Zamiast mówić o kimś, że jest dobry, lepiej jego dobroć pokazać. Zamiast mówić o sobie, że jest się chrześcijaninem, lepiej postępować tak, żeby nie było wątpliwości. Taką logiką kierowali się zapewne twórcy filmu „Bella”, który po czterech latach od premiery w 2006 roku trafił szczęśliwie do wybranych kin w Polsce.
Reżyserski debiut Alejandro G. Monteverede pokazuje dzień z życia Nowego Jorku. Młoda kelnerka Nina odkrywa, że jest w ciąży. Trzeci raz z rzędu spóźnia się do pracy. Impulsywny właściciel lokalu Manny zwalnia ją, nie przyjmując żadnych wyjaśnień. Dziewczyna odchodzi. Rusza za nią szef kuchni Jose, brat Mannyego. Domyśla się, że Nina jest w ciąży. Chce pomóc. Przeczuwa, że Nina tej pomocy naprawdę potrzebuje. Jest nie tylko przerażona brakiem pracy, ale też samym faktem, że mogłaby zostać matką. Boi się, że sama z dzieckiem nie da sobie rady. Wie, jakie to trudne. Sama też była wychowana przez matkę, z którą jej się zupełnie nie układa. Nie ma nikogo, kto by mógł jej pomóc. Ojciec dziecka ma ją w nosie i radzi, żeby problem jakoś załatwić. Nina nie jest też przygotowana na „koniec wolności” – bo w takich kategoriach generalnie postrzega macierzyństwo.
Z tego wszystkiego dziewczyna zwierza się Josemu, który cały czas idzie z nią, mimo że w restauracji, którą zostawił było mnóstwo pracy. Nasuwa się dość oczywista analogia z ewangeliczną przypowieścią o Dobrym Pasterzu, który zostawia 99 owiec, a idzie szukać jednej zagubionej. Nawiązań do chrześcijaństwa w filmie jest więcej. Wszystkie są subtelne, dzięki czemu film ogląda się całkiem dobrze. Nawet najbardziej wybredny widz nie powinien wybrzydzać, że oto reżyser występuje w roli kaznodziei. Sam Jose na przykład wygląda trochę jak Jezus pokazywany często w kinie. Nosi przydługie włosy i brodę. W tę rolę wcielił się Eduardo Verastegui – niegdyś gwiazdor telenowel, obecnie działacz pro life, wspierający organizacje obrony życia. Obiecał sobie, że już więcej nie przyjmie roli, która byłaby sprzeczna z jego poglądami. Nie kryje się ze swoim katolicyzmem, co w Hollywood jednak jest dość egzotyczną postawą. W filmie Bella gra po trochu samego siebie, może stąd autentyzm jego postaci.
Jose pomaga Ninie bardzo konkretnie. Zaczyna od znalezienia jej pracy w zaprzyjaźnionej restauracji. Później zabiera ją do domu, gdzie przedstawia jej swoją rodzinę. Nina chyba pierwszy raz w życiu podczas tego spotkania zaczyna powoli wierzyć, że ludzie mogą być szczęśliwi. Kulminacyjnym momentem filmu jest scena, w której Jose próbuje Ninie uzmysłowić, jak wielką tragedią jest zabicie dziecka. Siłą jego argumentacji jest to, że tragizm sytuacji przedstawia na przykładzie własnych dramatycznych przeżyć, w wyniku których porzucił świetnie zapowiadającą się karierę międzynarodowego gwiazdora futbolu.
Streszczenie jest krótkie, bo nie o to chodzi, żeby zdradzić wszystkie szczegóły. Lepiej wybrać się do kina, by odkryć je samemu i sprawdzić, jak potoczą się losy Niny i jej dziecka. Osobiście oglądałem ten film z ogromną dozą sceptycyzmu, bo nie przemawia do mnie postać latynoskiego przystojniaka, który – jak to w telenowelach – przewróci się w pierwszym odcinku i do 150. opowiada o tym, jak go to bolało.
Ale dość marudzenia. „Bella” jest naprawdę fajnym głosem w obronie życia. Jakoś tak się składa, że u nas działacze pro life często sięgają po drastyczne środki, które budzą kontrowersje, szokują. Tu mamy coś zupełnie innego. Film jest bardzo plastyczny. Reżyser – mimo sprzeciwów – postanowił kręcić go w Nowym Jorku. Nie pomylił się. Miasto gra wszystkimi swoimi kolorami. Ludzie są zwyczajni. Nie ma patologii, nie ma piętnowania kogokolwiek. Pokazana jest trudna sytuacja, ale pokazane są też różne drogi wyjścia.
Najciekawsze jednak w tym filmie jest chyba to, że nie stawia pytania o los nienarodzonego dziecka tylko kobiecie, która jest w ciąży. Stawia je nam wszystkim. Mobilizuje do odpowiedzialności za swoje czyny, ale także do otwierania oczu na to, co dzieje się wokół. Jose demaskuje nas wszystkich, wykrzykując Mannyemu w twarz, że tak naprawdę nic nie wie o ludziach, z którymi widuje się każdego dnia.
"Bellę" można będzie oglądać w wybranych kinach przez najbliższe dwa tygodnie. Gdzie dokładnie? Sprawdź TUTAJ:.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.