Jest ich ok. 400 - tych, którzy jeszcze są na morzu, i tych, którzy właśnie przybyli na Lampedusę. Statki ratownicze kursują wzdłuż wybrzeży Włoch.
Jak pisze Daniela Fassini w "Avvenire", największym włoskim dzienniku katolickim, trwa wyścig z czasem, żeby udało się im wyjść na stały ląd, zanim w statki ratunkowe uderzy jeszcze silniej żywioł. Załodze hiszpańskiej jednostki "Open Arms" wydano wczoraj zezwolenie na zacumowanie w porcie w Crotone z 57 migrantami na pokładzie. Płynący statkiem ratownicy alarmowali o falach dochodzących do
Wśród uratowanych na morzu 57 osób było 5 nieletnich, w tym 8-letni Hammed, który wraz z wujkiem uciekł z Syrii, by dołączyć do rodziny. Udało się go zabrać na pokład na krótko przed nadejściem silnej burzy. "Z powodu takich wydarzeń nasza obecność na morzu jest ważniejsza niż kiedykolwiek" – twierdzi załoga "Open Arms". "Chcemy bronić życia i praw osób najbardziej bezbronnych, dopóki nie zostanie im zagwarantowana możliwość bezpiecznego dotarcia do Europy".
Natomiast 167 migrantów, w tym 49 małoletnich bez opiekunów, przybyło wczoraj w czterech turach na Lampedusę. Ich łodzie wypłynęły z Safakis i El Amra w Tunezji oraz z Zuwary w Libii, a znajdowało się na nich od 16 do 56 osób pochodzących z: Etiopii, Egiptu, Pakistanu, Syrii, Gwinei, Kamerunu, Sudanu, Tunezji i Maroka. Wieczorem w Cieśninie Sycylijskiej morze znów było mocno wzburzone.
Także niemiecki statek ratunkowy „Humanity
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.