Jemeńskie siły bezpieczeństwa zaatakowały w nocy z niedzieli na poniedziałek antyprezydenckich demonstrantów zebranych na Placu Wolności w mieście Taizz, na południu kraju. Zginęło co najmniej 20 osób, a kilkaset zostało rannych - podały źródła medyczne.
Czołgi i samochody opancerzone wjechały w środku nocy na plac, na którym od stycznia trwają manifestacje z żądaniem odejścia prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Siły bezpieczeństwa otworzyły ogień w kierunku namiotów demonstrantów. Zatrzymano setki ludzi, którym nie udało się uciec - pisze AFP.
Według źródeł medycznych aresztowano również 37 rannych, którzy znajdowali się w prowizorycznym szpitalu zbudowanym przez manifestantów.
W niedzielę w Taizz zginęło o najmniej sześć osób, a 120 zostało rannych po tym, jak siły bezpieczeństwa ostrzelały manifestantów domagających się uwolnienia aresztowanego w sobotę uczestnika antyprezydenckich protestów. Protestujący rzucali w policjantów kamieniami oraz koktajlami Mołotowa.
W Jemenie panuje chaos po tym jak, mimo poczynionych wcześniej ustaleń, prezydent Salah odmówił podpisania porozumienia z opozycją i przekazania władzy. Liderzy partii rządzącej podpisali dokument gwarantujący odejście prezydenta, ale on sam odmówił.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.