Środopopielcowo i wielkopostnie.
„Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Albo „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Te słowa słyszą dziś ci, który przyjmują na swoją głowę popiół – znak pragnienia przemiany życia, nawrócenia. Czyli, pamiętając o znaczeniu greckiego słowa metanoia, znak pragnienia zmiany sposobu myślenia, sposobu patrzenia na życie i na świat.
Zauważmy przy tym niby oczywistość: nie chodzi o zmianę byle jaką. Np. o odejście od bycia wszystkożercą i przyjęcia weganizmu. Chodzi o spojrzenia na życie z perspektywy własnej śmierci. Czyli o zauważenie marności tego świata i zwrócenie się ku Temu, który może dać życie wieczne. Chodzi o nawrócenie się na Dobrą Nowinę Jezusa Chrystusa. Czyli ponowne sprzątnięcie pokrywającego nas kurzu różnych mód, a przyjęcie tego, czego uczył Jezus. Wielki Post to czas, kiedy chcemy podjąć wysiłek, by być bardziej Chrystusowi. Bardziej chrześcijanami – można powiedzieć. Tak, bo wszyscy mamy mniejsza czy większa tendencję, by nasiąkać nie tylko grzesznymi przyzwyczajeniami, ale wręcz pogaństwem, pokrywać się kurzem współczesnych ideologii. Teraz nadchodzi czas, by stać się na nowo prawdziwymi uczniami Chrystusa. Nie tylko ludźmi noszącymi na sobie jakieś chrześcijańskie emblematy.
Głośno zrobiło się ostatnio o raporcie C40 Cites, w którym postuluje się między innymi działania mające doprowadzić do tego, że nie będziemy korzystali z prywatnych samochodów, będziemy kupowali najwyżej parę sztuk ubrań rocznie, a mięsa i nabiału nie będziemy jedli (prawie) wcale. Pół biedy gdyby drogą do tego miały być działania edukacyjne czy propagandowe. Sporo głosów wskazuje jednak, że w planach jest wymuszanie takich zachowań prawem. Oczywiście nie od razu, ale stopniowo. Byśmy się z tymi pomysłami, mocno przecież ograniczającymi swobody obywatelskie, mogli oswoić.
Jako że w tle jest spór polityczny – podpisał się rzekomo pod postulatami prezydent Warszawy – rozpoczęło się bagatelizowanie sprawy. Że to przecież nie jest zobowiązujące, bo C40 Cites nie ma żadnej władzy, że nikt nikomu nie będzie zakazywał jedzenia mięsa itd itp. Sęk w tym, że niezależnie od politycznych sympatii trzeba by zauważyć, że część z tych postulatów już jest wprowadzana w życie. Ot, ograniczenia w ruchu miejskim w zależności od typu silnika w samochodzie. Albo – jak podnoszą niektórzy – wymuszanie w finansowanych przez miasta placówkach takiej, a nie innej diety. Stopniowo więc, drobnymi kroczkami, w imię ochrony (z natury zmiennego) klimatu....
Podobnie jak z kontami w banku, prawda? Nie, nie są obowiązkowe. No ale, zgodnie z uchwalonym już nowym prawem, niebawem samochodu za gotówkę nikt już nie kupi. Trzeba będzie przelewem. Wszystko w imię zapobiegania praniu brudnych pieniędzy czy oszustwom podatkowym. Jeśli więc chcę kupić samochód nie mogę wyjąć pieniędzy ze skarpety. Muszę mieć konto w banku. I zgromadzoną na nim, uciułaną latami (a nie wpłaconą na raz), odpowiednią ilość środków.
I tak jest w wielu dziedzinach naszego życia. W imię walki z terroryzmem przyzwyczailiśmy się do przechodzenia w skarpetach przez bramki na lotniskach. W imię walki z pandemią i z obawy przed kłopotami w zagranicznych podróżach na potęgę przyjmowaliśmy kolejne dawki szczepionki. W imię walki z przestępczością godzimy się na brak anonimowości w internecie licząc, że (na razie) za mali jesteśmy, by ktoś próbował uzyskaną w ten sposób o nas wiedzę wykorzystać przeciw nam. A w imię walki o ochronę klimatu mamy zrezygnować – już do 2035 roku – z samochodów spalinowych. Proszę poszukać danych dotyczących tego, ile mamy w Polsce samochodów i ile średnio dziennie przejeżdżamy. A potem porównać to z danymi na temat zużycia prądu przez samochody elektryczne skorelowanego z jego produkcją... Wcale się więc nie zdziwię, jeśli w imię walki z CO2 wprowadzone zostaną limity spożycia mięsa. Nie, nikt nie zakaże kupować. Tylko jak się administracyjnymi metodami ograniczy produkcję, kupować nie będzie czego. Niemożliwe? E tam. Już dziś, dzięki przepisom, krowę na pastwisku trudno zobaczyć, prawda?
A propaganda antydwutlenkowęglowa działa. Kilkoro moich znajomych – miałem ich za rozsądnych – już uważa, że w imię walki z CO2 powinniśmy ograniczyć albo wcale nie jeść mięsa. I nabiału oczywiście też. Jestem sceptykiem jeśli chodzi o sens ograniczania w ten sposób produkcji CO2. Znacznie sensowniejszym byłby np. zakaz używania poza samochodami klimatyzacji. Począwszy od sal, w których organizuje się rózne proekologiczne konferencje. Nawet nie to, że to ograniczanie ilości zjadanego mięsa ma obowiązywać w Europie, w której żyje jednak niewielka część ludzkości. Zastanawiam się... w skrócie: czy zamienienie upraw na paszę dla zwierząt w uprawy na paszę dla ludzi faktycznie wiele w emisji CO2 zmieni. No bo że jak człowiek nie zje mięsa, to musi zjeść ileś tam roślin (więcej, bo są mniej kaloryczne), to oczywistość. Wątpię czy ktoś faktycznie to jakoś sensownie policzył, Raczej tylko na liście producentów CO2 skreślił pozycję „hodowla”.
Mięso jest niezdrowe – zaczęli argumentować moi do niedawna mięsożerni znajomi. Ha, alkohol jest znacznie bardziej niezdrowy, a jakoś nie planuje się wprowadzania prohibicji. A warzywa uprawiane tak, że gleby nie widziały, pełne nawozów, to są zdrowe? Nie przeczę, że dziś produkowane mięso jest nafaszerowane różnymi chemikaliami. Tylko czemu zamiast domagać się zmian w jego produkcji (krowy co nie widzą łąki i zamiast trawy jedzą kukurydzę) akceptuje się działania mające w ogóle je z diety Europejczyków wyeliminować? No i czemu postępować wbrew opiniom naukowców, którzy twierdzą, że człowiek dla zdrowie potrzebuje diety zrównoważonej, a nie czysto roślinnej?
Propaganda działa. Niedawno media doniosły (zobacz TUTAJ), że w imię troski o dobrostan zwierząt Hiszpanii wprowadzono zakaz zabijania tych, które wchodzą ludziom do domów. Myszy, węży. Szczurów też. Wystawianie trutek będzie karane nawet więzieniem. Mocny powód, by turyści omijali ten kraj szerokim łukiem. Co ciekawe, wedle tych samych doniesień, ta sama ustawa de facto zalegalizowała... zoofilię. Aż wierzyć się nie chce, ale tak to na serio wygląda. Zdumiewające do czego prowadzić może ideologiczne zacietrzewienie połączone z możliwością narzucania innym rewolucyjnych zmian.
Rozpoczynając Wielki Post trzeba by podjąć trud, by i z wpływu takiej propagandy trochę swoje myślenie oczyścić. To nie sprawa religii? Ależ jak najbardziej. Wiara, Ewangelia, to także kwestia podejścia do drugiego człowieka. Z szacunkiem, z miłością, bez niewolenia – wskazywał Chrystus. Jeśli godzimy się na to, by ludźmi manipulowano, by w imię różnych dziwacznych ideologii ograniczano ich słuszne swobody, jeśli popieramy rozwiązania które skazują ludzi na głód i pomieszkiwanie ze szczurami - grzeszymy. I powinniśmy szczerze uderzyć się w piersi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.