To jest tak naprawdę rodzinny konflikt. Dlatego ja do nikogo żalu nie mam - stwierdził w wywiadzie dla Gazety Wyborzczej pomawiany od kilku dni przez media o czyny pedofilskie ks. prał. Henryk Jankowski z Gdańska.
W wywiadzie dla Gazety ks. Jankowski odpowiada m. in. na pytanie: - Dlaczego Maria R., matka 16-letniego ministranta, oskarża księdza o molestowanie seksualne syna Sławomira? ks. Henryk Jankowski: Nie mam pojęcia, co tej kobiecie strzeliło do głowy. Ta sprawa to jest konflikt rodzinny, między matką a synem. - Zacznijmy od początku. - Sławek pojawił się w kościele kilka lat temu. Był jednym z wielu ministrantów. Ma jeden talent, nikt tak jak on nie potrafił przygotować jedzenia, ustawić potraw na stole albo podać gościom. Wszyscy myśleliśmy, że po gimnazjum pójdzie do szkoły gastronomicznej. To chłopak z ubogiej rodziny, więc otoczyłem go opieką. Powiedziałem: "Sławek, jak będziesz czegoś potrzebował, to mów". I rzeczywiście korzystał z tego. Czasem ubrania potrzebował, czasem kilku złotych. Z czasem otoczyłem opieką i rodzinę. Babcia w Sierakowicach [wieś położona 60 km od Gdańska] potrzebowała na lekarstwa, matce też pomagałem. Zabrałem Sławka do Rzymu, na spotkanie z Ojcem Świętym. Co roku zabieram do Rzymu jakiegoś ministranta; uważam, że to słuszne. Ubiegłego lata zawiozłem całą grupę chłopaków, w tym Sławka do Berlina, do szkoły językowej. - Jego matka sprzątała u księdza na plebanii. W jaki sposób ksiądz jej pomagał? Dawał pieniądze? - Pracowała tu do grudnia ub.r. Zwolniłem ją, bo z czasem prosiła o coraz więcej wolnego, a na plebanii potrzebny jest ktoś na stałe. A pomoc to były głównie pożyczki. Na niektóre machałem ręką. Innym razem pomogłem zrobić remont w suterenie, gdzie mieszkali, telewizor dałem. Stosunki między Sławkiem a matką układały się bardzo źle. Taki konflikt wieku dojrzewania, ale uważam też, że ona była bardzo ostra dla chłopaka. I on z czasem wolał być na plebanii niż w domu. Może o to matka miała do mnie pretensje? - W prasie pojawiły się informacje, że Sławomir spał z księdzem w jednym łóżku. - Co za bzdury. Nigdy! Jeszcze mi takie rzeczy na czterdziestolecie kapłaństwa potrzebne! Nigdy żadnego chłopaka nawet nie dotknąłem. Ja mam na plebanii pokoje gościnne, mnóstwo ludzi na noc zostaje. A w Rzymie zatrzymuję się zawsze u brygidek albo w hotelu przy Watykanie. - Kiedy urwał się kontakt księdza ze Sławomirem? - Rok temu, po jego powrocie z nauki języków. Nie wrócił wówczas również do domu. Wolał być u rodziny albo u znajomych w Sierakowicach. I to tam wpadł w fatalne towarzystwo. Powiedziałbym, w kryminalne, może i w narkotyki. Przyjechał jeszcze do mnie ostatni raz latem i poprosił o pieniądze, osiem tysięcy, opowiadał, że ma długi. Dałem mu. Byłem w szkole i naradzałem się z panią dyrektor, jak go ściągnąć z powrotem. Byłem w kuratorium i starałem się o indywidualną naukę, ale na to nie zgodziła się matka. Matka uparła się, że on jest narkomanem i w grudniu doprowadziła do sprawy sądowej o skierowanie go na przymusowe leczenie [właśnie przed sądem rodzinnym padło oskarżenie pod adresem księdza Jankowskiego, sąd zawiadomił prokuraturę, która w ub. tygodniu wszczęła śledztwo - red.]. Jeździłem potem jeszcze do Sierakowic, do jego babki, i tam go jeszcze raz spotkałem wiosną tego roku. - Kiedy pojawiły się oskarżenia o molestowanie seksualne? - Ze Sławkiem kontakt faktycznie urwał się latem ub. roku. Mówiłem, jego matka pracowała tu jeszcze do grudnia, ale żadnych oskarżeń nie wysuwała. Zresztą tak jak i inne matki ministrantów przez te wszystkie lata. Przecież ta kobieta jeszcze wówczas prosiła mnie o pieniądze - choćby dwadzieścia złotych na dojazd do Sierakowic, do rodziny. Aż wreszcie wiosną br. poszła do arcybiskupa i oskarżyła mnie. Może ktoś ją do tego nakłonił? Nie wiem. - Współpracownicy księdza mówili "Gazecie", że ktoś księdza szantażował w związku z tą sprawą. Czy to prawda? - Nie. - Ponoć Sławomir złożył arcybiskupowi oświadczenie w sprawie molestowania? - Wtedy właśnie spotkałem go ostatni raz w Sierakowicach i mówię: "chłopie, zrób coś z tym". Więc on wysłał list do arcybiskupa, w którym przeprasza za matkę. Pisze, że jej zależy tylko na pieniądzach. Ha! Coś w tym może i jest, bo jeszcze miesiąc temu mama Sławka dzwoniła do mnie z prośbą o pożyczkę. Ale już odmówiłem. O kopię tego listu poprosiłem księdza arcybiskupa, teraz ma ją prokuratura... Cały wywiad pod adresem: serwisy.gazeta.pl. A co napisał w poniedziałek Dziennik Bałtycki, który nagłośnił całą sprawę?
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.