Wiele ciekawych i zabawnych anegdot z życia Piusa XII i Jana XXIII opowiedział nestor włoskich watykanistów Arcangelo Paglialunga, korespondent "Gazzettino di Venezia".
W wywiadzie dla dziennika "Avvenire", zamieszczonym z okazji przypadającego obecnie 50-lecia Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, przypomniał on początki tej instytucji i warunki, w jakich pracowali wówczas dziennikarze. Paglialunga, który był w swoim czasie sekretarzem znanego kompozytora ks. Lorenzo Perosiego, od 47 lat prowadzi regularne zapiski wydarzeń związanych z Biurem i środowiskiem dziennikarskim w Watykanie. Przypomniał, że zalążkiem tej instytucji był pokoik, jaki na początku Soboru Watykańskiego II dziennikarze dostali przy redakcji "L'Osservatore Romano", podczas gdy właściwe Biuro pod obecną nazwą powołano dopiero w 1963 r. Rozmówca włoskiego dziennika wspomina, że pierwszą swą korespondencję wysłał 5 października 1958 r., a jej tematem była audiencja, jakiej przebywający w Castel Gandolfo Pius XII udzielił lekarzom. Atak czkawki uniemożliwił jednak papieżowi dokończenie przemówienia. Wiedząc, że jego stan zdrowia był ciężki, "niektórzy dziennikarze umówili się z kimś z personelu rezydencji, że kiedy papież umrze, zamknięte zostanie jedno z okien. Tylko że ktoś, kto przechodził korytarzem, uznał zapewne, że okno powinno być zamknięte... w rezultacie trzy czy cztery rzymskie dzienniki podały wiadomość o śmierci Piusa XII z kilkugodzinnym wyprzedzeniem" - opowiada włoski watykanista. Inna anegdota dotyczy Jana XXIII, który - jak podkreśla Arcangelo Paglialunga - opuścił Watykan co najmniej 146, 147 razy. - Miał jednak zwyczaj robić to bez zapowiedzenia. Dlatego policja włoska kazała dwom motocyklistom czekać zawsze pod Arco delle Campane na wypadek, gdyby papież zdecydował się gdzieś wyjechać. Wszystko grało do pewnego dnia. Któregoś razu samochód Jana XXIII zatrzymał się w bramie i kierowca rzucił w stronę motocyklistów jedno tylko słowo: Lungotevere [wybrzeże Tybru, ulice biegnące wzdłuż rzeki po obu jej stronach - KAI], po czym kolumna w ustalonym składzie: motocykl, samochód, motocykl - ruszyła we wskazanym kierunku. W pewnym momencie jednak prowadzący ją motocyklista zauważył, że nikogo za nim nie ma. Musiał wracać pod prąd spory kawałek i pytać przechodniów: "Przepraszam, czy nie widzieliście przypadkiem papieskiego samochodu?". Był to rok 1960. Niektóre z odpowiedzi, jakie usłyszał, nie nadają się nawet dziś do powtórzenia - wspomina nestor dziennikarzy akredytowanych przy Watykanie.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.