Bezwiednie przyzwyczajamy się do nadzwyczajności. Spoglądamy dla przykładu na takiego Piotra opisanego w niedzielnej ewangelii: rybak, człowiek z doświadczeniem, profesjonalista.
Przychodzi Jezus, nakazuje mu zrobić coś sprzecznego z prawidłami zawodu, ten robi – znamy zakończenie: cudowny połów, och i ach. Spoglądamy więc sobie na takiego Piotra i nasz umysł dokonuje dziwnego przeskoku: „Działanie wbrew zasadom zaowocowało obfitością? No to działajmy wbrew zasadom!”. I zaczyna się: brak chęci zagłębiania się w zagadnienie, tak jakby sam fakt poruszania pobożnych tematów zwalniał nas z krytycznego myślenia, posiadania potrzebnej wiedzy, dbałości o język. Nieustanne czekanie na sprzyjające zbiegi okoliczności, które jesteśmy skłonni uznać za niemal bezpośrednie interwencje Opatrzności w nasz skromny żywot. Pomijanie tego, co nużące i przyziemne w przekonaniu, że wyłącznie zaufanie Stwórcy prowadzi do sukcesu.
Słowem: tłumaczenie własnego nieuctwa, niezorganizowania, lenistwa wyższym stopniem chrześcijańskiego wtajemniczenia.
Zbyt łatwo zapominamy, że przed tamtym spotkaniem Piotr całą noc pracował. Że gospodarze z Kany Galilejskiej zapewne też zrobili wszystko, co byli w stanie zrobić. Że święci i dobrzy ludzie nie uchylają się od potu, wysiłku, naporu codzienności.
Nasze prywatne zapotrzebowanie na cud zwiększa się przy tym niekiedy zupełnie niepotrzebnie. Jesteśmy skłonni uznać je za dowód otwartości na Boga i Jego łaskę, choć jest zwyczajnym zapomnieniem o szacunku dla stworzonego świata i jego praw. Bo co w tym złego, że coś się wie, coś potrafi, coś robi?
Towarzyszy namniekiedy, przyznajmy, podlane pobożnym sosem polowanie na ekscytację. Gdy inni zmagają się brakiem pracy, zdrowiem, wychowaniem dzieci, trudnościami w realizacji planów czy marzeń, my zdajemy się fruwać ponad tym w oparach cudowności. Pan Bóg załatwił mieszkanie, Józef pracę, Antoni odnalazł zagubione dokumenty, Maryja uchroniła od nieszczęścia itd. O tym, ile żeśmy w międzyczasie wydeptali urzędowych ścieżek, ile CV rozesłali, ile odbyli nerwowych rozmów, pod ile kamieni żeśmy zajrzeli, szukając, ile nas kosztuje zwykła roztropność – o, o tym chrześcijanie już tak często nie gadają.Czyżby ta materialność życia po Bożemu wydawała się nam w jakiś sposób uwłaczająca? Piotr, który odszedł od rybackich sieci, brat Albert porzucający sztalugi, Agata, która nie chce małżeństwa – spłaszczamy ich wizerunek, wyzerowując kontekst, ciąg decyzji, wierność Bożym natchnieniom, tak jakby świętość sprowadzała się do jednostronnego obrazka.
Cuda w naszym życiu mile widziane? Jak najbardziej. Ale zaradność, zdrowy rozsądek, pieczołowite zajmowanie się codziennością – również.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.