Sejmowa komisja obrony narodowej negatywnie zaopiniowała w środę wniosek PiS o udzielenie wotum nieufności szefowi MON Bogdanowi Klichowi. Za pozytywną rekomendacją głosowało 10 posłów, 16 było przeciw.
Uzasadnienie wniosku przedstawiał Ludwik Dorn (niezrzeszony). Zarzucił Klichowi, że zbyt szybka profesjonalizacja armii, nietrafione zakupy i zwiększenie kontyngentu w Afganistanie nadmiernie obciążyły budżet MON, odbijając się m.in. na szkoleniu żołnierzy. Przekonywał też, że w strukturze uzawodowionej armii jest za wielu oficerów, a za mało szeregowych.
Inny zarzut dotyczył "współodpowiedzialności politycznej" za serię katastrof lotniczych od Mirosławca do Smoleńska i niewyciągnięcie praktycznych wniosków z katastrofy samolotu CASA. Postawiono też zarzut, iż "minister nie zareagował odpowiednio" na konferencję prasową MAK, podczas której zaprezentowano raport na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej, "gdzie strona rosyjska w międzynarodowej opinii publicznej utrwaliła obraz, że pijany dowódca sił powietrznych wymuszał na pilotach lądowanie".
"Honoru generała Błasika broniłem już na jego pogrzebie" - odpierał zarzuty Klich. Uzasadnienie wniosku o dymisję uznał za "najbardziej absurdalne", jakie kiedykolwiek czytał. Przypominał, że Dorn chciał go odwołać już wtedy, gdy zdecydował się na tymczasowe rozwiązanie polegające na wyczarterowaniu dwóch samolotów do przewozów VIP-ów.
Dorn ocenił, że Klich "odziedziczył siły zbrojne w nienajlepszym stanie", ale doprowadził do ich zapaści. Zdaniem posła przejście na armię zawodową należało rozłożyć nie na dwa lata, ale na co najmniej 6-7 lat.
Według Dorna decyzja o przejęciu odpowiedzialności przez polskich żołnierzy za prowincję Ghazni była pochopna, a Afganistan "wysysa siły żywotne na każdym odcinku". Argumentował np., że piloci samolotów transportowych nie mogli wykonywać lotów szkoleniowych, ponieważ wojskowe zakłady zajmujące się remontami "były zawalone naprawą CAS, które latają jak te muły do Afganistanu".
W odpowiedzi Klich wyliczał, że generałów jest 113, a przed trzema laty było blisko 150, szkolenie żołnierzy zawodowych wydłużyło się dwukrotnie, a sama reforma żywienia, związana z rezygnacją ze służby zasadniczej, przyniosła w ciągu roku 241 mln zł oszczędności.
"Bronię misji w Afganistanie, bronię decyzji, które były podjęte, choć wiem, że większość Polaków jest przeciwko obecności wojska polskiego w Afganistanie, ale to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich trzech lat, pozwoliło nam radykalnie wzmocnić naszą pozycję w Sojuszu Północnoatlantyckim" - dodał Klich.
Zwiększenie kontyngentu w Afganistanie - powiedział Klich - zostało zrobione "nie dla przyjemności oglądania polskiej flagi w Ghazni, lecz dla osiągania celów w NATO". Na szczycie w Lizbonie - mówił - załatwiliśmy wszystkie najważniejsze dla Polski sprawy, łącznie z planami ewentualnościowymi, czyli planami wzmocnienia, gdyby ktokolwiek, kiedykolwiek chciał najechać Polskę". "To pokazuje, że wysiłek żołnierzy, także ofiara życia, były potrzebne, żeby Polska mogła się czuć bezpieczna" - podkreślił.
Bronił też decyzji o rezygnacji z obowiązkowej służby wojskowej. "Rząd Donalda Tuska i ja jako minister odpowiadamy za uwolnienie tysięcy obywateli od lawirowania i omijania przepisów w celu uniknięcia niechcianej służby; dzięki temu do armii trafiają ci, którzy chcą" - powiedział szef MON.
"Dzisiaj siły zbrojne są w pełni zawodowe, w pełni dobrowolne, lepiej zorganizowane i lepiej walczące niż trzy lata temu, a kiedy trzeba, pomagają w przypadku klęsk takich jak ostatnia powódź i reagują szybciej niż kiedyś, bo zmienił się system podejmowania decyzji" - przekonywał.
"Być może niechęć pana posła Dorna do profesjonalizacji bierze się stąd, że już nigdy żaden polityk nie będzie mógł straszyć Polaków zesłaniem w kamasze" - dodał, nawiązując do wypowiedzi Dorna, gdy ten był ministrem w rządzie PiS.
Mariusz Kamiński (PiS) ocenił, że Klich odpowiadając Dornowi "więcej czasu poświęcił na złośliwości niż na konkrety", a wniosek o wotum nieufności należało złożyć już wcześniej. Waldemar Andzel z tego samego klubu obarczył Klicha odpowiedzialnością za słabość marynarki wojennej.
"Niektórzy jak mantrę powtarzają, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było złe wyszkolenie pilotów. Wiemy, że pilotów nie szkoli się przez trzy lata, minister Klich nie może odpowiadać za całą dekadę" - bronił szefa MON Paweł Suski (PO). "Wniosek, który pan przygotował, jest żenująco słaby, bo słowo +kłamliwy+ rezerwuję dla wystąpień Antoniego Macierewicza" - zwrócił się do Dorna.
"Wnioskodawcy przedstawiają się jako obrońcy dobrego imienia polskiego żołnierza. Nie przyjmujmy tego za dobra monetę" - wzywał Czesław Mroczek (PO). Wytknął posłom PiS, że gdy dowódca prezydenckiego samolotu podczas konfliktu w Gruzji odmówił ze względów bezpieczeństwa lotu do Tbilisi posłowie PiS "okrzyknęli go tchórzem".
"Czasami odnoszę wrażenie, że niewielu z nas leży na sercu dobro polskiej armii" - powiedział Mieczysław Łuczak (PSL). "Przyczyna wniosku o odwołanie jest prosta - 10 kwietnia 2010. Pozostałe zarzuty? Jeżeli się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie. Ale na trumnach nikt nie zbuduje swojej kariery. Tam zginęli też moi koledzy, przyjaciele z mojego klubu" - zaznaczył.
"Co innego ostra krytyka, co innego wniosek o odwołanie. Zastanówmy się, czy warto wszczynać kolejną niepotrzebną awanturę" - przekonywała Izabella Sierakowska (Socjaldemokracji Polska). "A Komorowski, Szmajdziński, Onyszkiewicz, Szczygło nie popełniali błędów? Wszyscy popełniali błędy, ale się dyskutowało, a nie od razu składało wnioski o dymisję" - argumentowała.
Wnioskiem o odwołanie Klicha Sejm zajmie się w czwartek. Głosowanie zaplanowano na piątek. Za dymisją są PiS, SLD i PJN. Przeciw jest PO, niektórzy posłowie PSL według szefa klubu Stanisława Żelichowskiego mają "duży dylemat". Do odwołania ministra potrzeba 231 głosów. PO i PSL mają razem 234 z 460 głosów.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.