W "dniu odejścia", jak nazwali piątek demonstranci domagający się ustąpienia prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, egipscy muzułmanie i chrześcijanie zanosili wspólne modły o koniec dyktatury.
Piątkowe modły na placu Tahrir (Wyzwolenia) w Kairze tym razem, w jedenastym dniu rewolty ludowej, zjednoczyły muzułmanów i chrześcijan, którzy prosili Boga o to, by spełnił się ich wspólny cel: koniec 30-letniej władzy prezydenta Mubaraka.
"Modlitwa zjednoczyła muzułmanów i chrześcijan" - napisał w wydaniu elektronicznym największy hiszpański dziennik "El Pais".
"Nasza rewolucja nie ma charakteru religijnego" - podkreślali duchowni w swych kazaniach.
"Należy ona jednakowo do muzułmanów i chrześcijan, do mężczyzn i kobiet" - cytują specjalni wysłannicy gazety w Kairze zdanie, które powtarzało się w czasie piątkowych modlitw.
Jej kontynuacja naraża bezpieczeństwo Izraela i prowadzi do utraty tożsamości państwa.
Działania ChRL wynikają z napięć w relacjach Pekin-Waszyngton.
Różnice zarobków w branżach w regionach wynoszą nawet do 90 proc.
Porwana sukienka - 81 lat temu na Zieleniaku utworzono punkt zborny dla ludności cywilnej.
40 ton czekolady wyprodukowanej z lokalnego, najwyższej jakości kakao.
Miejsce to będzie oddalone od miejsc pochówków ludzi, "aby nikogo nie urazić".