A o jakim Kościele ja marzę? Życie każdego dnia podsuwa nowe odpowiedzi.
O jakim Kościele marzę? To pytanie nasuwa się chyba każdemu, kto czytał wypowiedzi osób biorących udział w ankiecie Rzeczpospolitej i KAI na ten temat.
Prawdę mówiąc gdyby mnie spytano, miałbym kłopot. Życie każdego dnia podsuwa nowe wątki możliwej odpowiedzi. Kościół na miarę marzeń z konkretnego dnia mógłby się okazać własną karykaturą. Jednak dziś, w połowie grudnia 2010 roku, marzy mi się Kościół wedle królestwa Bożego w ujęciu św. Pawła: „królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym”. I pewnie dlatego szczególnie bliska jest mi odpowiedź, jakiej na pytanie do ankiety udzieliła s. Barbara Chyrowicz – niegdyś zaangażowana harcerka, dziś profesor KUL. Ja też chciałbym Kościoła, który się nie boi.
Ciągle mam w uszach uwagę, jaką usłyszałem niegdyś z ust pewnego zacnego kapłana, znawcy historii: „w średniowieczu niektórzy autorzy uważali, że praca w kurii rzymskiej uniemożliwia zbawienie”. Skandal? Złośliwość ponad wszelką miarę przyzwoitości? Dziś pewnie tak by na wypowiedź w tym stylu zareagowano. Nie wiem, jak w średniowieczu zareagowali kurialiści rzymscy, ale takie podejście do dyskusji bardzo mi się podoba.
To co że przerysowane? Kiedy ukazując jakiś problem zbytnio waży się słowa, wszystko robi się mdłe. Gorzej, często daje to złudne poczucie, że wcale nie jest tak źle. Może i nie jest. Ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Nie chodzi o wspieranie krytykanctwa. Wydaje mi się jednak, że nie można też poprzestać na konserwatywnym trzymaniu się i bronieniu tego, co zastaliśmy. Chrześcijanin to ten, który ciągle nie zgadza się na zastaną rzeczywistość; ciągle próbuje i siebie, i otaczający go świat lepiej dostosować do ideałów Ewangelii. Uznanie, że dobrze jest, jak jest może i pozwala uniknąć większych błędów, ale oznacza powolne wchodzenie w letarg. Potem trzeba rewolucji, by się z niego ocknąć.
Kościół odważny, otwarty, Kościół ludzi podchodzących z dystansem do samych siebie, a przy tym pełen pokoju i radości płynącej z nadziei, jaką daje Jezus Chrystus to moje marzenie z 17 grudnia 2010 roku. Za dużo? Chyba nie :)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.