Dziewięciu polskich turystów zatrzymanych w czwartek przez policję w Harare jest obecnie przesłuchiwanych przez policję - poinformował PAP Rafał Sobczak z Biura Prasowego MSZ. Zapewnił, że polskie władze podejmują wysiłki na rzecz ich zwolnienia.
Jako pierwszy informację o zatrzymaniu Polaków podał portal gazeta.pl.
"W dniu dzisiejszym nasza ambasada w Pretorii, której terytorialnie podlega Zimbabwe, otrzymała informację o zatrzymaniu dziewięciu polskich obywateli w Harare" - powiedział Sobczak.
Według niego, ze wstępnych ustaleń wynika, iż grupa polskich turystów została zatrzymana prawdopodobnie podczas robienia zdjęć w wiosce pod Harare, do której miał przybyć prezydent Zimbabwe. Polakom towarzyszyło czterech obywateli tego kraju, co - jak mówił Sobczak - spowodowało dodatkowe zaniepokojenie policji ochraniającej wiec.
Z relacji jednego z Polaków, z którym skontaktowała się nasza ambasada, wynika, że po zatrzymaniu zostały im odebrane i przekazane do depozytu telefony komórkowe i aparaty fotograficzne.
Sobczak zaznaczył, że polska placówka w Pretorii bardzo szybko skontaktowała się także z przedstawicielami Polonii, którzy na stałe mieszkają w Harare i mają dobry kontakt z lokalnymi władzami.
"Obecnie grupa dziewięciu osób przebywa w komendzie głównej policji w Harare. Trwa przesłuchanie. Polacy przesłuchiwani są pojedynczo" - powiedział Sobczak. Policja zatrzymała także obywateli Zimbabwe, którzy mają być przesłuchani.
Sobczak poinformował, że przedstawiciel polskiej Polonii skontaktował się z szefem policji i jak dotąd nie przedstawiono Polakom żadnych zarzutów. Nie podano także oficjalnego powodu zatrzymania. Przedstawiciele Polonii otrzymali prawo widzenia się z zatrzymanymi turystami i dostarczyli im żywność oraz napoje.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.