nie stanie, jak nie zrobimy niczego. Niewiele można – to i nie za wiele trzeba.
Na to „niewiele” można jednak spojrzeć zupełnie inaczej. Całe życie przecież mamy, by się w owym swoim „niewiele” doskonalić. Niewiele mamy – to i nie musimy się porywać na nie wiadomo co. W końcu: tak niewiele trzeba, więc można by było coś zrobić!
Tak, zrobić niby można, ale wciąż odbija nam się czkawką jakieś łaknienie nadzwyczajności. Chcemy być wielcy w oczach własnych i cudzych i niby nic w tym złego. Bo przecież nie chcemy być wielcy za nic, tylko za coś: choćby za fachową działalność, wszechstronny rozwój, taki czy inny Mount Everest, takie czy inne Westerplatte. Co jednak, jeśli nasze prywatne życie nijak się ma do tych naszych prywatnych westchnień o wielkości?
„życie moje
powinno zatoczyć koło
zamknąć się jak dobrze skomponowana sonata
a teraz widzę dokładnie
na moment przed codą
porwane akordy
źle zestawione kolory i słowa
jazgot dysonans
języki chaosu”
To z Brewiarza (IV) Zbigniewa Herberta. Te „złe zestawienia” przydarzają się nie tylko poetom, choć może oni jak nikt inny umieją ubrać je w słowa. W wierszu Życiorys (II) na przykład pewien zwykły człowiek z niejakiego dystansu („Leżę teraz w szpitalu i umieram na starość”) wspomina własne życie. Życie nienadzwyczajne właśnie – ani się dobrze nie zapowiadał, ani wiele nie osiągnął („Przeciętny. W szkole wojsku/ biurze we własnym domu i na wieczorkach tanecznych”). Ta swoista nijakość bytu zdaje się jednak budzić sympatię poety, choć cóż w tym fascynującego, przyznajmy: „normalne życie w stopniu referenta/ ranne wstawanie ulica tramwaj biuro znów tramwaj dom sen”…
Tak człowiek ów kończy swoje wyznanie:
„Budzę się w nocy spocony. Patrzę w sufit. Cisza
I znów – raz jeszcze – zmęczoną do szpiku kości ręką
odganiam złe duchy i przywołuję dobre”.
Tylko tyle i aż tyle. W tej sytuacji… Właśnie w tej konkretnej sytuacji, którą teraz mamy na myśli, którą nosimy pod powiekami, w sercu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.