Polacy pierwsi zdobyli zimą Gasherbrum I

Jan Drzymała/polskihimalaizmzimowy.pl

publikacja 09.03.2012 09:50

To historyczna chwila dla światowego himalaizmu. Mierzący 8086 m. n.p.m. niezdobyty dotąd szczyt Gasherbrum I w Karakorum poddał się Polakom. Dziś około 8.30 lokalnego czasu stanęli na nim Adam Bielecki i Janusz Gołąb

Polacy pierwsi zdobyli zimą Gasherbrum I The Real Kvass ! / CC 2.0

Wyprawa, którą kierował Artur Hajzer, założyła bazę w Karakorum 21 stycznia. Polacy oblegali górę 49 dni. Wreszcie się udało. Nikt dotąd nie wszedł na szczyt Gasherbrum I zimą. Powodem nie są, jak zaznaczał kierownik wyprawy, ponadprzeciętne trudności techniczne, z jakimi trzeba się zmierzyć na tej górze. Nawet wysokość nie jest decydującym czynnikiem. Gasherbrum I jest bowiem jednym z niższych ośmiotysięczników. Problemem są bardzo silne wiatry, których nikt przed Polakami nie był w stanie pokonać.

Obecnie – jak donosi serwis polskihimalaizmzimowy.pl, Adam Bielecki i Janusz Gołąb schodzą ze szczytu. Przed wieczorem powinni dojść do obozu II. Tymczasem po piętach depczą im już członkowie międzynarodowej ekipy, którzy wspinają się od południa Gerfried Goeschl (Austria), Cedric Hahlen (Szwajcaria) oraz Nissar Sadpara (Pakistan).

Polacy weszli na szczyt bez aparatury tlenowej drogą japońską – od strony północnej. Pełny sukces będzie można jednak świętować dopiero wtedy, gdy cała ekipa szczęśliwie dotrze do bazy.

Kim są?

Adam Bielecki jest członkiem krakowskiego Klubu Wysokogórskiego. Ma 28 lat. Wspina się od 13 lat w różnych górach świata. W wieku 17 lat popisał się spektakularnym samotnym wejściem na Khan Tengri  7010m w stylu alpejskim. Jesienią 2011 roku bez tlenu zdobył Makalu (8463 m).

Janusz Gołąb wspina się od 1986 roku. Ma 43 lata. Jest członkiem „Wunder team”, który ma na koncie najbardziej znaczące wspinaczki w historii polskiego alpinizmu. Należą do nich takie osiągnięcia jak zimowe przejście Troll Wall w Norwegii, Grandes Jorasses w masywie Mont Blanc, Eiger w Alpach. Janusz Gołąb jest członkiem Klubu Wysokogórskiego w Gliwicach.

Agnieszka Bielecka, siostra Adama, jest kierownikiem bazy. Odpowiada za jej prawidłowe funkcjonowanie. Zarządza pracownikami i odpowiada za kontakt z krajem. Jest fotografem i przewodnikiem turystycznym. Należy do KW we Wrocławiu. Ma na swoim koncie wspinaczki w Tatrach i Alpach.

Kierownikiem i pomysłodawcą całej wyprawy jest 49 – letni Artur Hajzer z Klubu Wysokogórskiego w Katowicach. Zdobył 6 z 14 ośmiotysięczników. W tym 3 nowymi drogami. 3 lutego 1987 roku z Jerzym Kukuczką Artur Hajzer stanął jako pierwszy zimą na szczycie Annapurny.

Himalaje zimą. Idea powraca

Wyprawa na Gasherbrum I to realizacja jego pomysłu kontynuowania bogatych tradycji polskiego himalaizmu zimowego. Twórcą tej idei jest nieżyjący już wybitny polski wspinacz i kierownik wielu wypraw Andrzej Zawada.

Polscy himalaiści z powodu trudnej sytuacji w kraju, byli daleko z tyłu za czołówką światowych wspinaczy. Wiele himalajskich problemów zostało już definitywnie rozwiązanych. Trzeba było wymyślić coś nowego, żeby zapisać się w historii. Tym novum była właśnie idea zdobywania Gór Najwyższych zimą.

Początkowo trudno było zdobyć zezwolenia na działalność górską w zimie, ponieważ urzędnicy z Nepalu, Indii czy Pakistanu nawet nie wyobrażali sobie, że to jest w ogóle możliwe. Nie istniał – w ich pojęciu – w ogóle sezon zimowy. A jednak się udało. Pierwszym spektakularnym sukcesem było pierwsze w historii zimowe wejście na Mount Everest. Dokonali tego Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy w 1980 roku. Potem padały Manaslu, Dhaulagiri czy Cho Oyu. Polacy prędko zyskali przydomek „lodowych wojowników”, ponieważ jak nikt inny na świecie pokonywali kolejne góry zimą.

O pierwszym zimowym wejściu na Mt. Everest przeczytaj więcej w tekście Przez śniegi do gwiazd

W tej historii zapisał się najwybitniejszy z polskich wspinaczy – Jerzy Kukuczka. To właśnie on jako drugi człowiek świata zdobył Koronę Himalajów. Część z nich właśnie w sezonie zimowym. Choć nie udało mu się wyprzedzić Reinholda Messnera z Tyrolu, to jednak wejścia Kukuczki zajęły mniej czasu i były przeprowadzane w lepszym stylu. Część nowymi drogami, zimą czy bez tlenu.

O Jerzym Kukuczce przeczytaj więcej w tekście Gdzie wola, tam droga

W wyścigu Kukuczki z Messnerem brał udział również Artur Hajzer. To właśnie on towarzyszył Kukuczce chociażby we wspomnianym już wejściu na Annapurnę. Był z nim też na Manaslu i Sziszapangmie.

W 2009 roku Hajzer zgłosił do Zarządu Polskiego Związku Alpinizmu i Komisji Wspinaczki Wysokogórskiej PZA program sportowy – Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015. Ten właśnie program jest kontynuacją najlepszych tradycji polskiego himalaizmu. Zakłada zdobycie K2 (8611 m), Nanga Parbat (8126 m), Gasherbrum I (8080 m),  Gasherbrum II ( 8034 m) i Broad Peak (8051 m) w zimie. Gasherbrum I już został zdobyty. Kolej na następne.

Wiatr i mróz bronią szczytów

Przygotowując program zimowego zdobywania himalajskich szczytów, Artur Hajzer wyjaśniał, na czym polega największy problem z zimową wspinaczką. Po pierwsze, wszystkie niezdobyte dotąd szczyty leżą w Karakorum. Tam panują warunki dużo bardziej surowe niż w Himalajach Nepalu. Temperatura spada nawet o 10 stopni niżej, średnio do – 35 stopni Celsjusza.

Druga sprawa to silniejsze wiatry. W Pakistanie wieją one nawet o 40 km/h mocniej niż w Nepalu czyli średnio nawet do 140 km/h. Z takimi właśnie huraganami trzeba się zmagać w tamtym regionie. Hajzer tłumaczył jednak, że czasem tworzą się tzw. okna wiatrowe, które umożliwiają wejście na szczyt. Wyciągnął taki wniosek na podstawie analiz danych pogodowych z poprzednich lat. W takim trwającym około 6 godzin oknie, trzeba zdążyć dosłownie wbiec na szczyt z obozu szturmowego i wrócić do niego.

Obóz szturmowy pod szczytem Gasherbruma I został założony 12 lutego na wysokości 7040 m. n.p.m.  Pogoda jednak się zepsuła i uczestnicy wyprawy musieli zejść do bazy. Niektórzy nabawili się odmrożeń. Janusz Gołąb odmroził policzek, a wspomagający wyprawę Ali Sadpara palce u stóp. W złym stanie był też Adam Bielecki. Wszyscy zeszli do bazy. Wtedy do akcji wkroczyła Agnieszka Bielecka, która wraz z Shaheenem Baigiem pomagającym wyprawie wniosła do obozu I sprzęt potrzebny do szturmu. To był ostatni moment. Potem zaczął się w górach prawdziwy huragan (100 do 160 km/h)

25 lutego ekipa podjęła kolejną próbę ataku. Silny wiatr jednak zagrodził im drogę. Wreszcie 6 marca o 6 rano wyruszyli po raz kolejny. 8 marca Janusz Gołąb, Adam Bielecki i Shaheenem Baig dotarli do „trójki”. Stamtąd w nocy dwóch Polaków ruszyło w kierunku szczytu. Ruszyli i zdobyli. Teraz trzymamy kciuki, żeby wszystkim udało się zejść.