Wigilijny posiłek dla około tysiąca osób, którym doskwiera bieda, samotność lub bezdomność, rozpoczął się w piątek w południe w siedzibie Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego (GTCh) w Katowicach.
Przed drzwiami siedziby Towarzystwa przy ulicy Jagiellońskiej w centrum miasta ustawiła się kilkusetosobowa kolejka. "Przychodzi człowiek co rok, bo tu widzi, że jest wielu innych, jak on. To podnosi na duchu - trochę. Jedzenie jest, są kolędy, ale jakoś tak - wiadomo - trochę smutno. Takie święta" - powiedział PAP stojący w kolejce pan Piotr.
"Nie wiemy jeszcze, ile będzie osób, ale co roku zwiększa się liczba bezdomnych. () Spodziewamy się około tysiąca, nawet, jeżeli będzie mniej, to i tak jest dużo. Przygotowani jesteśmy na ok. 1,2 tys. posiłków. Oczywiście będzie jeszcze jutro święto i pojutrze też" - zaznaczył założyciel GTCh, Dietmar Brehmer.
Jak ocenił, osoby przychodzące na świąteczne posiłki do siedziby Towarzystwa zwykle niewiele mówią. "Co tu mówić, jak człowiek jest bezdomny, nie ma domu, żadnej radości. Jego podstawową rzeczą jest najpierw mieć dach nad głową i jedzenie - to przede wszystkim zaspokajamy tutaj" - wskazał.
Podkreślił też, że podczas świątecznych posiłków wolontariusze Towarzystwa starają się tworzyć atmosferę braterstwa, ale to niełatwe.
Brehmer wyjaśnił, że tworzenie dobrej atmosfery w takich sytuacjach wymaga pewnego "zniżenia" się do ludzi. "My nie jesteśmy lepsi, my tylko trochę lepiej potrafimy się rozbijać łokciami na świecie - potrafimy szybciej się uczyć, szybciej pracować, w związku z czym mamy coś. Ci ludzie po prostu wiele w życiu nie potrafią, dlatego są w takiej sytuacji" - dodał.
Przypomniał, że przed dwoma tysiącami lat "taki człowiek z Nazaretu powiedział, że zawsze będziemy mieć tych biednych". Nie wiadomo, czy na biedę jest jakieś lekarstwo. "Nie jestem marzycielem. () Tak po prostu jest. My musimy tylko tworzyć warunki, żeby dostali ciepły posiłek i mieli wrażenie, że ktoś się nimi zajmuje i opiekuje" - podkreślił Brehmer.
Założyciel GTCh nie wierzy w likwidację biedy, uważa jednak, że możliwa jest poprawa polityki społecznej państwa. "Jest bardzo dużo osób w wieku poprodukcyjnym, emerytów, rencistów - samych. Gdyby zrobić tak, żeby ci ludzi mogli nam i tym ludziom pomóc - oni też nie byliby samotni. W tym kraju nie wytworzyła się atmosfera i tradycja wzajemnej pomocy" - ocenił.
W piątek przy odświętnie przystrojonych stołach w siedzibie GTCh podano m.in. śledzia, żurek i bigos, makówki oraz inne słodycze.
Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne istnieje od 1989 r. Było pierwszą pozapaństwową i pozakościelną organizacją tego typu na Śląsku i jedną z pierwszych w Polsce. Przyjęło nazwę "Górnośląskie", nawiązując do śląskich tradycji dobroczynności. Towarzystwo zatrudnia kilkoro pracowników, pomaga im ok. 50 wolontariuszy - bezdomnych, podopiecznych GTCh.
Ulokowana w śródmieściu Katowic jadłodajnia GTCh rocznie wydaje ok. 100 tys. posiłków. Codziennie po południu zgłasza się po nie od 250 po nawet 400 osób. W świetlicy GTCh regularnie odbywają się spotkania kółek zainteresowań dla osób bezdomnych. Towarzystwo prowadzi też Dom dla Bezdomnych i Ogrzewalnię dla Bezdomnych, z których zimą korzysta ok. 130 osób.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.