Younadem Kanna, jedyny chrześcijanin w tymczasowej Radzie Rządzącej Iraku, uważa, że obecnie, po wojnie w kraju tym nie będzie dyskryminacji religijnej. Jako chrześcijanin obrządku chaldejskiego i członek Asyryjskiego Ruchu Demokratycznego uważa on, że do jego misji należy również troska o przestrzeganie praw chrześcijan.
Podobne nadzieje wyraził też ks. Jacques Isaac - sekretarz generalny Synodu Kościoła Chaldejskiego w tym kraju. "Pod rządami dawnego reżimu byliśmy obywatelami drugiej kategorii. Skończył się czas dyskryminacji. Dziś w Iraku każdy obywatel jest wolny, niezależnie od przynależności etnicznej czy wyznania" - powiedział iracki minister francuskiej gazecie "La Croix". "Będziemy mieć te same prawa, co dwie główne grupy etniczne. Asyryjczycy uzyskają ten sam status: status narodu" - dodał. Kanna obiecał, że kiedy przyszła konstytucja Iraku zapewni prawa religijne i kulturalne, podejmie się starania o denacjonalizację szkół wyznaniowych, aby dzieci mogły "powrócić do korzeni, a przede wszystkim do ojczystego języka." Zapewnił też, że konstytucja wprowadzi "rozdział państwa od czynnika religijnego." "Kiedy Irak stanie się państwem świeckim, nie będzie konfliktu z naszymi muzułmańskimi braćmi" - powiedział minister. Nie ma on wątpliwości, że jego misja będzie trudna, także ze względu na krytykę ze strony ludzi, którzy - jego zdaniem - "ciągle nie zdają sobie sprawy z ogromu podjętego ryzyka". Inny przedstawiciel miejscowych chrześcijan ks. Jacques Isaac - sekretarz generalny Synodu Kościoła Chaldejskiego - także jest optymistą w sprawie pluralizmu religijnego w powojennym Iraku. "Już teraz współżycie wyznawców wszystkich religii układa się pomyślnie" - powiedział 24 lipca w Radiu Watykańskim. Dodał, że w kraju nie ma wojen religijnych między sunnitami a szyitami ani między muzułmanami a chrześcijanami. Zdaniem ks. Isaaca, Irakijczycy "mają we krwi tendencje do pokojowego współżycia". Odnosząc się do aktualnej sytuacji sekretarz Synodu wyraził pogląd, że ataki, w których niemal codziennie giną amerykańscy żołnierze, są tylko "pojedynczymi incydentami" i nie powinno się ich traktować jako "generalnej rebelii" przeciwko powojennej okupacji kraju przez wojska amerykańskie. "Często się uogólnia, jakby Amerykanie wszędzie napotykali opór" - powiedział chaldejski duchowny. Dodał, że widział amerykańskich żołnierzy bawiących się z dziećmi na jednej z ulic Bagdadu. "Moim zdaniem, wszyscy są przekonani, że to nie jest odpowiedni moment na wyjście Amerykańskich wojsk z Iraku" - oświadczył ks. Isaac. Stwierdził także, że śmierć dwóch najstarszych synów Saddama Husajna, Udaja i Kusaja nie będzie miała na dłuższą metę wielkiego znaczenia, gdyż "absolutnie nic nie zmienia". Według duchownego, bardziej istotne dla pokoju okażą się tradycyjne irackie wartości, które "z powodzeniem zdały egzamin od czasu upadku reżimu". Ponad 150 amerykańskich żołnierzy zginęło do tej pory w Iraku od rozpoczęcia działań zbrojnych w marcu br. Ponad 40 z nich straciło życie po oficjalnym ogłoszeniu przez George'a Busha końca wojny. Zdecydowana większość ludności Iraku to muzułmanie - aż 96 proc., przy czym więcej jest szyitów (54 proc). Chrześcijanie stanowią ok. 4 proc. społeczeństwa tego kraju. Kościół chaldejski to część starożytnego Kościoła nestoriańskiego, która zawarła w 1553 r. unię z Rzymem. Zwierzchnikiem Wschodniego Kościoła chaldejskiego jest patriarcha Babilonii Chaldejczyków, mający od 1948 r. swą siedzibę w Bagdadzie. Po śmierci patriarchy Raphaela I Bidawida na początku tego miesiąca nie ma jeszcze jego następcy.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.