To, że rosyjskie wojska się wycofały, nie oznacza, że ukraińska armia nie powinna być gotowa na ich powrót - oświadczył ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski we wtorek podczas wizyty na pozycjach ukraińskich sił na granicy administracyjnej z anektowanym przez Rosję Krymem.
"Jesteśmy dziś w obwodzie chersońskim. Widzimy nasze pozycje, sprawdzamy gotowość z punktu widzenia sprzętu, naszych żołnierzy, naszych brygad. (...) To, że wojska się wycofują, nie oznacza, że armia nie powinna być gotowa do tego, że w jakimkolwiek momencie może dojść do powrotu wojsk do granic naszego kraju" - powiedział prezydent, cytowany przez swoje biuro prasowe.
Odnosząc się do niedawnej koncentracji rosyjskich wojsk u ukraińskich granic Zełenski podkreślił, że Rosja "nie pierwszy rok ucieka się do nacisku" - czytamy w komunikacie. "Stale powinniśmy być gotowi" - zaapelował.
Zełenski ocenił też, że włączenie do rozmów pokojowych innych krajów sprzyjałoby szybszemu zakończeniu wojny w Donbasie.
"To może być rozszerzenie formatu normandzkiego, odrębny, równoległy format z innymi krajami, z bardzo poważnymi, potężnymi graczami" - zaznaczył.
Według niego podczas środowego posiedzenia trójstronnej grupy kontaktowej "strony zbliżą się do decyzji o tym, by ogłosić jeszcze raz zawieszenie broni".
Prezydent oznajmił, że wspólne starania Ukrainy, krajów europejskich i USA dotyczące Rosji umożliwiły deeskalację sytuacji.
"Nie możemy zagwarantować na 100 proc., że rosyjskie wojska nie wrócą. Popieramy decyzję o wycofaniu wojsk z granic z Ukrainą. Mówi to już o zamiarze niekontynuowania eskalacji" - ocenił szef ukraińskiego państwa.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.