Wciąż ten sam Jezus, już nie Dzieciątko, a Król świata. A wszystko zanurzone w kipiącym kotle historii. Na naszych oczach toczy się nieustanna wojna zła z dobrem. Bronią stało się słowo i obraz.
Zostańmy przy starym, zwyczajowym określeniu: Święto Trzech Króli. Ani komentatorzy Pisma i teologowie, ani ludowe, tradycyjne określenie nazwy tej nie podważają. Można więc nieco swobodniej komentować to, co wydarzyło się owego roku i owego dnia w Betlejem, w niebezpiecznej bliskości Jerozolimy. Bo w samej Jerozolimie żył król Herod. Przez pokolenia, aż do naszych czasów matki straszyły nim niegrzeczne dzieci: „Bo cię zły król Herod złapie!” – ostrzegały. Ale on nie łobuzujące dzieci wyłapywał. On się bał! Bał się jednego dziecka, którego nie był w stanie dorwać i zlikwidować. On się bał, bo o uszy mu się obiło, że narodził się Nowy Król. Wykoncypował, że jak wymorduje wszystkie małe dzieci w podejrzanym Betlejem, to sprawa będzie załatwiona. Okrutny król, głupi król. Kłamstwo zalęgło się w jego głowie, kłamstwo zaowocowało zbrodnią – i to wielokrotną. Nie, swojej królewskiej łapy nie umoczył we krwi niewinnych. Okrutnicy mają swoich ludzi do brudnej roboty. Tak było i jest zawsze. Zawsze! – trzeba zapamiętać to słowo. Jeśli komuś przeszkadza to określenie, to z uporem powtórzę: zawsze… Za naszych dni także, choć sceneria jest zgoła inna.
Z drugiej strony było Niemowlę, może już malutkie Dziecko. Oczywiście, wskazujemy tu na Jezusa. Zwykła, młoda rodzina, pochodzeniem związana z Jerozolimą i nieodległym Betlejem. Rodowód sięgał królewskich czasów. Ale przyznających się do Dawidowego pochodzenia rodzin było wiele – korzenie pokrewieństwa bywały podówczas rozrośnięte szeroko. Wszelako w tym rozległym królewskim plemieniu zawsze był ktoś najważniejszy. Nieraz spierano się, kto nim jest, o wiele częściej już nie pamiętano imion ludzi mniej ważnych. A to Dziecko Maryi i – jak mniemano – Józefa ginęło w tłumie rozrośniętej rodziny. I to właśnie Dziecko wymknęło się z obławy. A zginęło wtedy kilka dziesiątków malutkich dzieci. Tacy jak Herod z ludzkimi kosztami nie liczyli się nigdy. Wtedy też tak było. Mutatis mutandis tak jest i dzisiaj: społeczne, ludzkie koszty czystek dokonywanych przez władzę są zawsze najbezczelniej przemilczane. Gorzej – ofiary obarcza się ich wydumaną winą.
Ale to nie wszyscy królowie tej akcji. Są także ci Trzej, którym imiona przypisano: Kacper, Melchior i Baltazar. Zostawiamy analizę historycznych wątków. Odczytujemy je jako starożytny komentarz do wydarzeń, o których niewiele wiemy. Wszelako wiemy – i to wiele – o ludzkich usiłowaniach, które i wtedy, i dzisiaj losami narodów starają się kierować. Nawet nie trzeba przykładów za górami, za morzami szukać. Wystarczy rozejrzeć się w naszym własnym domu od Tatr po Bałtyk. Kto tu jest królem? Od tysiąca z górą lat jest nim to samo Dziecko, co w Betlejem. Ono już nie tylko dorosło, ale ogarnęło swoim wpływem i dobrocią miliony ludzi na naszych ziemiach, na ich obrzeżach, w krajach pobliskich, dalekich i bardzo dalekich. Kacper, Melchior i Baltazar – to fragmenty zapamiętanej w ciągu wieków historii.
W centrum ten sam Jezus, już nie Dzieciątko, a Król świata. A wszystko zanurzone w kipiącym kotle historii. Na naszych oczach toczy się nieustanna wojna zła z dobrem, krzywdy z miłością, kłamstwa z prawdą, śmierci z życiem, złości z radością, nienawiści ze zgodą… Bronią stało się słowo i obraz. Nie to słowo, które Ciałem się stało, lecz to słowo, które coraz bardziej grzęźnie w bagnie kłamstwa. Jak trudno jedno od drugiego odróżnić. A obraz telewizyjny, często zakłamany, rozsyłany jest wszędzie. Wielu ludzi straciło orientację. Jest Dziecko z Betlejem, są Trzej Królowie z darami, jest wreszcie król Herod sam zagubiony, nadużywając swej mocy niszczy wszystko. My, zwykli ludzie, tracimy głowę. Plewy nam wciskają w garść, a płacić każą życiem. Co najmniej normalnością życia.
Tyle, że jednak mamy przewodnika – Ewangelię. Że i ją odebrać nam usiłują? A boć to pierwszy raz? Minęli ci, którzy próbowali to zrobić. Krzywdy po sobie i popiołu zostawili dużo. Gdzie są? Nie ma. Po prostu – byli i minęli, choć tumany kurzu i dymu po sobie zostawili. Nie wojujmy z ich pogrobowcami. Oni sami na siebie nastają i będą niszczyć. My, z Kacprem, Melchiorem i Baltazarem pokłonimy się Dzieciątku. Ono którejś nocy będzie musiało do Egiptu uciekać, to prawda. Ale i na obczyźnie dobrych ludzi nie brak. Jezus wróci do swoich – byle tylko na Niego czekali. A królowie tego świata? Co król to inny. My wybraliśmy Jezusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.