Biblia w kosmosie

Komentarzy: 1

Piotr Drzyzga

publikacja 13.04.2009 10:51

Różne kinematograficzne różności można obejrzeć w te święta na ekranach naszych telewizorów - z wątkami biblijnymi w produkcjach z gatunku science- fiction na czele.

Całkiem niedawno w wypożyczalniach pojawił się na DVD film „Hamlet 2” i tak się złożyło, że ta szalona, amerykańska komedia trafiła w moje ręce właśnie w okresie świątecznym. Nie miejsce to na streszczanie całej jej fabuły. Zdradźmy tylko tyle, że tytułowy, szekspirowski bohater spotyka dzięki wehikułowi czasu między innymi... Chrystusa. Mniejsza już o to, czy wypada serwować widzom takie dziwactwa – wszak absurdalne komedie rządzą się swoimi prawami. Mnie zastanowiło w związku z tym filmem co innego. Otóż okazuje się, iż twórcom science-fiction nie obce jest nawiązywanie i korzystanie z motywów biblijnych i chrześcijańskich w dziełach i produkcjach tego gatunku. Czasem – jak dajmy na to w „Barbarelli”, czy „Flashu Gordonie” – filmowcy sięgają po postacie anielskie, które są atrakcyjne wizualnie i nic poza tym. Żadne sensy teologiczne z ich obecności na ekranie nie wynikają. Czasem jednak bywa inaczej, a nawet całkiem do rzeczy, gdy idzie o tego typu inspiracje... W animowanej produkcji „Titan – Nowa Ziemia” ucieczka z naszego globu przed najeźdźcami z kosmosu przypomina biblijny exodus Izraelitów. Ludzie stają się następnie wspólnotą tułaczy bez planety, niczym Hebrajczycy bez własnej ojczyzny. W galaktyce można napotkać rasy przypominające postacie szatańskie, a także wspomniane wcześniej stworzenia anielskie. Wszystko to jednak przebija finał filmu, w którym tajemniczy statek kosmiczny Titan okazuje się być futurystyczną arką Noego, na którym zgromadzono fiolki z DNA gatunków ziemskich zwierząt, dzięki czemu ludzkość będzie mogła na jednej z pustynnych dotąd planet założyć nową Ziemię Obiecaną. Odkrywanie i rozszyfrowywanie kolejnych religijnych wątków w tej animacji może być nie lada gratkę dla widza. Bardzo ciekawie wygląda także „Podróż XXI” z „Dzienników gwiazdowych” Stanisława Lema, gdzie jeden z astronautów przybywa na odległą planetę, na której zostaje pojmany, następnie zaś wtrącony do lochu. Z czasem okazuje się, iż lochem tym jest klasztorna cela, bohater zaś znalazł się w zakonie fikcyjnych ojców destrukcjanów, gdzie przyjdzie mu studiować teologiczne księgi z przyszłości. Pocieszna to humoreska, a i nie pozbawiona głębszych sensów filozoficznych, zaś sposób w jaki Lem odmalował w niej życie toczące się za klasztornymi murami, bardziej przypadł mi do gustu niż analogiczne opisy tegoż w „Imieniu Róży” Umberto Eco... Na zakończenie warto przypomnieć, iż jakiś czas temu pojawiła się w mediach informacja, że wytwórnia Warner Bros przymierza się do opowieści o losach biblijnego Samsona w konwencji filmu science-fiction. Na to, co z tego pomysłu wyniknie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Być może mądrzejsi będziemy w kolejne święta?

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..