Ks. Zaleski zapowiada kolejne wstrząsy

Komentarzy: 4

Rzeczpospolita/a.

publikacja 26.02.2008 05:59

Kościół w sprawie lustracji dalej się waha. Spowoduje to, że będą kolejne wstrząsy - powiedział w wywiadzie dla Rzeczpospolitej ks. Tadeusz Isakowicz- Zaleski.

Rz: W księgarniach pojawiła się w piątek biograficzna książka księdza: „Moje życie nielegalne”. Po co ta spowiedź? Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Kilka lat temu z Wojciechem Bonowiczem ze Znaku chcieliśmy opisać bliską mi działalność na rzecz osób niepełnosprawnych umysłowo, bo jest to problem mało znany w społeczeństwie i Kościele. Ale wybuchła sprawa lustracji. Więc książkę poszerzyliśmy o sprawy, z jakimi zetknąłem się podczas moich 50 lat. - Czemu „życie nielegalne”? - Do 1989 roku funkcjonowałem w pewnym sensie nielegalnie wobec władz państwowych: w opozycji demokratycznej i podziemnej „Solidarności”. Od trzech lat, gdy zetknąłem się z aktami IPN i musiałem podejmować decyzje wbrew sugestiom przełożonych, stałem się na nowo nielegalny, tym razem wobec władz kościelnych. - Pisze ksiądz sporo o kondycji duchownego. - Wydarzenia lustracyjne przewróciły moje życie do góry nogami. Musiałem sobie na nowo zdefiniować, jaka jest moja rola jako księdza. Dotychczas duchowni krytycznie wyrażający się o Kościele zwykle pisali książkę i odchodzili z kapłaństwa. Po wielu miesiącach przemyśleń stwierdzi- łem, że ja tego na pewno nie zrobię. Dla mnie święte są śluby kapłańskie, ale uważam też, że zmiany w Kościele trzeba robić, będąc wewnątrz niego. - Wahał się ksiądz kiedyś? - Piszę o tym otwarcie w książce. To było 17 października 2006 roku, gdy kuria krakowska wydała komunikat, ogłaszając mnie tym, który rozbija jedność Kościoła i jest „niemiłosiernym i bezwzględnym” przedstawicielem inkwizycji. Ogłoszono to w mediach bez rozmowy ze mną. Wtedy chciałem odejść. - Został ksiądz. - Przekonywało mnie do tego wielu świeckich i niektórzy księża. Uznałem też, że racje są po mojej stronie. Wydarzenia z abp. Wielgusem utwierdziły mnie w przekonaniu, że słuszna jest droga samooczyszczenia Kościoła, do jakiej wzywałem. - Kilka dni temu pojawiła się adresowana do księży publikacja kard. Stanisława Dziwisza „Bo wezwał Cię Chrystus”. Zaczęto ją porównywać z tym, co ksiądz napisał. - Cieszę się, bo będzie dyskusja. Odejście z kapłaństwa ksiądz kardynał nazywa dezercją z frontu, czyli porównuje zrzucających sutannę do zwykłych tchórzy. Ja uważam, że problem jest głębszy. Wielu odchodzi, bo nie odnajduje się w skostniałych strukturach kościelnych. Często przełożeni nie potrafią pomóc księżom w ich problemach. - Co z lustracją w Kościele? - Zawisła w powietrzu. Komunikat episkopatu z listopada 2007 r. nie ujawnił wyników badań komisji kościelnej. Do zwykłej nieroztropności sprowadził kontakty z SB niektórych biskupów. A to oznacza zbiorowe rozgrzeszenie i jakby wezwanie: nie przyznawajcie się do niczego. Kościół dalej się waha, robi raz krok do przodu, raz do tylu. Spowoduje to, że lustrację księży przejmą świeccy. I będą kolejne wstrząsy. - Co ksiądz teraz zamierza? - Wydam suplement do mojej książki „Księża wobec bezpieki”, również na podstawie akt enerdowskiej Stasi. Nadal będę prowadził Fundację Brata Alberta pomagającą niepełnosprawnym oraz duszpasterstwo Ormian.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona