„U nas jest takie prawo, że nie wolno manifestować swojej wiary”
Zespół Szkół Urszulańskich w Rybniku bierze udział w projekcie Comenius. Polega na współpracy i wymianie doświadczeń szkół z różnych krajów UE, a od tego roku także Szwajcarii. 11 listopada na zaproszenie takiej partnerskiej szkoły w Genewie pojechała grupa uczniów z nauczycielką języka angielskiego i dyrektorką s. Zuzanną Filipczak, urszulanką. Nazajutrz, w poniedziałek 12 listopada, zostali przywitani w szkole. W planie był udział w dwóch lekcjach. Przedtem jednak pani zajmująca się Comeniusem oprowadzała gości po szkole. Weszli do jednej z klas na informatykę. W pewnym momencie przewodniczka wzięła siostrę na bok. – Jest mi bardzo przykro, ale u nas jest takie prawo, że nie wolno manifestować swojej wiary za pomocą zewnętrznych znaków i nie może siostra pójść na lekcje – powiedziała, uściślając, że w tym przypadku chodzi o strój i krzyżyk zakonnicy.
– Poczułam się dziwnie, ale w pierwszym momencie pomyślałam sobie, że nie będę robić problemów. Poszłam na dwie godziny do hotelu, wcześniej umówiłam się, że wrócę, i pójdziemy zwiedzać Genewę – opowiada serwisowi gosc.pl siostra Zuzanna. Gdy wróciła, została wezwana do gabinetu dyrektora, który chciał jej pewne sprawy „wyjaśnić”. Poinformował siostrę, że w prawie szwajcarskim, a szczególnie genewskim, bardzo restrykcyjnie podchodzi się do kwestii manifestowania religijności w szkole. Jest mu więc bardzo przykro, że nie będzie mogła na te lekcje iść i że nie będzie mogła uczestniczyć następnego dnia w warsztatach na temat praw człowieka, bo w szkole nie może wypowiadać się na temat swojej religijności.
– Słuchałam tego z szeroko otwartymi oczami. Mówię temu panu: „Ja byłam rok temu w Turcji i tam byłam nastawiona na tego typu sytuacje, tymczasem nic mnie takiego nie spotkało. Przeciwnie – tam różnorodność, przynajmniej ze względu na to, że byliśmy gośćmi, była uszanowana. Mogliśmy dzielić się różnicami swojej wiary i nikt nikomu nie zaszkodził. To jest absurd, zwłaszcza w kontekście tematu praw człowieka!” – relacjonuje s. Zuzanna.
Dyrektor na to, że nie był świadomy, iż dyrektorka rybnickiej szkoły przyjedzie w habicie. Jeśli jednak siostra bardzo chce być na tych warsztatach, to on się postara o specjalne pozwolenie u wyższych władz. Jednak w takim wypadku nie będzie wolno siostrze rozmawiać z uczniami szwajcarskimi. Dyrektor musi o to dbać i to respektować, bo to jest szkoła przy ONZ, wielonarodowościowa.
– Powiedziałam, że w takim razie nie chcę być niemiłym gościem, nie będę szkodzić szwajcarskim uczniom, ale muszę poinformować moich uczniów i nauczycielkę, żeby wiedzieli, dlaczego mnie z nimi nie ma. Dodałam, że moi uczniowie mają swoje poglądy i będą potrafili je jasno wypowiadać – opowiada zakonnica.
Po południu, gdy grupa z Polski wróciła ze zwiedzania Genewy, czekał na nich dyrektor. Poinformował, że jednak załatwił specjalne pozwolenie na obecność zakonnicy na warsztatach, jednak ze względu na to, że reprezentuje określoną religię, nie powinna się wypowiadać. Uczniowie, słysząc to, zaprotestowali. Powiedzieli, że czują się dyskryminowani. Niektóre dziewczyny, zszokowane, wyszły z płaczem.
S. Zuzanna powiedziała: „Panie dyrektorze, ja rozumiem, że jest takie prawo w Szwajcarii, że nie mogę się wypowiadać, rozmawiać z uczniami, a nawet przebywać na terenie szkoły. Dowiedziałam się o tym rano. Ale co się przez te cztery godziny stało, że teraz jednak mogę w szkole przebywać?”. Dyrektor był skonsternowany, nie wiedział co odpowiedzieć. Siostra zadała następne pytanie: „Co miałabym odpowiedzieć szwajcarskiemu uczniowi, gdyby w stołówce podszedł do mnie i zapytał, kim jestem?”. Dyrektor na to: „To pani odpowie, że jest opiekunką polskiej grupy”.
– Nie mieściło mi się to w głowie – opowiada s. dyrektor. Oczywiście następnego dnia na warsztaty nie poszła. Gdy obecni na tych warsztatach znajomi z innych szkół partnerskich z Francji, Niemiec i Włoch dowiedzieli się o przyczynie nieobecności dyrektorki z Polski, byli oburzeni, rozważali zbojkotowanie warsztatów. Dyrektor tłumaczył, zasłaniał się prawem, potem wystosował list do siostry z przeprosinami, w którym zapewniał, że on osobiście to szanuje jej przekonania, ale jednak nie wycofał się ze swoich zarządzeń.
W czasie warsztatów jedna z polskich dziewczyn powiedziała: „my jesteśmy szkołą katolicką”. Próbowała wykazać, że wyznawane w tej szkole wartości wpływają na panującą tam atmosferę. Na to pani zaczęła machać rękami, sygnalizując, żeby nie rozwijać tego tematu, po czym dziewczynie odebrano głos. Gdy nieco później uczniowie z Polski zgłosili zastrzeżenia przy temacie adopcji dzieci przez pary homoseksualne, wybuchła burza. Tym razem oburzenie było powszechne. Bo to „prawo człowieka”.
Pikanterii całej historii dodał fakt, że dzień po przyjeździe Polaków przyjechała do Genewy grupa pięciu uczennic i dwóch nauczycielek z partnerskiej szkoły z Anglii. Tak się złożyło, że wszystkie uczennice i jedna nauczycielka były muzułmankami – i jako takie zjawiły się w odpowiednim do swoich przekonań stroju, z chustami na głowach. W ich przypadku jednak znamiona wyznawanej religii nie skłoniły dyrektora do interwencji i bez problemu pozwolono im przebywać na terenie szkoły.
I jeszcze ciekawostka. List z „przeprosinami”, jaki przekazał siostrze Zuzannie dyrektor szwajcarskiej szkoły, był napisany na papierze firmowym z herbem Genewy. Na tarczy orzeł i klucz św. Piotra. Nad tarczą monogram Jezusa Chrystusa – „IHS”…
Przeczytaj także komentarz: Neutralność nijakości
ZAGŁOSUJ W SONDZIE I WYBIERZ NAJBARDZIEJ ABSURDALNE WYDARZENIE OSTATNICH MIESIĘCY.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.