Reklama

Sarkisjan faworytem Ormian

Poniedziałkowe wybory prezydenckie zapowiadają się na najspokojniejszą i najbardziej przewidywalną elekcję w dwudziestoletniej historii niepodległej Armenii. Murowanym faworytem jest urzędujący od pięciu lat prezydent Serż Sarkisjan.

Reklama

Przedwyborcze sondaże wróżą 59-letniemu Sarkisjanowi wygraną już w pierwszej turze, rekordowy wynik prawie dwóch trzecich głosów oraz drugą i ostatnią, pięcioletnią kadencję. Jego najpoważniejszy rywal, Raffi Owannisjan, pierwszy minister dyplomacji niepodległej Armenii może liczyć najwyżej na kilkanaście procent głosów. Kilka procent zbierze zapewne były premier Hrant Bagratian. Pozostałych pięciu rywali za sukces powinno uznać wynik powyżej 1 proc. głosów.

Pewną reelekcję na drugą 5-letnią kadencję zapewnili Sarkisjanowi, byłemu komsomolcowi i jednemu z przywódców partyzantki w Górskim Karabachu (ormiańskiej enklawy w Azerbejdżanie, która po wygranej wojnie z lat 1988-94 ogłosiła samozwańczą niepodległość) zapewnili jego najwięksi polityczni wrogowie.

Opozycyjne partie nie potrafiły wybrać spośród siebie jednego, wspólnego kandydata i w rezultacie wszystkie wycofały się z wyborów. Najpierw, w połowie grudnia zrobił to ormiański bogacz Gagik Carukian, założyciel i szef partii "Prosperująca Armenia", drugiej najsilniejszej partii politycznej w kraju. Pod koniec grudnia z wyborów wycofał się zaś były przywódca ruchu niepodległościowego i były prezydent Lewon Ter-Petrosjan (1991-98), główny rywal Sarkisjana w wyborach z 2008 r. Dla dobiegającego do siedemdziesiątki Ter-Petrosjana oznacza to zapewne polityczną emeryturę.

W wyborach postanowili nie uczestniczyć także dasznacy z Ormiańskiej Federacji Rewolucyjnej.

Jedna z teorii, tłumaczących decyzję Carukiana, mówi, że uznając, iż mimo swojego majątku (który w wypadku przegranej może wystawić na ryzyko) i tak nie ma szans w walce z Sarkisjanem i podległą mu administracyjną machiną, woli poczekać na kolejną elekcję w 2018 r.

Przesądzony wynik prezydenckich wyborów sprawił, że jedyne emocje wywołał styczniowy zamach na jednego z kandydatów w wyborach, weterana ormiańskiej polityki Paruira Hajrikiana. Postrzelony przez zamachowców w okolice obojczyka Hajrikian do samego końca wahał się, czy żądać od Sądu Konstytucyjnego odroczenia wyborów o dwa tygodnie - przewiduje to ordynacja - czy też nie. Najpierw mówił, że nie będzie prosił o opóźnienie wyborów, potem jednak złożył odpowiedni wniosek w sądzie, by w ostatniej chwili wycofać go tuż przed jego rozpatrzeniem. Głodówka innego z kandydatów Adriana Gukasjana, który domagał się wykluczenia z wyborów urzędującego prezydenta nie wzbudziła w Armenii ani emocji, ani większego zainteresowania.

Lutowe wybory prezydenckie mają być dla 3-milionowej Armenii próbą przeprowadzenia w końcu elekcji, której nie będą towarzyszyły uliczne protesty i rozruchy, ani oskarżenia o fałszowanie głosowania.

W 1996 r. wygranej Lewona Ter-Petrosjana w wyborach prezydenckich towarzyszyły uliczne zamieszki w Erywanie. W 2008 r. po ogłoszeniu wygranej Sarkisjana nad Ter-Petrosjanem już w pierwszej turze, w stolicy Armenii doszło do ulicznych rozruchów, w których zginęło co najmniej 10 osób, ćwierć tysiąca zostało rannych, a władze wprowadziły stan wyjątkowy. Nawet przeciwnicy Sarkisjana przyznają, że udało mu się uspokoić sytuację w kraju, a uwalniając z więzień aresztowanych podczas zamieszek działaczy i zwolenników opozycji, ostudził też polityczne emocje.

Sarkisjan od lat cieszy się w Armenii opinią polityka ugodowego i pragmatycznego. W ormiańskiej polityce jest obecny od 1993 r., gdy do Erywania z Górskiego Karabachu ściągnął go Ter-Petrosjan i powierzył posadę ministra obrony. Od tego czasu nieustannie pozostaje w rządzie, zawiadując resortami spraw wewnętrznych, bezpieczeństwa i obrony, a także przez chwilę premiera.

Ugodowość i pozorny brak politycznych ambicji sprawił, że na swojego następcę wybrał go w 2007 r. ustępujący, charyzmatyczny i apodyktyczny prezydent Robert Koczarian, drugi obok Sarkisjana przywódca karabachskiego powstania, który po upływie drugiej kadencji musiał złożyć urząd.

W 2008 r. Sarkisjan wygrał wybory i szybko uwolnił się spod kurateli Koczariana, któremu marzy się powrót do polityki i władzy w stylu Władimira Putina. W polityce zagranicznej wsławił się Sarkisjan "dyplomacją futbolową", gdy przy okazji piłkarskich meczów, rozgrywanych między drużynami Turcji i Armenii w eliminacjach do turnieju o mistrzostwo świata, zaprosił na zawody do Erywania tureckiego prezydenta Abdullaha Gula. Była to pierwsza w historii wizyta tureckiego przywódcy w Armenii, domagającej się od Turków przyznania się do ludobójstwa Ormian z początku XX wieku.

 

 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
8°C Wtorek
wieczór
6°C Środa
noc
4°C Środa
rano
7°C Środa
dzień
wiecej »

Reklama