Katolicy, grekokatolicy, prawosławni, protestanci, żydzi, muzułmanie a także buddyści modlili się podczas pogrzebu Jacka Kuronia na warszawskich Powązkach. Dalajlama, duchowy przywódca Tybetu, przysłał specjalny list, w którym zapewnił o modlitwie mnichów w tybetańskich klasztorach.
Na pogrzeb przybyli przedstawiciele polskiego rządu, z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim na czele, przywódcy i działacze Solidarności, Wiktor Juszczenko, były premier Ukrainy oraz tłumy warszawiaków. Jacek Kuroń zmarł 17 czerwca po długiej chorobie. Jacek Kuroń został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym. Aleksander Kwaśniewski złożył wieniec w imieniu narodu polskiego. Składano też wieńce w imieniu Sejmu, Senatu i rządu Rzeczpospolitej Polskiej. - Jacek pytał o sens i cel życia, o coś takiego, co pozwala przezwyciężyć śmierć i cierpienie - mówił ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego". Przypomniał, że Jacek Kuroń sam o sobie mówił, że jest człowiekiem Ewangelii, zafascynowany był Jezusem, ale nie otrzymał łaski wiary. - Wyznawał zasadę, że droga do Boga prowadzi przez człowieka, a jeśli kocha się człowieka, to kocha się Boga - mówił ks. Boniecki. - Po śmierci Jacka Polska będzie słabsza, gorsza, trudniej będzie stawiać czoła zagrożeniom - powiedział Karol Modzelewski, przyjaciel Zmarłego, działacz opozycji demokratycznej. Jego zdaniem, wielu osobom Jacek Kuroń przeszkadzał, teraz zaś będą mogli postawić zmarłemu pomnik, uczcić jego zasługi i "nie mieć więcej kłopotu". Kłopoty Jacek Kuroń sprawiał nieustannym buntowaniem się i sprzeciwem, np. wobec udziału Polski w wojnie w Iraku. Modzelewski uważa, że do ciągłego buntu skłaniała Kuronia podstawowa zasada obrony słabszych. - Jacek nie był rycerzem i obrońcą najsłabszych, uważał, że słabi muszą bronić się sami, należy tylko z nimi współpracować - powiedział. O tym, że "Solidarność" byłaby uboższa i mniej spontaniczna mówił w imieniu Lecha Wałęsy Mieczysław Gil. Dziękował Zmarłemu za to, że "nie dał się zakuć w złote kajdany i zamknąć w złotą klatkę", za "kuroniówkę", "zupę Kuronia" oraz za właściwe pojmowanie słowa "minister" jako "ten, który służy". Wiktor Juszczenko, były premier Ukrainy, powiedział, że Jacek Kuroń był "sumieniem polskiej polityki". - Wiedział, że nie może być niepodległej Polski bez niepodległej Ukrainy ani niepodległej Ukrainy bez niepodległej Polski - stwierdził. W darze ze swojego kraju Juszczenko przywiózł garść ukraińskiej ziemi oraz tradycyjny ręcznik z wyhaftowanym drzewem życia, którym obdarza się wyruszających w daleką drogę, na znak błogosławieństwa. - Jacek Kuroń był nie tylko był idealistą, ale także wojownikiem ery praw człowieka - mówił Zbigniew Bujak, działacz opozycji solidarnościowej. - Płacił za to cenę więzienia. Zdaniem Bujaka, "być jak Jacek Kuroń, to znaczy być sobą". - Czuł się nie tylko odpowiedzialny za każde wypowiedziane czy napisane słowo, ale także za każdy czyn, decyzję, a nawet za wszelkie zło, jakie działo się na świecie. Uważał, że można byłoby temu złu zapobiec, wystarczyło tylko tam być - mówił Bujak. Jacek był kłopotliwym sumieniem, sumieniem polityki polskiej - mówił Adam Michnik, redaktor naczelny "Gazety Wyborczej". - Wierzył w sens dialogu i kompromisu, uczył nas, że przeciwnik partnerem do rozmowy. Był prawdziwym "białym krukiem".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.