Prawda jest jedna. Ale materializuje się na różne sposoby.
Początek nowego roku. Stary okazał się niepojęty pod niejednym względem, a i nowy nie lepiej się zapowiada. Jasne, nie we wszystkim. Uświadomiłem to sobie w ostatnich dniach minionego grudnia. Wracałem z porannego spaceru z moim psem. Solidny mróz, lśniący śnieg, słoneczne promienie, dwie pary kaczek na potoku, poza nimi i nami żywego ducha nie widać. Z naprzeciwka powolutku jedzie samochód. Z daleka poznaję – to zwyczajny patrol Straży Granicznej, jako że ulica przechodzi na czeską stronę, jak się tu mówi. Pomachałem im jak zwykle, niech jadą. Oni tu mają spokojny żywot, to nie Podlasie. A i granica w istocie trwała – bo jej główny punkt został wyznaczony jeszcze w roku 1229. Zmieniały się imperia, królowie i cesarze, nawet mieszkańcy się zmieniali, ale ten odwieczny punkt trwa. Wszelako i tu bywało kiedyś niespokojnie, a górskie lasy kryjówką stawały się dla ludzi.
Jak dziś na Podlasiu… I tu dotykam czegoś niepojętego. Bo należałoby rzec: prawda jest jedna. Tymczasem okazuje się, że nie całkiem. Regularnie oglądam telewizyjne relacje z tego doświadczonego zakątka Polski, równocześnie czytam relacje różnych grup działających w tym samym rejonie. Oba źródła jakby się rozmijały. Kłamią? Nie sądzę. Raczej się dopełniają. Zarówno pilnujący granicy, jak i pomagający ludziom dotkniętym głodem i chłodem w lesie, mówią o dwóch obliczach tej samej prawdy. Trudnej prawdy.
Prawda o dwóch obliczach? Tak. Bo istnieje przecież cała polityczna układanka, w której Irakijczycy, Syryjczycy, Kurdowie i inni mieszkańcy Bliskiego Wschodu oraz Afryki są tylko pionkami dla totalitarnego reżimu Białorusi i Rosji. I tu także prawda jest nie jedna. Politykom przecież chodzi o stworzenie maksymalnego zamętu. Migrantom chodzi o znalezienie nowego miejsca dla siebie i rodziny. Ten motyw jest obecny nie tylko na naszej granicy. Na południu Europy, na jej morskiej granicy trwa od lat niekończąca się i wciąż śmiertelnie niebezpieczna wędrówka na łodziach i pontonach. Świat już się przyzwyczaił. Niestety.
My, Europejczycy, powinniśmy postawić pytanie, co jest w naszym „raju” takiego, że przyciąga tysiące ludzi gotowych życiem płacić za przedostanie się do niego. Nie udawajmy. Czy to nie z Polski wyjechały na Zachód Europy steki tysięcy ludzi? Kiedyś imali się różnych sposobów, by granicę pokonać. Teraz sposobów nie trzeba, bo Europa stała się jednym paszportowym obszarem. Jednym ale nie jednakowym. Co tu dużo mówić, ja kiedyś przez 20 sezonów jeździłem zastępować proboszcza Niemca na czas urlopu. Trzydzieści lat temu za jeden miesiąc dorabiałem tyle, ile w swojej parafii miałem z dziesięciu miesięcy. Wszystko jasne. A przy okazji świata trochę zobaczyłem, przekonałem się, że my wcale nie gorsi od tych na Zachodzie. A za sąsiadów miałem księży z Indii, z Afryki (ten to doktorat miał, specjalizując się w filozofii Kotarbińskiego). Nie jeżdżę od lat. Przestało się opłacać. Przepraszam za taką narrację, ale tu odzywa się marksistowska zasada, iż byt kształtuje świadomość. Byle tylko duszy i moralnych reguł nie sprzedać.
Wracam myślą i wyobraźnią na Podlasie. Jestem sercem ze wszystkimi strzegącymi granicy. To jest nieuniknione, nawet konieczne. Wrobił nas w to przewrotny sąsiad. Wasza służba, zwracam się do tych na granicy, potrzebna choć niełatwa fizycznie, psychiczne i moralnie. Fizyczne siły można regenerować. Psychiczne trudniej – ale także. Z moralnymi najtrudniej i zostawiają w człowieku najgłębsze i najtrwalsze rany. Czasem na zawsze.
Jesteśmy też wszyscy – chyba wolno mi tak powiedzieć – z tymi, którzy na tym nieszczęsnym pograniczu mieszkając, czy związani z nim inaczej, poszli do lasu pomagać. Ludziom pomagać. Niewiele o ich trudzie wiemy, bo nie chcą, ale i nie mogą się tym afiszować. Wiadomo jednak, że takich grup pomocowych, zdobywających środki i docierających z nimi do potrzebujących, jest sporo. Mam nadzieję, że gdy sprawa ucichnie nieco (daj Boże, żeby i całkiem) możliwe będzie odtajnienie wspomnień, relacji, notatek, opowiadań, może i zdjęć telefonem robionych.
Prawda jest jedna. Ale materializuje się na różne sposoby. Istotny jest ten jej nurt, który służy dobru. Dobrem jest obrona granic, dobrem jest pomoc człowiekowi. Niepojęte czasy nadeszły…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.