- Śmierć górników kopalni "Wujek" to milowy krok ku odzyskaniu w Polsce wolności - powiedział metropolita katowicki abp Damian Zimoń, który przewodniczył 16 grudnia w Katowicach Mszy w ramach obchodów 22. rocznicy krwawej pacyfikacji kopalni "Wujek".
W uroczystościach udział wzięły rodziny zabitych, związkowcy z przewodniczącym "Solidarności" Januszem Śniadkiem. Obecny był także szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza. - Niektórzy mówią: "Nieszczęsny to dar ta wolność" - mówił abp Zimoń - Tyle poświęcenia, śmierci, cierpień. I co dalej? Olbrzymia ilość ludzi w Polsce prowadzi dziś życie w cichej desperacji. Pogłębiająca się bieda materialna pociąga za sobą biedę duchową. Pełno bezrobocia, frustracji, pesymizmu, bezradności, apatii - stwierdził metropolita katowicki. Dodał, że może trzeba na nowo uwierzyć Chrystusowi, który jest jedynym Zbawicielem człowieka. - "Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły" - powiedział arcybiskup, cytując proroka Izajasza. Po Mszy jej uczestnicy przeszli z kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego pod krzyż - pomnik ofiar pacyfikacji na apel poległych. W przemówieniu przewodniczącego Śniadka i córki jednego z zabitych Bogusława Kopczaka powtarzało się żądanie sprawiedliwego osądzenia winnych masakry. - Jeśli nadal będą ograniczane dotacje na Instytut Pamięci Narodowej to być może fakty pozwalające wskazać winnych, nigdy nie ujrzą światła dziennego - stwierdziła córka zastrzelonego górnika. - Dlaczego ścigać złodzieja, skoro nawet zabójcy pozostają bezkarni? - pytał Janusz Śniadek, podkreślając, że bez rozliczenia przeszłości nie można zbudować zdrowego życia publicznego. Przypomniał on także słowa Jana Pawła II skierowane do "Solidarności" miesiąc temu w Rzymie. Papież powiedział wówczas: "Uczcie młode pokolenia Polaków o cenie, jaką trzeba było zapłacić za tę wolność, która się dzisiaj cieszy Polska. Bo nie znając ceny wolności, nie będą jej potrafili uszanować". - Można, jak kaci górników z kopalni "Wujek", kpić sobie z ich ofiary - mówił w kazaniu podczas Mszy ks. dr Arkadiusz Wuwer. Podkreślił jednak, że wypełnieniem testamentu ofiar powinno być usensownienie ich śmierci poprzez zbudowanie Ojczyzny, za jaką zginęli - sprawiedliwej, wolnej, dumnej. Przypominając, jak wiele zmieniło się w Polsce od pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, ks. Wuwer zauważył, że zapomnieliśmy, jaka jest moc wiary i solidarnego dążenia do wspólnego celu. - Potrzeba twórczego zaangażowania w budowanie. Raz jeszcze i z Bożą pomocą - podkreślił kaznodzieja. Przestrzegł jednocześnie, by trudne problemy nie stały się przedmiotem rozgrywek politycznych i ambicjonalnych sporów. Jego zdaniem, prawdziwie naglącym problemem jest kwestia kultury moralnej życia publicznego, która rozstrzygnie, czy demokracja i wolny rynek będą nadal funkcjonować właściwie. Naglącym problemem, stojącym także przed Kościołem, jest także formacja ludzi zdolnych do przewodzenia wolnym wspólnotom i wolnemu rynkowi tak, by wolność służyła ludzkiemu rozwojowi - uważa ks. Wuwer. Wracając do kwestii osądzenia winnych krwawej pacyfikacji, stwierdził on, że trzeba, by zbrodnie zostały osądzone i ukarane. - Ale nie rozpaczam, gdy oprawcy nadal naigrywają się z ofiar. Wierzę, że jest jeszcze Sąd Boży, "nieubłagany dla tych, którzy nie czynili miłosierdzia" - przypomniał. Do tragedii doszło 16 grudnia 1981 r. Od kul zginęło dziewięciu górników, którzy wraz z innymi zastrajkowali w obronie aresztowanego szefa zakładowej "Solidarności" Jan Ludwiczaka i innych internowanych. Domagali się także zniesienia wprowadzonego cztery dni wcześniej stanu wojennego i realizacji zawartych z rządem porozumień społecznych. Obecnie wciąż toczy się proces karny oskarżonych o masakrę funkcjonariuszy ZOMO. O przyczynienie się do śmierci górników w osobnym postępowaniu prowadzonym przez sąd w Warszawie oskarżony jest były szef MSW gen. Czesław Kiszczak.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.
Nie zapadła jeszcze decyzja dotycząca niedzielnej modlitwy Anioł Pański.