Amerykański pielgrzym został lekko ranny w wyniku zamachu bombowego w izraelskim mieście Ariel na Zachodnim Brzegu. Zmachowiec-samobójca zdetonował bombę, którą miał na sobie. Do zamachu doszło w hollu hotelu położonego na terenie centrum handlowego przy wjeździe do miasta. W wyniku wybuchu rannych zostało dziesięć osób, w tym jedna ciężko. Ponadto kilka osób doznało szoku.
Amerykański pielgrzym został lekko ranny w wyniku zamachu bombowego w izraelskim mieście Ariel na Zachodnim Brzegu. Zmachowiec-samobójca zdetonował bombę, którą miał na sobie.
Do zamachu doszło w hollu hotelu położonego na terenie centrum handlowego przy wjeździe do miasta. W wyniku wybuchu rannych zostało dziesięć osób, w tym jedna ciężko. Ponadto kilka osób doznało szoku.
Jednym z rannych okazał się amerykański pielgrzym, zdmuchnięty podmuchem eksplozji. Przewieziono go jak innych rannych do szpitala.
W hotelu przebywa od kilku dni 33 pielgrzymów amerykańskich. W chwili zamachu większość z nich była na jednej z tras pielgrzymkowych.
Do zamachu przyznał się Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, który w wydanym oświadczeniu podał, że dokonał tego Niki Szabih Nasar, mieszkaniec wioski Madma koło Nablusu. Był członkiem batalionu im. Abu Alego Mustafy - aktywisty LFWP, zabitego przez Izraelczyków.
W czwartek 7 bm. w różnych miejscach Izraela - m.in. w Jerozolimie i w Pardes Hanna koło Hadery - udaremniono kilka prób zamachów bombowych. Izraelska policja i siły bezpieczeństwa znajdują się cały czas w stanie podwyższonej gotowości, aby przeciwdziałać próbom palestyńskich zamachów.
Organizacja wspiera mieszkańców tego terenu za pośrednictwem Caritas Jerozolima.
W środę odbyło się kilka pogrzebów ofiar, wśród których były całe rodziny.
Na to trzydniowe, międzynarodowe spotkanie przybędzie ok. 30 osób z Polski.