W tym roku minęła 25. rocznica śmierci kard. Jana Króla z Filadelfii. Uczcili ją mieszkańcy wsi, skąd wywodzili się rodzice purpurata.
Kardynał John Krol to duma Siekierczyny. Choć urodził się w USA, dokąd wyemigrowali jego przyszli rodzice, nigdy nie traktował ich polskiej i małej ojczyzny jako czegoś obcego. - Mawiał, że Siekierczyna to dla niego Polska - mówi ks. Łukasz Bochenek, który 23 czerwca przewodniczył w kościele parafialnym w Siekierczynie Mszy św. w intencji kardynała, a później w remizie OSP przedstawił prezentację m.in. na temat jego związków z kard. Karolem Wojtyłą i swoją rodzinną miejscowością. Spotkanie zorganizowała biblioteka publiczna ze Starej Wsi.
- To dzięki kard. Królowi późniejszy papież przyjeżdżał do Siekierczyny. Obaj zostali w tym samym czasie kreowani na kardynałów. Zwyczajem jest, że nowi purpuraci odbywają "ingres" do swojego rodzinnego kościoła. Kardynał Król nie mógł przyjechać do Siekierczyny, dlatego zrobił to w jego zastępstwie kard. Wojtyła. I tak to się zaczęło - opowiada ks. Bochenek.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Ks. Łukasz Bochenek.Kardynał jeszcze jako ksiądz odwiedził Siekierczynę w 1939 r., tuż przed wybuchem II wojny światowej. Później był już tutaj jako arcybiskup Filadelfii, przyjaciel kard. Wojtyły. Kolejna wizyta miała miejsce w 1972 r., następna - w 1977 r. i to helikopterem, który wywołał sensację w tej górskiej miejscowości. Ostatni raz kardynał odwiedził Siekierczynę w 1986 roku.
Wspomógł budowę nowego kościoła, ale za każdym razem podkreślał, że mieszkańcy Siekierczyny mają wielką wartość jako Polacy i chrześcijanie. - "Polska ma wiele zabytków, historycznych skarbów. Ale nie ma skarbu ważniejszego od was, od ludu polskiego. Bądźcie świadomi własnej wartości. Bądźcie nadal wierni. Dajcie świadectwo Chrystusowi i wierze. Jak obecnie dajecie i w przyszłości. Bo wy doprawdy jesteście największym skarbem Polski" - przypomniał ks. Bochenek słowa kard. Króla do swoich rodaków w Siekierczynie w 1972 roku.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Krewni kard. Króla.W spotkaniu w kościele i remizie uczestniczyli krewni kardynała. - Mój tato woził go do kościoła, jak był jeszcze przed wojną, w każdy dzień. Później tych spotkań było już niewiele, ale zawsze serdeczne. Kardynał żyje w naszej pamięci bardzo mocno. Mówimy o nim dzieciom - mówi Stanisław Król.
Wiola, Patrycja i Łukasz znają kard. Króla, swojego krewnego, z opowieści rodziców i z książek. - Mamy zdjęcia z jego wizyt. Jego osoba żyje w naszej rodzinie, stanowi jej bardzo ważną część. Chciałoby się, żeby więcej ludzi poznało swojego rodaka, bo to jest powód do dumy - mówią młodzi.
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość Uczestnicy spotkania żywo reagowali na archiwalne zdjęcia.Jan Król urodził się 26 października 1910 r. w Cleveland. Był synem Jana z Siekierczyny i Anny z domu Pietruszka, wywodzącej się z Mokrej Wsi. W 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. W 1953 r. papież Pius XII mianował go biskupem pomocniczym Cleveland. Arcybiskupem Filadelfii został w 1961 r., a kardynałem - w 1967 roku. Stał na czele Konferencji Biskupów Amerykańskich, był uczestnikiem Soboru Watykańskiego II, a także dwóch konklawe. Jako czciciel Matki Bożej Częstochowskiej wpłynął znacząco na rozwój Jej sanktuarium w Doylestown. Zmarł 3 marca 1996 roku. Jest pochowany w filadelfilskiej katedrze. W Siekierczynie upamiętnia go tablica w kościele parafialnym, a strażnikiem pamięci o sławnym rodaku jest rodzina kardynała. Ostatnio w albumie o śladach Jana Pawła II na ziemi limanowskiej osobny rozdział ks. Bochenek poświęcił kard. Królowi i Siekierczynie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.