Do siedmiu wzrósł bilans ofiar sobotnich demonstracji antyrządowych, które odbyły się w kilku miastach Jemenu - poinformowały w niedzielę źródła medyczne. Zaniepokojenie sytuacją w kraju wyraził sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun.
W sobotę wieczorem w Adenie, na południu kraju, uczestnicy protestów podpalili posterunek policji i blokowali drogi. Podczas rozpędzania demonstracji zginęły dwie osoby, a kolejne dwie zmarły w niedzielę w szpitalu.
W zamieszkach na południu kraju, w Al-Mukalla, śmierć poniósł 12-letni chłopiec.
Ponadto dwie osoby zmarły, a kilkaset zostało rannych, gdy policja w sobotę rano dokonała szturmu na obóz demonstrantów przed uniwersytetem w Sanie. Przedstawiciele sił bezpieczeństwa, uzbrojeni w kije i noże, zaatakowali obozowisko demonstrantów na placu przed uniwersytetem, na którym przebywały tysiące ludzi. Świadkowie mówią, że użyto tam innego gazu niż łzawiący.
Ban Ki Mun potępił "nadmierne użycie siły" wobec "uczestników pokojowych demonstracji" - poinformował w sobotę jego rzecznik Martin Nesirky.
Uczestnicy demonstracji domagają się ustąpienia rządzącego krajem od 32 lat prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Odrzucają propozycję przeprowadzenia referendum w sprawie nowej konstytucji, która miałaby utorować drogę do ustanowienia w kraju systemu parlamentarnego.
W Jemenie od prawie miesiąca trwa fala protestów zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.