Listy z obozu w Bouar
Znowu mamy w Bouar obozy uchodźców pod gołym niebem - bez wody, jedzenia, lekarstw... Syryjczykom przynajmniej to zapewniają, a naszym „przeżyj, jeśli potrafisz”... Joanna Stępczyńska

Listy z obozu w Bouar

Brak komentarzy: 0

wiara.pl

publikacja 21.01.2014 14:56

Co dzieje się w Republice Środkowej Afryki? Prasowe relacje nie zastąpią opowieści naocznych świadków.

Bouar, 23 stycznia 2014

Brat Piotr Michalik, kapucyn

Nad ranem kolejne dziecko nam się urodziło. Chłopczyk. Chyba wszystkie dzieci urodzone tutaj będą miały imiona typu Laurent, Laurentine, Laurence, Lorenta…

O pierwszej w nocy w jednej części obozu panika. Ktoś widział anty-balaka którzy przeskakiwali mur… Jacek wezwał MISCA. Zrobili obchód – wszystko w porządku…

Dziś w Bouar zabrakło maki. Ktoś, kto nie jest uzależniony od chleba przeżyje. Można pączki z mąki kukurydzianej kupić. Jeśli jednak w miarę szybko nie otworzy się droga do Kamerunu (kwestia bezpieczeństwa na drodze i by Kameruńczycy na nowo otworzyli granice) niedługo jednak zacznie brakować bardziej podstawowych produktów.

Zawiozłem 20 litrów ropy do sióstr pasterzanek przy katedrze. One jadą już na ostatnich litrach. Telefon znowu nie działa. Powód ? Brak paliwa. Podpowiedziano mi tutaj by jechać do kapitana isca i prosić o 100l dla tych od telefonu. W momentach kryzysu telefon jest niezastąpiony (jak np. wczoraj w czasie strzelaniny).

Ta noc była pierwszą od tygodnia bez odgłosów broni. Kompletna cisza. Może tak już zostanie ? Eks-Balaka z Baoro i Carnot jeszcze nie przejechała (chyba chodzi o eks-Seleka – red.). Pozwolą im przejechać przez Bouar w spokoju ? Zobaczymy.

Za chwile mam odwieźć lekarza do szpitala i prosić o tę ropę dla telefonii.

Z braterskim pozdrowieniem

Piotrek

PS. Módlcie się za nas nieustannie

oceń artykuł Pobieranie..