Duch w klatce

Komentarzy: 2

ks. Artur Stopka

publikacja 18.05.2008 10:53

Ruchy i nowe wspólnoty to wynik chęci świeckich, aby wziąć w swoje ręce część odpowiedzialności za Kościół. I tu jest problem.

Janowi Pawłowi II zdarzyło się nazwać ruchy kościelne i nowe wspólnoty wiosną Kościoła. Ale również mówił do nich w roku 1998, że po okresie prób, wątpliwości i eksperymentów, nadszedł dla nich czas kościelnej dojrzałości. Czy rzeczywiście ruchy i nowe wspólnoty znalazły już swoje trwałe i właściwe miejsce w Kościele? Czy zyskały już powszechne zrozumienie i gotowość do współpracy na każdym poziomie kościelnej rzeczywistości? Chyba za wcześnie na osiadanie na laurach. Jeżeli watykańska dykasteria musi dla biskupów z całego świata organizować specjalne seminaria na temat ruchów i nowych wspólnot, a organizator imprezy musi mówić: „Ruchy kościelne to wielki dar Ducha Świętego dla Kościoła naszych czasów. Chodzi o to, by widzieć w nich naprawdę dar, a nie tylko i wyłącznie problem duszpasterski”, to znaczy, że sytuacja jest daleka od zadowalającej. Zresztą nie tylko kard. Stanisław Ryłko przekonywał hierarchów z całego globu, że ruchy są pożyteczne, a nie problematyczne. W akcję przekonywania do ruchów włączył się nawet sam Papież. Osobiście przekonywał uczestników specjalnego seminarium, że ruchy kościelne i nowe wspólnoty „nie są jeszcze jednym problemem czy zagrożeniem”, lecz „darem Pana, cennym bogactwem, które swoimi charyzmatami ubogaca cała wspólnotę chrześcijańską” i że biskupi powinni do nich „wychodzić z wielką miłością”. Ruchy i nowe wspólnoty to wynik chęci świeckich, aby wziąć w swoje ręce część odpowiedzialności za Kościół. I tu jest problem. Przynajmniej jeden z problemów, ale ważny. Bo odpowiedzialność łączy się przecież z władzą. A to jest w każdej instytucji temat drażliwy. Także w Kościele. Nic dziwnego, że Benedykt XVI zwracając się do biskupów poszerzających swą wiedzę o ruchach oświadczył: „Autentyczność nowych charyzmatów gwarantuje ich gotowość do podporządkowania się rozeznaniu władzy kościelnej”. Ale zaraz dodał: „Kto jest powołany do służby rozeznania i przewodnictwa, nie może dążyć do opanowania charyzmatów, lecz niech raczej zważa na niebezpieczeństwo zdławienia ich, opierając się pokusie ujednolicenia tego, co z woli Ducha Świętego jest wielorakie”. Duchownych, którzy nade wszystko cenią spokój, jest w Kościele na różnych szczeblach całkiem spora gromada. Ruchy i nowe wspólnoty im ten spokój mącą. Można gołębicę, pod postacią której jawi się Duch Święty, wsadzić do klatki. Ale potem nie należy się dziwić panującej wokół martwocie.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..