Jeśli katolik zmieni płeć, nie można zmienić jego imienia w metryce chrztu - zaleciła Kongregacja Nauki Wiary w dokumencie, który został zaprezentowany polskim biskupom.
Dokument zaprezentował na ostatnim zebraniu Episkopatu bp Zygmunt Zimnowski, od niedawna przewodniczący Komisji Nauki Wiary Episkopatu Polski. - Po zmianie płci następuje zmiana imienia i wpisu w aktach urzędowych. Proboszczowie stają wtedy wobec problemu, czy powinni zmienić również imię w parafialnej księdze chrztów - tłumaczy bp Zimowski. - Dokument wydany 28 września przez watykańską Kongregację Nauki Wiary zaleca, żeby nie skreślać imienia, ale na marginesie sporządzić notatkę na temat zmiany dokonanej przez sąd. W podobny sposób oznacza się obecnie m.in. zawarcie małżeństwa, złożenie ślubów zakonnych i przyjęcie sakramentu kapłaństwa. - Zapis na marginesie księgi to nie zmiana statusu osoby, która zmieniła płeć, ale jedynie odnotowanie decyzji administracyjnej - podkreśla bp Zimowski. W konsekwencji wiąże się to ze sprawą małżeństwa, kapłaństwa i życia konsekrowanego. - Na temat przyjęcia tych sakramentów przez transseksualistów musi się wypowiedzieć ordynariusz - relacjonował bp Zimowski. W prostszych przypadkach biskup może podjąć decyzję samodzielnie, wykorzystując opinie lekarzy i psychologa, a w bardziej skomplikowanych powinien zwrócić się do Stolicy Apostolskiej. Czy dokument otwiera przed transseksualistami drogę do zakonów i małżeństwa? - Nie, określa jedynie, co mają zrobić księża, którzy zetkną się z tym problemem - stwierdził bp Zimowski. - Transseksualizm to ból bólów. Współczuję tym ludziom z całego serca - mówi z kolei bp Stanisław Wielgus, przewodniczący Komisji Naukowej Konferencji Episkopatu Polski. - Jednak zmiana płci to nie tylko problem konkretnego człowieka, ale sprawa społeczna, dlatego Kościół nie może zmieniać metryki - wyjaśnia. - Nie może dojść do sytuacji, że ktoś weźmie kościelny ślub z kobietą, a później dowie się, że kilka lat temu była ona mężczyzną - tłumaczy. Takie niespodzianki nie powinny również spotykać przełożonych zakonnych. Transseksualizm według teologii i filozofii Do tej pory Magisterium Kościoła nie wypowiedziało się na temat transseksualizmu. Jak zauważył kard. Józef Ratzinger w zakończeniu dokumentu, Stolica Apostolska uważa sprawę za otwartą. - Specjalistyczne badania nad zjawiskiem transseksualizmu trwają dopiero od niedawna, a liczba tych przypadków jest stosunkowo nie wielka - mówi jezuita o. Krzysztof Mądel. Jednak, że jeśli przyjąć chrześcijańską koncepcję osoby oraz uwzględnić istniejące już wypowiedzi Stolicy Apostolskiej na temat godziwości interwencji chirurgicznej, to zabieg zmiany płci trzeba uznać za "moralnie niedopuszczalny" - zauważa. W potocznej opinii transseksualizm to niezgodność płci biologicznej i psychicznej. Jednak z punktu widzenia klasycznej filozofii oraz teologii chrześcijańskiej jest to raczej zespół zaburzeń psychicznych, rozmaicie uwarunkowanych, które wywołują wrażenie niezgodności płci. Faktyczna niezgodność jednak nie występuje. - Termin "płeć mózgu" brzmi sensownie tylko wtedy, gdy przypisuje się nieproporcjonalnie wysoką rolę jakiemuś wybranemu elementowi rzeczywistości: już to ludzkiej duszy (jak to robił Platon), już to świadomości (jak Bergson), już to materii - mówi o. Mądel. Teologia chrześcijańska korzysta raczej z aparatu myślowego wypracowanego przez realistów. Wtedy człowiek nie jest jakąś "duszą w ciele" - jakby chciał Platon i wielu współczesnych psychologów - ale po prostu osobą, jednością bez żadnego "poróżnienia". Aż do śmierci dusza i ciało są aspektami jednego bytu. Poza tym nawet wtedy, gdy ktoś czuje się "kobietą w męskim ciele", jego podstawowa tożsamość jest najpierw tożsamością osoby ("ja to ja i nikt inny"), a dopiero później tożsamością seksualną ("jestem mężczyzną", "jestem kobietą"). Tożsamość seksualna może być lepiej lub gorzej zintegrowana, jednak najpierw odnosi się do konkretu - cielesności, później do psychiki, a następnie jest kształtowana przez odniesienia społeczne. - Jeśli zatem ktoś czuje się "kobietą w męskim ciele", to jego "kobiecość" możemy uznać za przypadkową, bo wynikająca z utożsamienia z pewnym modelem zachowań społecznych, podczas gdy tożsamość biologiczna jest męska - tłumaczy jezuita. Jak stwierdził Jan Paweł II w "Familiaris consortio", niedopuszczalne jest traktowanie ludzkiego ciała jako przedmiotu, którym w dowolny sposób zawiaduje duch ludzki, sam z kolei zredukowany do czystej "psyche". To nie sam mózg, ale cały człowiek określa płeć. Jan Paweł II nazwał zresztą ludzką cielesność "pierworodnym sakramentem", a więc rodzajem wypowiedzi Boga do człowieka. Na tej zasadzie ludzka cielesność nie jest czymś przypadkowym i zewnętrznym, ale konstytutywnym elementem tożsamości. Choć nie ma jeszcze wiążącego rozstrzygnięcia papieskiego na temat transseksualizmu, to jednak katolicką naukę na temat zmiany płci można wyczytać z dwóch zasad etycznych w dziedzinie medycyny: zasady prawidłowej terapii i zasady całościowości. 1 Pierwsza mówi, że interwencja medyczna w obrębie tkanek i organów jest uzasadniona tylko wtedy, gdy chodzi o dobro całego organizmu. Transseksualista pod względem medycznym jest zdrowy, a kiedy poddaje się operacji, pogarsza stan swojego zdrowia - usuwa zdrowe narządy, pozbawia się płodności, zaczyna kurację hormonalną, która trwa do końca życia. W zamian zyskuje jedynie imitację nowej płci, genetycznie i faktycznie pozostając przy "starej" - tłumaczy o. Mądel. 2 Zasada całościowości głosi natomiast, że część istnieje dla całości, więc w konsekwencji dobro części jest podporządkowane dobru całości. W imię tej zasady można np. odciąć nogę dla ratowania zdrowia. Nie wolno jednak poświęcić - kaleczyć ani usunąć - jakiejś części, która nie ma relacji patologicznej z całością. Dlatego w 1995 r. Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia stwierdziła w "Karcie Pracowników Służby Zdrowia", że zasady całościowości nie można zastosować dla: sterylizacji, terapeutycznego przerwania ciąży oraz medycyny i chirurgii transpłciowej. "Zgodnie z nauką Kościoła świadoma i dobrowolna zmiana płci jest sprzeczna z prawem moralnym" - stwierdziła Rada. Na pytanie, czy osoba po zmianie płci może zostać księdzem, o. Mądel odpowiada, że sprawa jest wyjątkowo trudna, bo w grę wchodzą jeszcze kwestie społeczne. - Osoby, które poddały się operacji zmiany płci, nie są z definicji niezdolne do małżeństwa czy życia zakonnego - zaznacza psycholog i krajowy duszpasterz powołań ks. Marek Dziewiecki. Jednak ich osobowość - podkreśla - powinna być spójna i dojrzała, a o to jest niezwykle trudno w praktyce. - Sam fakt zmiany płci jest zwykle objawem poważnych trudności w integracji płciowej i seksualnej oraz w relacji do samego siebie i innych osób - uważa. Niezwykle rzadko zdarzają się sytuacje, gdy interwencja chirurgiczna i hormonalna jest uzasadniona ze względów czysto medycznych. Najczęściej jest to próba rozwiązania problemów psychospołecznych w "łatwy" sposób, a zatem za pomocą operacji chirurgicznej, a nie pracy nad własną osobowością. Nie bez znaczenia jest też fakt, że transseksualizm - podobnie jak homoseksualizm - jest dzisiaj modny i nagłaśniany przez media. - Postępowanie zmierzające do zmiany płci jest w niektórych przypadkach moralnie usprawiedliwione - zastrzega o. Mądel. - Każdy zabieg, który gwarantuje osiągnięcie pełni rozwoju pod względem płciowym, zasługuje na pochwałę - podkreśla. Nie jest to jednak przypadek transseksualizmu - chodzi o leczenie obojnactwa (hermafrodytyzmu) i niedorozwoju cech płciowych. W tej chwili z tymi problemami może sobie poradzić medycyna dziecięca. Medycyna jak dotąd nie znalazła dowodu na to, że transseksualizm jest uwarunkowany genetycznie albo anatomicznie - podaje o. Krzysztof Mądel. Być może na wykształcenie tego zaburzenia mają wpływ nieodpowiednie proporcje hormonów, którym poddany jest człowiek w życiu płodowym. Jedno jest natomiast pewne - transseksualizm ma podłoże kulturowe, wiąże się zwykle z innymi zaburzeniami osobowości i problemami z dzieciństwa. Ciekawe, że w np. Polsce jest dużo więcej transseksualnych kobiet (uważających się za mężczyzn) niż transseksualnych mężczyzn (pragnących stać się kobietami), podczas gdy w Europie zachodniej proporcje są odwrotne. Z różnych przyczyn każdy przypadek transseksualizmu trzeba traktować osobno - podkreślali wszyscy rozmówcy. Zwłaszcza duszpasterze powinni się wykazać wrażliwością i zrozumieniem. Te osoby przeżywają prawdziwe dramaty, które często przez lata tłumią w sobie, myśląc tylko o jedynym - o wyrwaniu się z "więzienia" swojego ciała.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.