Bóg nie przeoczy żadnego człowieka, nawet jeśli my go zostawimy samemu sobie. On sam go poprowadzi. Co do tego nie mam wątpliwości. Tyle, że droga tego człowieka będzie trudniejsza.
W gąszczu opinii często ulatują fakty. Tymczasem na pewno lepiej koncentrować się na nich i nie ulegać społecznym histeriom.
Świętą rację ma papież Franciszek przestrzegając przed pesymizmem. Ale rozumiem też moich kolegów – frontowych duszpasterzy.
Jeśli ktoś ma w głowie alternatywę: rodzina ALBO rozwój, rodzina ALBO wolność, rodzina ALBO bezpieczeństwo (!) raczej nie zdecyduje się jej założyć. Nie ma sensu tłumaczyć, że te alternatywy są fałszywe. To trzeba pokazać.
Każda w jakiś sposób mnie fascynowała, od każdej czegoś się nauczyłem i każda zostawiła po sobie trwały ślad.
Czas zacząć się rozglądać dookoła i codziennie rano zadawać sobie pytanie, co ja mogę zrobić, żeby moich znajomych, którzy są daleko, próbować przyciągnąć bliżej Pana Boga.
Jak to mówił u progu swego pontyfikatu Jan Paweł Wielki? Drogą Kościoła jest człowiek. Tylekroć powtarzana prawda ciągle wymaga przypominania.
Mizerna ludzka kondycja jest szansą na ujawnienie się Boga, jeśli tylko swoją słabość oddajemy w Jego ręce.
Nikt mi wprost nie powiedział, że ślub nic nie daje – ani cywilny, ani kościelny. Ale chyba o to owym parom chodziło.
Wolna niedziela? Godne warunki pracy? Dla wielu to tylko mrzonki niepoprawnych idealistów.