Komisja pod przewodnictwem szefa MSWiA Jerzego Millera będzie pierwszą polską instytucją, która przedstawi wnioski z badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Sprawę katastrofy i organizacji wizyt najważniejszych osób w państwie badają też prokuratura i NIK.
Zadaniem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kieruje Miller, jest ustalenie okoliczności i przyczyn katastrofy oraz wydanie zaleceń i wniosków dla uniknięcia podobnych wypadków w przyszłości. W skład 34-osobowej komisji wchodzą eksperci badający katastrofy lotnicze, prawnicy specjalizujący się w międzynarodowym i polskim prawie lotniczym, osoby wykonujące zawód pilota w liniach pasażerskich oraz zajmujące się tematyką bezpieczeństwa w transporcie lotniczym.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że ostateczny termin publikacji raportu tej komisji to 29 lipca. Obecnie na końcowym etapie jest tłumaczenie raportu na język angielski i rosyjski. Z dotychczas ujawnionych ustaleń wynika, że obie strony, polska i rosyjska były nieprzygotowane do lotu Tu-154M 10 kwietnia 2010 r. Błędy popełnili zarówno polscy piloci, jak i rosyjscy kontrolerzy.
Członkowie komisji zaznaczali, że choć większość błędów, które doprowadziły do katastrofy, leżała prawdopodobnie po stronie polskiej, to dopuścili się ich także Rosjanie. Chodzi m.in. o sposób sprowadzania samolotu przez kontrolerów w Smoleńsku, stan lotniska i presję przełożonych - pod którą, zdaniem polskich ekspertów, były osoby pracujące tego dnia na wieży kontroli lotów.
Komisja nie orzeka o winie, ani o odpowiedzialności za katastrofę. Ewentualne zarzuty konkretnym osobom w związku z katastrofą smoleńską może natomiast postawić prokuratura. Śledztwo w sprawie tragedii od 10 kwietnia zeszłego roku prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. WPO w odrębnym postępowaniu bada też sprawę lądowania na lotnisku w Smoleńsku polskiego samolotu Jak-40 z kilkunastoma pasażerami - m.in. dziennikarzami - na pokładzie, którzy mieli obsługiwać uroczystości w Katyniu 10 kwietnia.
Wojskowi prokuratorzy ujawnili, że w sprawie katastrofy badane są cztery grupy zagadnień (wersje). Wersja I to usterki techniczne samolotu; wersja II to zachowanie załogi, w tym błąd w technice pilotowania i naruszenie regulaminowych zasad lotu; wersja III to zła organizacja i zabezpieczenie lotu, w tym nieprawidłowości polskiego personelu naziemnego i nieprawidłowości rosyjskiego personelu naziemnego; wersja IV obejmuje zaś zachowanie osób trzecich, np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania.
Do tej pory w sposób rozstrzygający prokuratura wypowiedziała się na temat części ostatniego z tych wątków. Rok po katastrofie prokuratorzy wojskowi poinformowali, że nie znaleziono przesłanek, by stwierdzić, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem doszło do "czynu o charakterze terrorystycznym".
Obecnie prokuratura nadal czeka na opinie biegłych dotyczące zapisów "czarnych skrzynek" tupolewa, a także na kolejną partię dokumentów z rosyjskiego postępowania dotyczącego katastrofy. Oryginalne zapisy z dwóch rejestratorów rosyjskiej produkcji w czerwcu analizowali w Moskwie polscy biegli, wydanie końcowych opinii uzależnione jest jednak od przekazania przez rosyjski Komitet Śledczy protokołów z tych oględzin.
Ponadto cywilna prokuratura okręgowa na warszawskiej Pradze prowadzi wyłączony wątek głównego śledztwa dotyczący ewentualnego niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych kancelarii prezydenta, premiera, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie i BOR w związku z organizacja wizyt w Katyniu premiera Donalda Tuska (7 kwietnia 2010 r.) i prezydenta Lecha Kaczyńskiego (10 kwietnia). W sprawie tej trwają przesłuchania świadków.
Również Najwyższa Izba Kontroli jesienią 2010 r. rozpoczęła analizę zagranicznych i krajowych lotów z najważniejszymi osobami w państwie. Izba sprawdza okres od 2005 do końca 2010 r. Skupia się na wyszkoleniu pilotów, którzy latali z VIP-ami oraz organizacji wizyt. Kontrolerzy NIK pojawili się już m.in. w MON, wojsku - w tym w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, który lata z najważniejszymi osobami, oraz jednostkach, w których wcześniej służyli piloci specpułku - a także m.in. kancelariach premiera i prezydenta, MSZ, BOR i policji.
Według rzecznika prasowego NIK Pawła Biedziaka, wyniki kontroli mają być znane w listopadzie lub grudniu. Raport trafi do Sejmu. Jeśli kontrolerzy natrafiają na przestępstwo lub zaniedbanie, zawiadomią prokuraturę albo inne organy ścigania. Biedziak zapowiadał w marcu, że generalne wnioski będą jawne, natomiast część materiałów pozostanie tajna, m.in. ze względu na bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie.
Piątkowa "Rzeczpospolita" napisała, że w trakcie kontroli "Izba dopatrzyła się wielu nieprawidłowości". Wnioskom NIK - według gazety - miał ostro się sprzeciwić szef MON Bogdan Klich. Z kolei radio RMF FM podało, że kontrolerzy podczas spotkania z ministrem Klichem oskarżyli go o złamanie prawa przy czarterze samolotów embraer do przewozu VIP-ów. MON wyczarterował od PLL LOT dwie maszyny Embraer 175 latem 2010 r. - za 25 mln zł rocznie na maksymalnie cztery lata. Samoloty wybrano bez przetargu.
"Rzeczywiście podczas tego spotkania kontrolerzy NIK zarzucili panu ministrowi wprost złamanie prawa przy pozyskaniu samolotów dla najważniejszych osób w państwie" - powiedział PAP rzecznik prasowy MON Janusz Sejmej. Pytany, czego konkretnie dotyczyły zarzuty NIK, Sejmej odpowiada: "Myślę, że chodziło tutaj o to, że ta umowa na czarter samolotu od naszego narodowego przewoźnika przeprowadzona była bez przetargu".
Rzecznik MON podkreślił, że w szczególnych sytuacjach prawo dopuszcza możliwość pozyskania sprzętu bez przetargu. "Taką szczególną okolicznością była także tragedia smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. Stąd oburzenie pana ministra i stąd też zwrócenie uwagi inspektorom, że na tym etapie, gdy raport NIK się tworzy, ferowanie wyroków, przesądzanie sprawy jest skrajnie nieobiektywne i skandaliczne" - powiedział Sejmej.
Biedziak zapewnił w rozmowie z PAP, że Izba w tym momencie niczego nie zarzuca ministrowi Klichowi. "Na takie wnioski jest za wcześnie. Raport będzie gotowy pod koniec roku. W tej chwili można powiedzieć, że zostały zgromadzone materiały, które musza być przeanalizowane. Być może konieczne będzie powołanie ekspertów" - zaznaczył.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.