Odkrycie tegorocznych laureatów Nagrody Nobla było nie tylko doniosłe, ale także kompletnie zaskakujące właściwie dla wszystkich - uważa astronom dr Stanisław Bajtlik. Zdaniem dr. hab. Macieja Mikołajewskiego, nagroda jest przedwczesna.
We wtorek Komitet Noblowski ogłosił, że Amerykanin Saul Perlmutter oraz Brian P. Schmidt z Australii i Adam G. Riess z USA zostali laureatami tegorocznej Nagrody Nobla z fizyki za odkrycie przyspieszonego rozszerzania się Wszechświata na podstawie obserwacji odległych supernowych.
"Doniosłość tego odkrycia można porównać do odkrycia przez Hubble'a rozszerzania się Wszechświata w latach 20. ubiegłego wieku. Jednak odkrycie Hubble'a nastąpiło tuż po ogłoszeniu teorii Einsteina i było niejako potwierdzeniem istniejącej teorii" - ocenił w rozmowie z PAP dr Bajtlik z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.
Według Bajtlika, odkrycie oznacza, że trzy czwarte masy Wszechświata jest w formie bardzo egzotycznej ciemnej energii, która charakteryzuje się np. ujemnym ciśnieniem.
"Nie ma żadnej teorii fizycznej wyjaśniającej, czym jest ciemna energia, dlaczego jest jej akurat tyle. Prawdopodobnie laureatom udało się odkryć kawałek przyrody, którego nie wyjaśniają obecnie żadne teorie fizyczne" - skomentował astronom.
Bardziej sceptyczny w swoich ocenach jest dr hab. Maciej Mikołajewski z Centrum Astronomii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
"Cieszę się, że nagrodzeni zostali astronomowie. Jednak jest to dla mnie pewne zaskoczenie. Wprawdzie wyniki obserwacji supernowych przełożone na tempo rozszerzania się Wszechświata mają olbrzymie reperkusje dla astronomii i kosmologii, ale to tylko dwa niezależne eksperymenty, metoda badawcza. Sądzę, że w tym przypadku z nagrodą można było jeszcze trochę poczekać na weryfikację wyników tych obserwacji" - powiedział.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.