Parlament Malty zadecyduje 16 marca, czy zostanie przeprowadzone referendum w sprawie wprowadzenia rozwodów, o co zabiega opozycja. W najbliższym czasie na tę sprawę przeznaczono dziewięć posiedzeń - poinformował 23 lutego „Times of Malta“ powołując się na kalendarz zajęć parlamentu. Socjaliści z opozycji chcą, aby zapytać obywateli, czy są za wprowadzeniem rozwodów w określonych okolicznościach.
Według socjalistów, należałoby postawić obywatelom pytanie: „Czy jest Pani/Pan za tym, aby stworzyć możliwość rozwodów dla małżeństw, które żyją w separacji od co najmniej czterech lat i nie rokują nadziei na pojednanie, o ile zagwarantowane będzie utrzymanie oraz odpowiednia ochrona dzieci?“.
Premier Lawrence Gonzi jest przeciwny referendum. Uważa, że miałoby ono sens wówczas, gdyby posłowie uchwalili projekt ustawy w sprawie rozwodów. W przeciwnym razie może się zdarzyć, że ustawa wprowadzająca możliwość rozwodów będzie zawierała postanowienia, zmieniające warunki określone w referendum. Premier Gonzi ostrzegł też, że referendum z postawionym w ten sposób pytaniem umożliwiłoby rozwody bez ustalenia winy.
Malta jest jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym prawo nie dopuszcza rozwodów. Mimo to rocznie anulowanych jest 150-200 małżeństw. Prawodawstwo Malty uznaje rozwody swoich obywateli przeprowadzone za granicą, o ile jeden z małżonków mieszka w tym kraju, bądź jest jego obywatelem. Takich przypadków jest około 30 rocznie.
W październiku ub.r. biskupi Malty wypowiedzieli się przeciwko wprowadzaniu rozwodów. W liście pasterskim zaapelowali, aby nie zmieniać prawa, tylko nastawienie wobec małżeństwa. Zwrócili też uwagę, że tam, gdzie istnieje prawo rozwodowe, zostało ono wprowadzone w nadziei, że będzie to rozwiązaniem dla nieudanych związków małżeńskich. Faktycznie jednak najczęściej prowadzi to do nagromadzenia dodatkowych problemów - stwierdza list pasterski podpisany przez abp. Paula Cremonę i bp. Mario Grecha.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.