Katolicy w Kijowie starają się w miarę możliwości włączyć się w obchody Triduum Paschalnego.
W Wielki Czwartek bracia kapucyni zachęcają do udziału w Mszy Wieczerzy Pańskiej. Choć dotychczas większość modlitw odbywała się w schronie dolnego kościoła, liturgia świąteczna powróci do głównej świątyni. „Dziś wyjdziemy z naszych piwnic” – powiedział Radiu Watykańskiemu brat Błażej Suska, kustosz kustodii kapucynów na Ukrainie i w Rosji, przebywający w stolicy Ukrainy.
Choć mer miasta do tego nie zachęca, część ludzi postanowiła wrócić do Kijowa. „Samochodów jest coraz więcej, jest coraz więcej ruchu, chociaż nadal jest to życie jakby na polu minowym. Nie wiemy, co będzie jutro. Niepewność jest w naszych sercach” – opisuje brat Suska. Wielu Ukraińców żyje z dnia na dzień. Jak zaznaczył, do zakonników cały czas przychodzą ludzie. Z jednej strony szukają pokrzepienia, ale sami są także otwarci i życzliwi. Ważny jest dla nich pierwszy kontakt, przez który bracia starają się przekazać im Bożego Ducha i podtrzymać nadzieję. „Starają się żyć dzisiaj, tu i teraz, nie dlatego, że myślą o tym dniu jako ostatnim. Raczej nie chcą raczej wpadać we frustrację zastanawiając się, ile będzie trwała wojna, nie żywią niespełnionych oczekiwań” – przekazał zakonnik.
Radość dla braci stanowiła wizyta papieskiego jałmużnika, którzy Wielki Tydzień spędza na Ukrainie. Wczoraj odwiedził braci w ich domu. „Obecność kard. Krajewskiego była dla nas prezentem od Papieża Franciszka. Mówił nam, byśmy żyli radykalną, życiową Ewangelią, byśmy nie tyle słuchali świata, polityki, ale Ewangelii i żyli Słowem Bożym” – powiedział kapucyn.
Kapucyni zapraszają ludzi, by przyszli modlić się i świętować Triduum Paschalne w ich kościele. Podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej obmyte będą nogi. „Ci, którzy przyjdą do nas, będą świętować razem z nami, mimo otaczającej nas śmierci i łamania nas wojną” – mówi brat Suska.
„Wielką radością jest to, że wyjdziemy z naszych piwnic, z dolnego do górnego kościoła. To przejaw powrotu do życia, choć nadal wojennego. Dziś, gdy czytałem Słowo, to bardzo dotyka mnie, w tym czasie wojennym, że Baranek Boży, wpierw umywa nogi, potem daje się przełamać, daje się zranić, a ostatecznie zabić i z niego wypływa krew, która nas oczyszcza. Która mnie, jako kapłanowi, chrześcijaninowi, daje życie. To jest moment napięcia, który w sobie mam. Jezus dał się zranić, ukrzyżować, żebym miał życie. Nie jesteśmy oczywiście Chrystusem, ale chcemy nim być. Pozwolić być ranionym, w bardzo realny sposób, psychiczny, emocjonalny, przez wojnę, niepewność, dać się zranić, dać się uniżyć… Przez tę wojnę dajemy się zranić. Cały naród, nasi wojskowi umierają, za to, żebyśmy my mieli życie. Była Bucza, Hostomel, Browary… Dlatego, że oni tam zginęli, Kijów stoi. Ewangelia jest bardzo konkretna, bardzo mocna i wymagająca. Boję się powiedzieć, że wręcz nieludzka, tzn. nie dla ludzi w mentalności czysto ludzkiej, ale dla tych, którzy w Duchu Świętym przyjmują i przeżywają ten Wielki Czwartek, Piątek i Noc Paschalną.“
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.