11 lat po Smoleńsku

11 lat po katastrofie smoleńskiej nadal budzi ona spory. Poniżej przedstawiamy w porządku chronologicznym najważniejsze wydarzenia związane z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy.

10 kwietnia 2010

O godz. 8.41 prezydencki samolot lecący na obchody 70-lecia zbrodni katyńskiej rozbił się pod Smoleńskiem; zginął prezydent Lech Kaczyński, jego żona i 94 osoby, w tym wielu wysokich urzędników państwowych i dowódców wojskowych.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo ws. katastrofy. Do Smoleńska udali się polscy prokuratorzy wojskowi. Własne postępowania wszczęły w Rosji prokuratura i Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK).

16 kwietnia 2010

Zakończono czynności dochodzeniowe na miejscu katastrofy. MAK podał, że samolot zahaczył o drzewo przed pasem startowym, skręcił w lewo, odwrócił się na plecy i spadł na ziemię; silniki działały do końca, a na pokładzie nie doszło do pożaru ani wybuchu.

26 kwietnia 2010

Nie ma prawnej możliwości powołania wspólnego polsko-rosyjskiego zespołu śledczego w sprawie katastrofy - podała Prokuratura Generalna. O takiej możliwości mówi PiS, powołując się na komunikat CIR z 10 kwietnia, że Miedwiediew zapewnił Tuska, iż śledztwo będzie prowadzone "wspólnie przez prokuratorów polskich i rosyjskich".

Już w pierwszych dniach po katastrofie pojawiły się spory na temat formalnego trybu jej wyjaśniania. Polski rząd od razu 10 kwietnia 2010 roku, po sugestii strony rosyjskiej, zdecydował się na tzw. załącznik 13 do konwencji chicagowskiej, który jednak odnosił się do lotnictwa cywilnego i gospodarzem śledztwa czynił kraj, na którego terenie doszło do katastrofy.

Krytycy decyzji rządu wskazywali, że podstawą badania katastrofy mogłoby być polsko-rosyjskie porozumienie z 1993 roku o badaniu wypadków lotniczych z udziałem samolotów wojskowych. Porozumienie dawało formalnie obu stronom równe prawa, choć strona rządowa argumentowała, że było ono bardzo ogólne, nie było do niego żadnych aktów wykonawczych i w efekcie skutki jego zastosowania byłyby mniej korzystne dla ustalenia przebiegu zdarzeń.

28 kwietnia 2010

Szef MSWiA Jerzy Miller stanął na czele Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, powołanej do zbadania katastrofy.

29 kwietnia 2010

Polska prokuratura ujawniła, że bada cztery wersje przyczyn katastrofy - awarii samolotu, skutku działań ludzkich (np. załogi i kontroli ruchu powietrznego), organizacji i zabezpieczenia lotu oraz zachowań i działań osób trzecich. Ta ostatnia wersja zakłada m.in. zamach terrorystyczny oraz sugestie i oczekiwania określonego działania od załogi. Śledczy podkreślają, że muszą sprawdzać także takie hipotezy, które wydają się nieracjonalne.

19 maja 2010

MAK ogłosił wstępny raport nt. katastrofy. Ustalono m.in., że w kabinie pilotów były dwie postronne osoby; drzwi do kabiny podczas lądowania były otwarte; przy wylocie załoga nie miała informacji o pogodzie w Smoleńsku; kontrolerzy lotu i załoga polskiego Jaka-40 informowali Tu-154M o pogarszaniu się pogody. MAK zakończył rozszyfrowywanie czarnych skrzynek. Według szefowej MAK Tatiany Anodiny, kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę musi być jeszcze zbadana.

31 maja 2010

Szef MSWiA Jerzy Miller dostał od MAK zapisy odczytu czarnych skrzynek. Podpisanie polsko-rosyjskiego memorandum zezwoliło na opublikowanie zapisów.

1 czerwca 2010

MSWiA ujawniło dokonaną przez MAK transkrypcję nagrań czarnych skrzynek. Końcówka nagrania jest dramatyczna. Wcześniej załoga mówiła m.in. "To będzie... makabra będzie. Nic nie będzie widać"; "Nie, no ziemię widać... coś tam widać... Może nie będzie tragedii...". Według wstępnej transkrypcji, słychać też głosy osób spoza załogi: dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika i szefa protokołu MSZ Mariusza Kazany, który na 11 minut przed tragedią mówi: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić".

16 lipca 2010

Po przegranych wyborach prezydenckich Jarosław Kaczyński zapowiedział "białą księgę" ws. katastrofy; ocenił, że zachowanie rządu w tej sprawie jest "w najwyższym stopniu dziwne".

20 lipca 2010

MAK podał, że warunki atmosferyczne w Smoleńsku nie spełniały 10 kwietnia wymogów lądowania, o czym załoga Tu-154M była informowana. Ustalił on, że w chwili katastrofy widoczność sięgała 300-500 m, była mgła, a dolna granica chmur wynosiła 40-50 m. Antoni Macierewicz (PiS) stanął na czele zespołu parlamentarnego ds. katastrofy.

21 września 2010

MAK przekazał stronie polskiej instrukcję techniczną i książkę eksploatacyjną samolotu. Zdaniem szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha nie są to dokumenty, o które prosił, czyli materiały nt. lotniska i procedur tam obowiązujących. Rosja przyjęła, iż są one cywilne. Według Klicha, ostatnia faza lotu powinna być kwalifikowana jako operacja wojskowa, bo przyjęcie, że był to lot cywilny, oznaczałoby, że "całość odpowiedzialności spada na pilotów".

24 września 2010

Między Rosją a polską komisją wyjaśniającą okoliczności katastrofy nie ma sprzeczności w kwestii, jaki charakter miał przelot - ocenił Jerzy Miller, dodając, że był to lot cywilny.

27 września 2010

Błędy decyzji i naruszenia procedur, warunki atmosferyczne, czynniki psychologiczne, współpraca załogi, system szkolenia, organizacja lotu - to według Edmunda Klicha część przyczyn katastrofy smoleńskiej.

12 stycznia 2011

W ujawnionym raporcie końcowym rosyjski MAK za bezpośrednią przyczynę katastrofy uznał "niepodjęcie w porę przez załogę decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe mimo przekazania jej niejednokrotnie i we właściwym czasie informacji o faktycznych warunkach meteorologicznych na lotnisku, które były znacznie gorsze od minimów określonych dla tego portu lotniczego; zejście bez dostrzeżenia naziemnych punktów orientacyjnych do wysokości znacznie niższej od określonej przez kierownika lotów minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 metrów) w celu przejścia na lot wizualny, a także brak należytej reakcji i wymaganych działań przy niejednokrotnym włączaniu się systemu ostrzegania przed przeszkodami TAWS, co doprowadziło do zderzenia samolotu z przeszkodami i ziemią". Według MAK obecność w kabinie pilotów gen. Andrzeja Błasika aż do momentu zderzenia tupolewa z ziemią wywierała dodatkową presję psychologiczną. Protesty strony polskiej wywołało podanie przez MAK informacji, że wykryto alkohol we krwi gen. Błasika. "Wszystkie podstawowe tezy, które raport MAK sformułował, są fałszywe" - powiedział kilka dni po publikacji raportu MAK Antoni Macierewicz.

Polskie władze uznały raport za niepełny i jednostronny, przedstawiając do niego swoje uwagi. Zwróciły uwagę na błędy w organizacji ruchu powietrznego na lotnisku w Smoleńsku i nieprzekazanie przez Rosjan wielu informacji dotyczących katastrofy. Zdaniem strony polskiej do katastrofy przyczyniły się: brak decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe, brak informacji o widzialności pionowej i spóźniona komenda odejścia. Według uwag załoga Tu-154 była "błędnie informowana o właściwym położeniu na kursie i ścieżce". Pominięcie przez MAK działań kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego może - w myśl uwag - świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym w kierowaniu ruchem lotniczym w Rosji. Strona polska zwróciła też uwagę, że gen. Błasik był podczas lotu pasażerem, a nie ma w zwyczaju podawać danych o obecności alkoholu we krwi pasażerów. Kwestionowano też wiarygodność badania, wobec dużych trudności z identyfikacją ciała generała.

18 stycznia 2011

Rosyjscy kontrolerzy lotu popełnili liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M - to wstępne wnioski polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która ujawniła swe niektóre materiały, w tym część nagrań z wieży w Smoleńsku. Zdaniem polskich ekspertów trudno zaakceptować, że w raporcie końcowym MAK nie odniesiono się do sytuacji na lotnisku w Smoleńsku, a należałoby to zrobić "w celu wyeliminowania zagrożenia i podniesienia poziomu bezpieczeństwa lotów, tak aby podobna katastrofa nie wydarzyła się w przyszłości".

Gen. Błasik nie był członkiem załogi, lecz jego pasażerem; nie ma zwyczaju umieszczania informacji o pasażerach w raporcie z badania wypadku, jak zrobił to MAK - tak J. Miller skomentował fakt, że w raporcie MAK znalazły się informacje, iż we krwi gen. Błasika wykryto alkohol. Rosyjscy kontrolerzy wiedzieli, że pogoda w Smoleńsku nie pozwala na przyjęcie Tu-154 i zabiegali o skierowanie go na lotnisko zapasowe - wynika z ujawnionych przez MAK ich rozmów. MAK - "w celu obiektywnego informowania społeczności międzynarodowej" - opublikował w internecie zapisy rozmów kontrolerów - kilka godzin po tym, jak część tych nagrań ujawniła polska komisja. Szczególnie dramatyczna jest końcówka zapisu rozmów, bo kontrolerzy nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, a gdy zorientowali się, że samolot runął na ziemię, wpadli w panikę i porozumiewali się za pomocą niecenzuralnej leksyki.

10 lutego 2011

Edmund Klich dodał, że badanie wraku w kontekście przyczyn katastrofy ma szczególny sens wtedy, jeśli na pokładzie był wybuch. "Tutaj żadnego wybuchu nie było. Wrak nie jest niezbędnym dowodem, aby zakończyć badanie przyczyn katastrofy" - ocenił.

29 lipca 2011

Ujawniono raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, kierowanej przez szefa MSWiA Jerzego Millera. Raport wskazywał na liczne nieprawidłowości po polskiej stronie w związku z katastrofą oraz na odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów i złe wyposażenie lotniska. Miller podkreślał na konferencji prasowej, że przyczyną katastrofy był splot okoliczności.

Komisja stwierdziła, że samolot był sprawny technicznie do momentu zderzenia z ziemią. Z przeprowadzonych w USA oględzin systemu zbliżania się do ziemi TAWS oraz nawigacyjnego systemu zarządzania lotem wynika, że urządzenia te działały prawidłowo.

Według komisji, załoga Tu-154M nie chciała lądować, a jedynie wykonywała próbne podejście do lądowania w gęstej mgle. Jednak komenda odejścia wydana przez dowódcę Tu-154 padła za późno - na wysokości 39 m nad poziomem lotniska - poinformował Wiesław Jedynak z komisji, opisując, że od wydania komendy "odchodzimy" do podjęcia przez załogę działań związanych z "odejściem" upłynęło 5 sekund, podczas których samolot w dalszym ciągu się zniżał, a teren przed lotniskiem podnosił się. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że samolot znajdował się w tym momencie nad zagłębieniem terenu, co można było wywnioskować m.in. z upublicznionych już w czerwcu 2010 roku stenogramów z kokpitu - między pierwszym odczytem wysokości 100 metrów, a kolejnym, również 100 metrów, mija 9 sekund. Kluczowy problem polegał na tym, że dowódca założył, że samolot odejdzie w automacie, w sytuacji gdy było to technicznie niemożliwe, bo w Smoleńsku nie było systemu ILS. Zanim dowódca się zorientował, że samolot nie odszedł "w automacie" i gwałtownie ruszył wolantem, by odejść ręcznie, minęło kluczowe 5 sekund - wynikało z ustaleń komisji.

W efekcie, choć samolot w końcu wyrównał lot i zaczął "odchodzić", znalazł się na tyle nisko, że zawadził lewym skrzydłem o brzozę, co spowodowało ułamanie się części skrzydła, wykonanie przez tupolewa "półbeczki" i upadek. W stosunku do raportu MAK zasadnicza różnica w ustaleniach komisji Millera polegała na wskazaniu błędów rosyjskich kontrolerów w wydawanych przez nich komendach - przede wszystkim nieprecyzyjnych informacjach, że samolot jest na kursie i ścieżce, podczas gdy nie był.

2 sierpnia 2011

Po opublikowaniu raportu komisji Millera premier Donald Tusk przyjął dymisję szefa MON Bogdana Klicha, którego zastąpił Tomasz Siemoniak. Poinformowano też o rozwiązaniu, z końcem 2011 roku, 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Również w sierpniu 2011 r. prokuratura wojskowa postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych dwóm oficerom, którzy w 2010 r. zajmowali dowódcze stanowiska w ówczesnym 36. SPLT - Ryszardowi R. i Bartoszowi S. Chodziło o organizację lotu Tu-154 w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu.

16 stycznia 2012

Brak jest jednoznacznych ustaleń w sprawie obecności osób postronnych w kokpicie Tu-154M, ale kokpit prawdopodobnie nie był hermetyczny, a drzwi do niego były otwarte - takie były wnioski ekspertyzy fonoskopijnej "czarnych skrzynek", dokonanej przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna. Biegli nie przypisali dowódcy sił powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi żadnej wypowiedzi z kokpitu.

7 kwietnia 2012

Kierowany przez Antoniego Macierewicza zespół parlamentarny do badania katastrofy (istniejący od lipca 2010 roku) przedstawił materiał podsumowujący dwa lata pracy. Wynikało z niego, że przyczyną wypadku samolotu prezydenckiego były dwa silne wstrząsy na pokładzie samolotu - na lewym skrzydle i wewnątrz kadłuba, a nie zderzenia z brzozą.

Zespół za nieprawdziwe uznał tezy mówiące: o naciskach wywieranych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcę sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika na załogę samolotu, o podchodzeniu przez załogę samolotu do lądowania (wg zespołu wykonywano manewr odchodzenia), o złamaniu lewego skrzydła przez brzozę, o błędach pilotów mających być przyczyną katastrofy oraz o upadku samolotu w pozycji odwróconej.

Dokument powoływał się na badania trzech ekspertów.

Fizyk z University of Maryland prof. Kazimierz Nowaczyk badał zapisy zainstalowanych na Tu-154M urządzeń FMS (komputera pokładowego) i TAWS (systemu ostrzegania o zbliżaniu się do ziemi). Na ich podstawie miał ustalić trajektorię pionową Tu-154M w ostatnich sekundach lotu. Miało z nich wynikać, że samolot nie zszedł poniżej 20 m, a katastrofa rozpoczęła się, gdy odchodził na drugi krąg. Według tych danych Tu-154M nie uderzył w brzozę, a przyczyną katastrofy były dwa wstrząsy, po których zanikło zasilanie elektryczne i zatrzymał się komputer pokładowy.

Według ustaleń drugiego z ekspertów, kierownika Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w Ohio, prof. Wiesława Biniendy, skrzydło Tu-154M nie mogło zostać złamane przez drzewo o parametrach takich jak brzoza.

Trzeci z ekspertów, dr inż. Grzegorz Szuladziński z Analytical Service Ply Ltd. w Australii za najprawdopodobniejszą przyczyną katastrofy uznał dwie eksplozje na pokładzie. Jedna miała mieć miejsce w połowie lewego skrzydła, a jej efektem miało być naruszenie więzów miedzy przednią częścią kadłuba, a resztą samolotu. Druga eksplozja, wewnątrz kadłuba, spowodować miała jego zniszczenie i gwałtowne przyspieszenie pionowe w dół, czego skutkiem był rozpad kadłuba.

30 października 2012

Polscy śledczy, którzy jesienią 2012 r. badali wraku tupolewa, znaleźli na nim ślady trotylu i nitrogliceryny - podała "Rzeczpospolita". Urządzenia wykazały m.in., że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady obu substancji. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem - pisał dziennik. Na specjalnej konferencji prasowej zaprzeczył temu płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Podał, że wszystkie szczątki wraku zbadano tzw. spektrometrami ruchliwości jonów pod kątem obecności związków chemicznych mogących stanowić materiały wysokoenergetyczne. "Biegli nie stwierdzili obecności na badanych elementach jakichkolwiek materiałów wybuchowych" - dodał. Prokuratorzy w publicznych wystąpieniach potwierdzali, że na detektorach używanych przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku wyświetlał się napis TNT, przekonywali jednak, że nie jest to równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. Do sprawy odniósł się producent detektorów Jan Bokszczanin, który stwierdził, że "jeśli to urządzenie i jeszcze inne urządzenie pokazują trotyl, to prawdopodobieństwo, że nie był to trotyl jest dla mnie równe zero". "Jak ten trotyl się znalazł? (...) To już sprawa śledztwa" - dodał.

7 kwietnia 2014

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała na konferencji prasowej, że z wykonanej dla niej opinii fizykochemicznej Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji wynika, iż w poddanych analizie próbkach pobranych podczas sekcji ekshumowanych zwłok oraz z powierzchni wytypowanych miejsc i elementów szczątków samolotu Tu-154M nie ujawniono śladów pozostałości materiałów wybuchowych oraz substancji będących produktami ich degradacji. Prokuratorzy wojskowi ogłosili też wyniki badania brzozy, informując, że fragmenty metali w drzewie najprawdopodobniej pochodzą ze skrzydła tego samolotu.

10 kwietnia 2014

Podczas lotu do Smoleńska doszło do wybuchu w salonce Lecha Kaczyńskiego, a ogromna siła rozerwała jej prawą burtę i to prawdopodobnie ta eksplozja zabiła prezydenta i jego małżonkę - to kolejne ustalenia raportu "Cztery lata po Smoleńsku" zespołu parlamentarnego. Macierewicz napisał w nim, że najważniejszym jego ustaleniem są wyniki analizy zdjęć szczątków Tu-154M, "które pokazują jak doszło do wybuchu i zniszczenia salonki prezydenckiej". Według raportu salonka została rozerwana nad ziemią, a jej fragmenty znaleziono na obszarze o promieniu 30-50 metrów.

27 marca 2015

Wojskowa Prokuratura Okręgowa wydała postanowienie o postawieniu zarzutów dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska Pawłowi P. i Wiktorowi R. Jednemu zarzucono sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. W 2016 r. Rosja odmówiła doręczenia tym dwóm kontrolerom wezwań dotyczących przedstawienia im przez polską prokuraturę zarzutów; polskie wnioski w tej sprawie zostały zwrócone jako "niepodlegające wykonaniu".

Prokuratorzy wojskowi przedstawili wnioski z całościowej opinii zespołu 24 biegłych na temat katastrofy. Prace nad nią trwały od 2011 r. Ujawnili wtedy m.in., że "jako pierwszą bezpośrednią przyczynę katastrofy biegli wskazali niewłaściwe działanie załogi, polegające na zniżaniu samolotu przez dowódcę statku powietrznego poniżej własnych warunków minimalnych do lądowania i niewydanie komendy odejścia". Dodali, że było to "działanie nieadekwatne do panującej na lotnisku sytuacji meteorologicznej".

Ponadto jako przyczynę katastrofy biegli wskazali m.in. nieprawidłowości w związku z wyznaczeniem do lotu "osób bez ważnych uprawnień, lub wręcz bez uprawnień, do wykonywania lotów na tym typie samolotu". Kolejnymi z przyczyn było - według biegłych - niewydanie przez kierownika lotów zakazu lądowania na smoleńskim lotnisku ze względu na warunki pogodowe i nieskierowanie samolotu na lotnisko zapasowe oraz "niewydanie przez kierownika strefy lądowania komendy odejścia na drugi krąg w sytuacji, gdy samolot przekraczał minimalną wysokość zniżania 100 m".

9 kwietnia 2015

Prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo ujawniła stenogram z nowego odczytu nagrań z kokpitu Tu-154 wraz z opiniami biegłych. Zawierała ona o ok. 30 proc. więcej odczytanych słów, niż wcześniej odczytali eksperci z instytutu im. prof. Sehna, i o ok. 40 proc. więcej niż jest w stenogramach CLKP. Na stronie internetowej NPW zamieszczono dwa dokumenty. Pierwszy zatytułowany: "Cyfrowe przetwarzanie i analiza dźwięku rejestratora dźwiękowego MARS-BM samolotu TU-154M" (opracowany przez Andrzeja Artymowicza) - wraz ze stenogramem oraz drugi zatytułowany: "Opinia w zakresie fonetyczno-akustycznej analizy zapisów dźwiękowych z samolotu TU-154M", opracowany przez prof. Grażynę Demenko.

W opublikowanym stenogramie pojawiają się m.in. wypowiedzi przypisane dowódcy Sił Powietrznych (DSP) gen. Andrzejowi Błasikowi: "Faktem jest, że my musimy to robić do skutku" - o godz. 8.35 (przy tej wypowiedzi umieszczono znak zapytania - PAP), "Po-my-sły!" - o 8.40.11 i "zmieścisz się śmiało" - o godz. 8.40.22 (w obu przypadkach pewność odczytu - 3 w czterostopniowej skali).

4 lutego 2016

Szef MON Antoni Macierewicz podpisał nowelizację rozporządzenia ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Daje ona szefowi MON prawo do wznowienia badania wypadku lub incydentu lotniczego, "gdy zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ na ich przyczyny". Decyzja zakładała, że przy KBWLLP powstanie podkomisja do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, która będzie liczyła 21 członków. Jej szefem został dr inż. Wacław Berczyński, a zastępcami prof. Kazimierz Nowaczyk i dr inż. Bogdan Gajewski.

4 kwietnia 2016

Prokuratura Krajowa przejmuje do dalszego prowadzenia śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie katastrofy smoleńskiej - głosi zarządzenie ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry z 21 marca 2016. Zespół w PK, który ma kontynuować śledztwo, złożony jest z ośmiu śledczych - sześciu cywilnych i dwóch wojskowych. Na czele stanął prokurator Marek Pasionek, odsunięty w 2011 r. od śledztwa smoleńskiego.

15 września 2016

Naciski, by polski raport ws. katastrofy był taki sam jak rosyjski; awaria części systemów Tu-154M przed uderzeniem w ziemię i manipulacje przy "czarnych skrzynkach" - to główne ustalenia podkomisji MON działającej przy KBWLLP. "Jesteśmy w trakcie analizy, która jest bardzo żmudna, ale już znaleźliśmy sygnał niesprawności pierwszego silnika, niesprawność pierwszego generatora, niesprawność obu wysokościomierzy radiowych" - zaznaczył prof. Nowaczyk.

9 kwietnia 2017

Prokuratura wydała postanowienia o zmianie zarzutów stawianych rosyjskim kontrolerom - z nieumyślnego spowodowania katastrofy i sprowadzenia jej niebezpieczeństwa na działanie umyślne. "Prokuratorzy przyjęli, że podejrzani - zezwalając na zniżanie się samolotu i warunkowe próbne podejście do lądowania - przewidywali, iż może dojść do katastrofy i się na nią godzili" - wskazała PK.

"Kontrolerzy lotów ze Smoleńska zapewniali pilotów Tu-154, że są +na kursie i ścieżce+, choć z powodu awarii sprzętu nie widzieli samolotu na radarze. Zezwalając na podejście, mieli więc świadomość, że może dojść do katastrofy" - mówił wiceprokurator generalny Marek Pasionek. "Na tym polega umyślność działań i dlatego prokuratura zmieniła wobec nich zarzuty" - dodał.

10 kwietnia 2017

Podkomisja smoleńska zaprezentowała film obrazujący jej ustalenia - wynika z niego, że Tu-154M został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą. - W wyniku przeprowadzonych eksperymentów możemy powiedzieć, że najbardziej prawdopodobną przyczyną eksplozji był ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową - wynika z materiału.

Jak zaznaczono w filmie, rosyjscy kontrolerzy wiedzieli, że Tu-154 będzie trudno wylądować, ale "nie tylko nie informowali o tym załogi Tu-154, ale kontynuowali wprowadzanie jej w błąd", podczas naprowadzania do lądowania. Z kolei rosyjski Ił-76, który miał lądować w Smoleńsku przed polskim Tu-154 - jak wskazała podkomisja - "od początku był precyzyjnie sprowadzany".

11 kwietnia 2017

Wybuch jakiejkolwiek bomby, również termobarycznej, na pokładzie Tu-154M jest wykluczony; przeczą temu dowody, m.in. zapisy czarnych skrzynek, charakter zniszczeń samolotu i obrażeń ofiar oraz ustalenia biegłych - mówili astrofizyk i pilot dr hab. Paweł Artymowicz i były szef PKBWP dr Maciej Lasek, którzy odnieśli się do ustaleń podkomisji MON. Według Artymowicza o tym, że na pokładzie Tu-154M nie mogło dojść do wybuchu świadczy rodzaj obrażeń ofiar katastrofy. "Liczne sekcje zwłok potwierdziły, że płuca nie były uszkodzone, a powinny być uszkodzone w znaczny sposób przy wybuchu bomby termobarycznej. Bębenki uszne nie były popękane" - powiedział Artymowicz.

11 kwietnia 2018

Raport komisji Jerzego Millera z 2011 r. w sprawie katastrofy smoleńskiej zostaje anulowany; samolot Tu-154M został zniszczony wskutek eksplozji; wybuchy nastąpiły nad ziemią - to tezy przedstawione przez działająca przy MON podkomisję smoleńską, kierowaną przez Antoniego Macierewicza.

Macierewicz podkreślił, że jest to raport techniczny, a nie ostateczny; nie jest oficjalnym stanowiskiem państwa polskiego i nie ma takiego stanowiska do czasu opublikowania raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, który opracowuje podkomisja. Według Macierewicza, raport końcowy może powstać za około rok.

3 września 2018

Pięciu prokuratorów z zespołu śledczego nr I i dwóch techników wyjechało do Rosji, gdzie m.in. przeprowadzili dodatkowe badania elementów wraku Tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku. Wizyta prokuratorów w Rosji była wynikiem wniosków o pomoc prawną kierowanych do Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej, w których śledczy zwracali się m.in. o przeprowadzenie dodatkowych oględzin elementów konstrukcyjnych samolotu. Jak poinformowała PK, w czasie wizyty prokuratorów na lotnisku w Smoleńsku, sporządzono obszerną dokumentację fotograficzną wraku Tupolewa, w tym zdjęcia panoramiczne 360 stopni.

9 kwietnia 2020

Prokuratura Krajowa podsumowała 10 lat śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. "Śledztwo w sprawie okoliczności tragedii smoleńskiej, prowadzone przez prokuratorów z Zespołu Śledczego nr 1 PK, znalazło się w kluczowej fazie, jaką jest początek prac międzynarodowego zespołu biegłych mającego przygotować kompleksowy raport. Dobiega jednocześnie końca pozyskiwanie specjalistycznych opinii z renomowanych zagranicznych instytutów naukowych, którym zlecono badania próbek pobranych z miejsca katastrofy" - poinformowała prokurator Ewa Bialik.

Jak wskazała, w skład międzynarodowego zespołu biegłych, który ma się zająć oceną tych opinii "powołano światowej sławy ekspertów od badania wypadków lotniczych". "Mają oni gwarantować rzetelność i profesjonalizm śledztwa" - zapewniła Bialik.

Zaangażowanie krajowych i zagranicznych ekspertów ma pomóc w zbieraniu dowodów i weryfikowaniu trzech głównych hipotez dotyczących przebiegu katastrofy, które zostały przyjęte na początku śledztwa w kwietniu 2010 roku i których badanie nigdy nie zostało formalnie zakończone.

Pierwsza hipoteza zakłada, że to ewentualne wady produkcyjne, konstrukcyjne, technologiczne, zużycie elementów samolotu i inne techniczne nieprawidłowości doprowadziły do katastrofy. Hipoteza ta obejmuje także zaistnienie katastrofy wskutek niespodziewanego wejścia samolotu w strefę niebezpiecznych zjawisk atmosferycznych, takich jak na przykład mgła.

Śledczy badają również czy katastrofa nie jest wynikiem błędów, niedopełnienia obowiązków albo przekroczenia uprawnień. Hipoteza obejmuje niewłaściwe działania służb kontroli ruchu lotniczego i podjęcia przez nich niewłaściwej decyzji w zakresie kierowania lotem, a także błędów popełnionych podczas remontu samolotu. Śledczy badają również czy nie popełniono ewentualnych błędów w pilotażu lub naruszenia przez załogę przepisów lotniczych.

Trzecią hipotezę stanowi celowe działania osób trzecich. Chodzi m.in. o ewentualne zamierzone działanie personelu naziemnego przygotowującego samolot do lotu, kontrolerów lotu na lotnisku w Smoleńsku albo innych osób na terenie Federacji Rosyjskiej, ekip remontujących samolot, członków załogi i pasażerów.

W maju 2018 r. śledczy zakończyli ekshumację 83 ofiar katastrofy w Smoleńsku. Konieczność przeprowadzenia ekshumacji wszystkich wcześniej nieekshumowanych ciał prokuratura wyraziła już w czerwcu 2016 r. Decyzję o ekshumacjach uzasadniano wtedy zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej, brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.

Prok. Bialik przypomniała, że podczas ekshumacji stwierdzono zamianę ośmiu ciał. Prokuratura ustaliła też, że w 29 grobach pochowano szczątki kilku osób. W skrajnym przypadku w jednym grobie złożono fragmenty ciał należące do dziesięciu ofiar katastrofy.

W ramach śledztwa dot. okoliczności katastrofy smoleńskiej kilkukrotnie dokonano oględzin szczątków wraku przechowywanych w rejonie lotniska Smoleńsk Północny. W 2019 roku polscy prokuratorzy odbyli dwie wizyty w Smoleńsku: w maju i październiku. Wyjazdy te były wynikiem realizacji wniosków o pomoc prawną, kierowanych przez zespół śledczy do rosyjskiej Prokuratury Generalnej.

30 lipca 2020

Sejmowej komisji obrony przedstawiony został materiał filmowy o ustaleniach podkomisji smoleńskiej, zawierający wniosek, że przyczyną katastrofy Tu-154M były dwa wybuchy. Wnioski podkomisji zostały zaprezentowane podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej, zwołanego na wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej.

Szef podkomisji ds. ponownego zbadania przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., były szef MON Antoni Macierewicz zastrzegł, że przedstawiony film to załącznik do raportu, który nie został jeszcze przyjęty. Według niego może się to stać "w ciągu kwartału". "Raport znajduje się w sejfie w siedzibie komisji. Gdy zostanie przegłosowany przez członków komisji, wtedy zostanie dostarczony (...) ministrowi obrony narodowej" - poinformował b. szef MON.

Macierewicz zaznaczył również, że rolą podkomisji nie jest określenie, czy w Smoleńsku doszło do zamachu. "To jest zadanie prokuratury i sądu. Komisja stwierdza co się stało, jak doszło do tego, że polski samolot runął na ziemię - czy to była wina pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy to była wina generała Błasika (jednej z ofiar katastrofy, ówczesnego dowódcy Sił Powietrznych - PAP), czy to była wina polskich pilotów, jak decydował pan Lasek, oszukując i kłamiąc w swoich materiałach dotyczących raportu SmallGIS, fałszując ten raport i inne, czy też było to to, co wynika z materiału dowodowego i z analiz, jakie zostały dokonane na podstawie materiału dowodowego" - powiedział szef podkomisji.

Główna teza przedstawionego w czwartek materiału filmowego to dwa wybuchy, do których miało dojść najpierw na lewym skrzydle, następnie w centropłacie tupolewa. Jak podano w materiale na szczątkach samolotu znaleziono ślady trotylu, heksogenu i pentrytu.

Ponad cztery lata działalności podkomisji krytykowała opozycja. Maciej Lasek, prezentując wniosek o zwołanie posiedzenia komisji poświęconego pracy Antoniego Macierewicza i jego współpracowników, zwrócił się z apelem do rządu o "zamknięcie tego ponurego rozdziału polskiej polityki". "Podkomisja nie przedstawiła nowych dowodów na inny przebieg wypadków, podjęte przez nią czynności nie przybliżają jej do tego celu, ale za to drogo kosztują. Ile - nie wiadomo, bo od dłuższego czasu informacje te są ukrywane przed opinią publiczną i parlamentarzystami (...) Brak efektów i niezrealizowanie celu postawionego w uzasadnieniu o wznowieniu zadania - to wizytówka nie tylko podkomisji, ale również i resortu obrony, w strukturach którego ta podkomisja działa" - ocenił Lasek.

9 kwietnia 2021

Do 31 grudnia prokuratura przedłużyła śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej. Jak poinformowała PAP Prokuratura Krajowa, w postępowaniu zespołu śledczego nr 1 PK "prowadzone są czynności dowodowe dostarczające nowe informacje pozwalające na wyjaśnienie przyczyn katastrofy".

Z obszernej informacji prokuratury wynika też, że eksperci międzynarodowego zespołu biegłych, złożonego z naukowców z Polski, Portugalii, Danii i Szwajcarii wydali opinie wstępne dotyczące przyczyn zgonów oraz mechanizmów powstania obrażeń stwierdzonych podczas ponownych sekcji zwłok ofiar katastrofy.

Uzyskano też opinię amerykańskiego biegłego z zakresu badania i analizy zapisów rejestratorów lotu CVR i FDR. "Ekspertyza ta pozwoli stwierdzić, czy na nagraniach zapisu rejestratora dźwiękowego MARS-BM oraz zapisach danych z rejestratorów parametrów lotu samolotu Tu-154M, zarejestrowane zostały dane wskazujące na zjawiska mogące przyczynić się do zniszczenia bądź uszkodzenia statku powietrznego" - wskazała prokuratura.

Wrak samolotu Tu-154 oraz oryginały czarnych skrzynek nadal pozostają w Rosji. Szczątki rozbitego samolotu w tygodniach po katastrofie ułożono w miejscu przylegającym do lotniska Siewiernyj w Smoleńsku.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
dzień
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
wiecej »