Zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu powietrznym usłyszał 80-latek, który w niedzielę wieczorem awaryjnie wylądował awionetką na drzewie w Małopolsce. Według prokuratury sprowadził on bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy lotniczej.
Jak poinformowała PAP we wtorek rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej Bogusława Marcinkowska pilot Alfred S. nie przyznał się do winy i składa wyjaśnienia.
Według prokuratury pilot nie podjął manewru lądowania przed zapadnięciem zmroku, choć zgodnie z procedurami powinien to uczynić. Nie skontaktował się też przez radiostację ze służbami lotniczymi ani ratunkowymi, aby uzyskać informację o swoim położeniu i lokalizacji miejsca, w którym mógłby awaryjnie lądować.
"Mężczyzna podjął lądowanie w terenie zabudowanym, pagórkowatym, z przeszkodami, które uniemożliwiały bezpieczne lądowanie, a tym samym sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu powietrznym zagrażające życiu i zdrowiu wielu ludzi oraz mieniu znacznych rozmiarów" - powiedziała PAP Marcinkowska.
Dodała, że 80-letni pilot posiadał aktualną licencję. Początkowo policja podawała, że jej nie miał. Jak ustalono awionetka była sprawna, radiostacja działała, a w maszynie było paliwo - mężczyzna mógł więc kontynuować lot.
Alfred S. przyznał podczas przesłuchania, że stracił orientację w terenie i widząc, że kończy mu się paliwo, postanowił lądować w miejscu, które wydawało mi się bezpieczne. Jak tłumaczył nie kontaktował się ze służbami naziemnymi, bo nie znał odpowiednich częstotliwości.
Pilot samotnie leciał z Czech samolotem wynajętym w jednym z tamtejszych aeroklubów i miał po kilkudziesięciu minutach wylądować w Czechach. Prawdopodobnie zabłądził i postanowił awaryjnie lądować. Ultralekki, dwuosobowy samolot produkcji kanadyjskiej zawisł na drzewie w pobliżu zabudowań mieszkalnych w miejscowości Wielmoża (pow. krakowski). 80-letni pilot samodzielnie opuścił maszynę, a na ziemię ściągnęli go strażacy z grupy wysokościowej. Potem trafił do szpitala na obserwację.
Za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym mężczyźnie grozi od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności. Prokuratura zastosowała wobec niego 10 tys. zł poręczenia majątkowego i wydała zakaz pilotowania jakichkolwiek samolotów.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.