Gdy łaska ruszy w drogę i biegnie przed tobą ledwo nadążasz w jej rytmie.
Wędrując po afrykańskich szlakach miałam szczęście poznać wielu Bożych szaleńców. Jednym z nich jest karmelita bosy, ojciec Maciej Jaworski, który od piętnastu lat pracuje w Rwandzie i Burundi. Źródła jego powołania do Karmelu ukryte są nieopodal przełęczy pod Chłopkiem, gdzie ręka przypadkowo spotkanego w schronisku nad Morskim Okiem towarzysza wspinaczki uratowała go przed upadkiem w przepaść. Źródła powołania misyjnego odnalazł zaś przy sprzątaniu muzeum misyjnego w Czernej. Przez lata jego misją w misji było dokumentowanie świadectw wiary spotkanych ludzi, którzy stawali się dla niego opatrznościowymi misjonarzami. Ostatnio zamienił się w budowniczego i, dzięki zachęcie miejscowego katechisty i wsparciu wielu dobroczyńców, wznosi kolejne wioski dla Pigmejów. Są oni najbardziej wykluczonymi i dyskryminowanymi mieszkańcami Czarnego Lądu. Żyją na prawdziwych peryferiach peryferii.
Beata Zajączkowska Hermes jest katechistą który wyszukuje potrzebujących Pigmejów. Z szałasów przenoszą się oni do domów budowanych z wypalanej przez nich samych cegły
Na temat jego pracy można wiele napisać. Mnie fascynuje to, co Maciej nazywa – uprzedzającym miłosierdziem, które idzie przed nim i otwiera kolejne wydawałoby się zatrzaśnięte drzwi. W swym zamyśle projekt budowania setek kolejnych domów był nie do zrealizowania. Nie było ludzi, którzy mogliby to robić, przy codziennej pracy formacyjnej i duszpasterskiej nie miał na to czasu, a przede wszystkim nie było środków. Bo Afryka choć biedna, to budowanie w niej nie jest już takie tanie. Okazało się, że Pan Bóg pobłogosławił ten projekt, który jak perpetum mobile kręci się z łaski.
Świadectwa poruszają. Kapłan spod Krakowa 40-lecie swego kapłaństwa postanowił uczcić fundując 40 domów dla Pigmejów a potem w swym entuzjazmie dorzucił znaczną ilość kóz. W tym samym czasie młoda rodzina na dorobku z dziećmi i kredytami na głowie dopytywała, czy może taki domek rozłożyć na raty, bo ich teraz nie stać, ale chcą płacić po cegiełce. Sami spłacają własne mieszkanie, ale chcą by ich dzieci były świadome, że są ludzie, którym żyje się gorzej i dla których nowy dom, choć bez bieżącej wody i prądu, jest rewolucyjną zmianą, ponieważ z chaty skleconej z gałęzi przenoszą się pod dach, z którego już nie będzie ciekło gdy pada deszcz. Te proste przykłady, a ojciec Maciej mógłby ich wymieniać bez końca, pokazują ile miłości drzemie w ludziach. Trzeba ją jedynie wyzwolić, a gdy jeszcze Bóg pobłogosławi dziełu dzieją się naprawdę cuda.
Sama pomagając Afryce doświadczyłam, że były projekty, które szły jak krew z nosa i mimo wielu wysiłków i medialnego nagłośnienia niewiele z nich wyszło. To były te, które sami sobie wymyślimy. Są też te z łaski, jak przekonałam się wspierając ostatnio projekt edukacyjny dla dzieci trędowatych w Indiach czy działania ojca Macieja. To było mocne doświadczenie tego, że gdy łaska ruszy w drogę i biegnie przed nami, to ledwo nadążasz w jej rytmie. Warto zajrzeć na Facebooka na stronę „Pigmej w Karmelu” i samemu przekonać się, jak wspaniała robota się dzieje w Burundi. A może i ją wesprzeć. By przekonać się jak wielka zmiana dokonuje się w życiu Pigmejów, którzy otrzymują nowy dom wystarczy spojrzeć na dołączone do tekstu zdjęcie. Jest mocniejsze niż tysiące słów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.