Sąd w Mińsku skazał we wtorek na karę 3,5 roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze 20-letniego Mikitę Lichawida, działacza opozycyjnego Ruchu "O Wolność", za udział w demonstracji opozycji po wyborach prezydenckich na Białorusi 19 grudnia zeszłego roku.
Sędzia Natalla Pykina uznała, że opozycjonista brał udział w masowych zamieszkach w Mińsku w wieczór po wyborach. Lichawid nie przyznał się do tego. Potwierdził, że podczas demonstracji, gdy grupa ludzi wybiła szyby w drzwiach do budynku rządu, kopał i uderzał w drewniane osłony znajdujące się za drzwiami. Przekonywał, że uległ wpływowi tłumu.
Prokurator żądał kary czterech lat. Adwokat oskarżonego kwestionowała, by 19 grudnia w Mińsku doszło do masowych zamieszek. Argumentowała, że zgodnie z brzmieniem odpowiedniego artykułu takie zajścia wyróżnia: opór wobec milicji z użyciem broni, niszczenie, podpalenia, przemoc wobec ludności i niszczenie mienia, przy czym powinno występować wszystkich pięć elementów. Jej zdaniem, działania Lichawida były sprzeczne z prawem, ale nie można ich kwalifikować jako masowe zamieszki.
Na procesie zeznawali jako poszkodowani funkcjonariusze oddziałów specjalnych milicji (specnazu), którzy byli na demonstracji. Żaden z nich nie przedstawił pretensji wobec Lichawida. Dowodami w sprawie były także m.in. materiały wideo, na których widać Lichawida w tłumie demonstrantów.
Wśród świadków obrony zeznawał obrońca praw człowieka Aleh Hułak. Mówił, że pytał podczas demonstracji milicjantów w cywilu, czemu nie próbują powstrzymać osób niszczących drzwi do gmachu rządu. Ci nie reagowali; bicie szkła ustało po 30 minutach, gdy na placu pojawił się specnaz. Inni świadkowie obrony - wśród nich szef Ruchu "O Wolność" Alaksandr Milinkiewicz, znajomi i współpracownicy Lichawida - charakteryzowali go jako człowieka życzliwego i aktywnego.
Wtorkowy wyrok był jednym z surowszych wydanych wobec uczestników powyborczej demonstracji. Wcześniej dwóch jej uczestników skazano na cztery lata kolonii karnej o zaostrzonym reżimie, jednego, tak jak Lichawida, na 3,5 roku, pozostałe cztery osoby - na niższe kary. Matka Mikity Lichawida przypomniała po ogłoszeniu wyroku, że dla dwóch obywateli Rosji oskarżonych o udział w zamieszkach proces zakończył się karami grzywny.
"Jego (Mikity) wina polega tylko na tym, że nie ma rosyjskiego paszportu, że urodził się na Białorusi i ma obywatelstwo Białorusi. Rosjan uratowała Rosja, a kto uratuje nasze dzieci?" - mówiła dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku.
"Zwracam się do Unii Europejskiej w imieniu wszystkich matek, żon, krewnych i bliskich - zaczynajcie wprowadzać sankcje ekonomiczne. Za co temu 20-letniemu chłopcu dali 3,5 roku? Nie było masowych zamieszek. (...) Władza stara się zastraszyć wszystkich" - powiedziała Alona Lichawid.
W sprawie karnej o masowe zamieszki zarzuty postawiono łącznie niemal 40 osobom, w tym byłym kandydatom opozycji w wyborach. 19 grudnia demonstranci kwestionowali oficjalne wyniki głosowania, według których niemal 80 proc. głosów zdobył ubiegający się o czwartą kadencję prezydencką Alaksandr Łukaszenka. Doszło do ataku na drzwi budynku rządu, w których wybito szyby - według opozycji była to prowokacja.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.