Krzyż jest częścią naszego życia publicznego i naszej historii. Usunięcie go z Sejmu byłoby absurdem. Czy usuniemy symbole krzyża także z cmentarzy i ambulansów, przestaniemy wręczać Krzyże Zasługi i Ordery Virtuti Militari? – pyta w rozmowie z KAI ks. Paweł Powierza, krajowy duszpasterz parlamentarzystów i kapelan kaplicy sejmowej. Jutro, 8 listopada, odbędzie się pierwsze posiedzenie Sejmu VII kadencji.
Sami posłowie traktują kaplicę sejmową właśnie jako miejsce modlitwy, spotkania z Bogiem. Gdy rano przychodzą na Mszę św., często mówią, że obecność w tym miejscu dostarcza im wewnętrznego naładowania duchowego na cały dzień. Wiadomo, że w Sejmie zdarzają się sytuacje pełne politycznego napięcia, a dzięki Mszy św. i kazaniu czują się mocniejsi duchowo, by sprostać swoim obowiązkom.
Częściej posłowie przychodzą na początku, w trakcie czy pod koniec kadencji?
– To nie ma znaczenia. Istnieje spora grupa posłów, z różnych ugrupowań, którzy wybierani są od lat i od wielu lat przychodzą do kaplicy. Z każdą nową kadencją na Mszach pojawiają się też nowi posłowie. Są to po prostu ludzie wierzący. Obecność kaplicy, do której mogą przyjść także w trakcie posiedzeń, traktują jak wielkie dobrodziejstwo.
Jakich cech zdaniem Księdza brakuje polskim parlamentarzystom?
- Trudne pytanie. Nie mnie to chyba oceniać, to raczej sprawa indywidualnego podejścia i własnej oceny. Jako człowiek, który w pewnym sensie obraca się w realiach sejmowych i spotyka przedstawicieli różnych klubów parlamentarnych, uważam, że potrzeba naszym parlamentarzystom większej świadomości, że zostali wybrani przez Naród, a to winno zobowiązywać. Martwię się o to, by takie podejście nie towarzyszyło im tylko przed wyborami i krótko po nich, ale przez całą kadencję. Powinni pamiętać, że wybierają ich ludzie i to im powinni służyć. To jest wielkie powołanie, wielka godność i odpowiedzialność.
Poza tym: więcej spokoju i wzajemnego szacunku. Demokracja parlamentarna polega na tym, by się różnić. Ale można się różnić pięknie lub brzydko. Często w kaplicy mówię posłom, że wiara jest nie tylko naszą sprawą intymną, ale także rzeczywistością, która powinna nas charakteryzować na zewnątrz. Wzajemne relacje, sposób mówienia i działania, także wobec adwersarza, powinny mówić o naszym chrześcijaństwie. Media wymuszają pewne zachowania: im kto bardziej cięty w mowie, tym jest bardziej hołubiony. To jest złe. Można, a nawet trzeba się różnić, ale należy też uczyć się wzajemnego szacunku.
Może właśnie zbyt emocjonalne różnienie się polityków, graniczące z kłótnią, częściowo zniechęciło ponad połowę Polaków do udziału w wyborach?
- Myślę, że generalnie przyczyną niskiej frekwencji – o ile mogę to oceniać – jest brak poczucia, że wybrani przez ludzi politycy konkretnie coś dla nich zrobili przez cztery lata kadencji; że oddany w wyborach głos przełożył się na konkretne postawy. Obawiam się, że w polskiej polityce liczą się obecnie bardziej partyjne układy, zależności i grupy interesów niż służba zwykłym ludziom. Tak naprawdę bowiem demokrację ludzie odczuwają w zwykłym codziennym życiu: podnoszeniu się statusu społecznego i materialnego, wzroście bezpieczeństwa, dostępie do edukacji. Wtedy czują wpływ demokracji na ich życie. Jeśli jest inaczej, wtedy ludzie przestają wierzyć, że głosowanie może cokolwiek zmienić.
Według najnowszego badania CBOS prawie połowa Polaków uważa, że kandydatami do parlamentu kieruje chęć zysku i władzy, a według tylko co piątego – że chęć pomocy innym.
- To jest opis pewnej rzeczywistości, nad którą należy ubolewać. Jednak w Sejmie można znaleźć ludzi prawdziwie oddanych, którzy żyją nie tylko wielką atmosferą ulicy Wiejskiej, głównie byciem w mediach, ale też codziennymi problemami ludzi. Są posłowie i senatorowie, którzy są ze zwykłymi ludźmi, próbują coś dla nich robić i to cieszy. Ma to też przełożenie na ich pobożność. To są ludzie pobożni, wrażliwi na potrzeby innych. A wspomniane badania to na pewno rodzaj czerwonego światła dla tych, którzy weszli do parlamentu, aby zrozumieli opinię wyborców. Miejmy nadzieję, że w tej kadencji posłowie i senatorowie będą próbowali budować lepszy obraz parlamentu.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.