Kilka tysięcy Egipcjan zebrało się w piątek na placu Tahrir w Kairze, by świętować rewolucję, ale też by domagać się utworzenia nowego rządu składającego się z technokratów. Do manifestacji doszło dwa tygodnie po rezygnacji z urzędu prezydenta Hosniego Mubaraka.
Wielu z demonstrantów wymachiwało egipską flagą.
"Rząd (Ahmeda Mohammeda) Szafika jest podporządkowany jak wasal skorumpowanemu reżimowi" - brzmiał napis na jednym z transparentów. Demonstranci domagali się odejścia powołanego niedawno gabinetu i zastąpienia go ekipą technokratów.
W skład nowego rządu, przekształconego w środę, wciąż wchodzi kilka osób z ekipy Mubaraka. Chodzi m.in. o ministrów spraw zagranicznych i obrony. Nowe władze zapewniają, że nie chcą wracać do przeszłości i będą prowadzić walkę z korupcją.
Demonstranci domagali się również likwidacji państwowych sił bezpieczeństwa.
Wśród protestujących były grupy skandujące hasła poparcia i solidarności z demonstrantami z Libii, żądającymi odejścia przywódcy tego kraju Muammara Kadafiego. "Precz z Kadafim" - krzyczeli manifestanci w Kairze, wymachując libijskimi flagami. Na skutek rebelii trwającej w Libii zginęło już kilkaset osób.
Jak podaje agencja Reutera, duchowny przewodzący piątkowym modłom na placu Tahrir, imam Mazhar Szahin, wyraził solidarność z protestami wymierzonymi w libijskiego przywódcę. "Mówimy naszym protestującym braciom w Libii: wytrwajcie, jesteśmy z wami aż do zwycięstwa" - powiedział duchowny tysiącom Egipcjan, którzy zebrali się na głównym kairskim placu, żeby świętować zwycięstwo niedawnej rewolucji.
"Mówimy libijskiemu przywódcy, aby odszedł. Odpowiedzialność za rozlew krwi w Bengazi spada na ciebie. Skończcie z rozlewem krwi libijskich synów. Libijczycy umierają jako męczennicy w imię wolności" - mówił imam do tysięcy wiernych.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.