Powiązana z Al-Kaidą grupa, która twierdzi, że stoi za porwaniem dziesiątków zakładników, w tym obcokrajowców, w kompleksie gazowym we wschodniej Algierii, zagroziła w piątek kolejnymi takimi operacjami - poinformowała mauretańska agencja ANI.
Ugrupowanie o nazwie Zamaskowana Brygada ostrzegło Algierczyków, by "trzymali się z dala od instalacji zagranicznych firm, ponieważ uderzy tam, gdzie jest to najmniej oczekiwane" - podała ANI, powołując się na rzecznika ugrupowania. Według Reutera agencja ma bliskie kontakty z grupą, na której czele stoi Mochtar Belmochtar.
W piątek na algierskiej Saharze wylądował amerykański samolot, który ma ewakuować obywateli USA z kompleksu gazowego In Amenas we wschodniej Algierii.
Z kolei francuskie źródła sądownicze powiadomiły o wszczęciu śledztwa w sprawie "porwania zakończonego śmiercią" zakładników. Takie dochodzenia są otwierane w sytuacji, gdy Francuzi mogą być ofiarami czynów popełnionych za granicą.
W środę rano dżihadyści zaatakowali kompleks i w ich ręce dostało się - według różnych źródeł - nawet kilkuset algierskich pracowników i 41 cudzoziemców z co najmniej 10 krajów. Tę ostatnią liczbę podali sami porywacze.
W czwartek algierskie siły podjęły próbę odbicia zakładników, w czasie której, jak informowała agencja Reutera, zginęło 30 zakładników, w tym kilku obcokrajowców, a także 11 porywaczy. Z kolei rzecznik islamistów, cytowany przez agencję ANI, mówił, że w operacji zginęło ok. 50 ludzi, w tym 34 zakładników. Źródła w algierskich służbach bezpieczeństwa nazwały ten bilans "niepoważnym".
Algierski rząd podał jedynie, że "znaczną liczbę zakładników uwolniono, a niestety kilku nie żyje lub zostało rannych". Według algierskich źródeł w piątek w kompleksie znajdowała się jeszcze grupa porywaczy.
Ok. 500 francuskich przedsiębiorstw działających w Algierii podało, że wzmacnia bezpieczeństwo swoich obiektów, ale nie rozważa wycofania się z kraju po ataku islamistycznego komanda - podkreśliła w piątek przewodnicząca największej organizacji pracodawców Medef.
Laurence Parisot dodała, że od 24 godzin ma informacje o "zaostrzeniu wszelkich procedur w celu maksymalnego zabezpieczenia personelu i obiektów", ale nie wchodzi w grę wycofanie się z regionu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.