Wskazują na to badania w USA, Irlandii , Wielkiej Brytanii i Polsce
Od lat środowiska feministyczne jako jeden z głównych argumentów za legalizacją zabijania nienarodzonych dzieci podają troskę o zdrowie i życie kobiet. Tymczasem, jak wykazują dane statystyczne, okazuje się, że argumentacja środowisk proaborcyjnych nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Wskaźnik maternal mortality rate (MMR), określający ilość zgonów matek w ciąży i przy porodzie na 100 000 żywych urodzeń dla Irlandii, w której aborcja jest zakazana, wynosi 6 zgonów. Z kolei dla krajów, które dopuszczają aborcję, oferując jednocześnie opiekę zdrowotną na porównywalnym lub wyższym poziomie, wskaźnik ten jest znacznie wyższy. W Wielkiej Brytanii wynosi 12 zgonów, a w USA aż 15! W Polsce, przy obecnie funkcjonującej ustawie aborcyjnej, która nie dopuszcza aborcji na żądanie, przy 100 000 żywych urodzeń umiera średnio 5 matek. To trzykrotnie mniej niż w USA, gdzie aborcja jest legalna. Polska jest na 9 miejscu pod względem niskiej śmiertelności matek przy narodzinach.
Wniosek, jaki płynie ze wskaźnika MMR jest prosty: legalność aborcji nie ma związku ze śmiertelnością kobiet w ciąży. Argument ten stosowany przez środowiska proaborcyjne jest zwykła manipulacją.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.